Nowinki

 

Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

01-08-2011

Piękny sierpień przed nami...

No i skończył się deszczowy lipiec i od razu się zmieniło. To znaczy, zmieniłem kartę w kalendarzu miesięcznym, jest w nim teraz widok z Wenecji z uroczą panią na pierwszym planie, przestał padać zimny deszcz i pada teraz deszcz cieplejszy o 2-3 stopnie. Od dziś niby mam urlop, ale raczej - mam nadzieję - spędzę go w domu, może też w pracy, bo nigdzie się nie da wyjechać. Przez ostatni tydzień (od niedzieli do niedzieli) trwały 34 Dni Muzyki Karola Szymanowskiego, raczej o umiarkowanym poziomie, choć wczorajszy finał z Kwartetem Śląskim w "Jasnym Pałacu" był znakomity, mimo ich Arkadiusz Kubica (II skrzypce i lider) grał ze złamaną w śródstopiu nogą, którą uszkodził sobie dzień wcześniej na Krupówkach, wychodząc z baru "Appendix".

W desperacji wczoraj poszedłem po południu do kina "Tatry" na ostatnią część "Harrego Pottera" i smutno mi się zrobiło, że go już koniec. Tutaj w Nowym Targu pan Adam Rapacz, właściciel kina, zainstalował ostatnio aparaturę do 3 D, bardzo dobrą i oglądało się świetnie, zarówno poprzedzające film reklamówki tego, co będzie w tym roku w tej technologii, jak i same "Insygnia śmierci". Recenzję piszę TUTAJ.

A propos recenzje. Jak dotąd "Podtatrze" nie doczekało się żadnej fachowej (niefachowej, po prawdzie, też) recenzji, ale jakoś się tam po kraju rozchodzi, bo czasem dostajemy, Renatka i ja, jakieś maile z gratulacjami i wyrazami uznania. Z Podhala - jeden, od Marcina Jagły, reszta ze świata. Dziś napisał do mnie miłe gratulacje burmistrz Milanówka, Jerzy Wysocki. To, że ani w Zakopanem, ani w którejkolwiek z gmin Podtatrza książki nie zauważono, nie jest dla mnie zaskoczeniem, to samo było przy Słowacji i przy Pęksowym Brzyzku. Poza tym, że tutaj nikt nie potrzebuje żadnych informacji na żaden temat, bo wszyscy wszystko lepiej wiedzą, to przecież w książce jest strasznie dużo małych liter, a kosztuje tyle co flaszka whisky. Dokładnie - jeden liter...

Ponadto jest jeszcze jedno ciekawe zjawisko. Rozmawiałem na temat wydania "Podtatrza", kiedy się ukazało, z jedną panią z tutejszej telewizji. Zapewniła mnie, że kiedy zrobię promocję tej książki, to oni przyjdą i nakręcą o tym materiał. A więc warta pokazania jest nie książka, tylko jej promocja. Wydanie książki nie jest wydarzeniem, wydarzeniem jest jej publiczna prezentacja.

I jeszcze to robienie promocji przez autora. Zapewne wynika to z faktu, że nowe czasy przyzwyczaiły ludzi do - że tak powiem - samoobsługi literackiej. Autor teraz najczęściej robi wszystko sam: pisze, redaguje, składa, wydaje, sprzedaje, reklamuje i oczywiście robi promocję. Ja jednak do tego komiwojażerowania własnej twórczości nie umiem się przekonać - napisałem i do tego moja rola się w zasadzie ogranicza. Reszta już jakby nie należy do mnie.

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej