Nowinki

 

Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

15-05-2011

Po nocy muzeów

Gra Michał Szymanowski

Noc w Atmie Wygląda na to, że Zośka znów okazała się zimna, a towarzyszący jej chłodni ogrodnicy jednak przyszli o czasie, choć myśleliśmy wszyscy, że uwinęli się ze swoją destrukcyjną robotą tydzień-dwa wcześniej. Dziś od rana leje, temperaturka plus 13, w domu tez chłodno, bo oczywiście kilka dni temu wyłączyli centralne ogrzewanie. Wczoraj na szczęście wieczorem było jeszcze nie najgorzej, więc Noc Muzeów udała się nadzwyczajnie, mnóstwo ludzi przychodziło zaliczyć "Atmę", a na koncercie był taki tłok, że wiele osób - także ja - słuchało go na zewnątrz. Grał młody, 22-letni pianista Michał Szymanowski (żadnych bezpośrednich związków!) - świetnie przygotowany, doskonały interpretacyjnie i bardzo spontaniczny. W programie był Paderewski, Chopin i Szymanowski (Wariacje b i etiuda b) - ten ostatni przyjęty najgoręcej. Poza tym otwarta została wystawa malarstwa Stanisława Kuskowskiego, co było ubiegłorocznym pomysłem Renaty, który udało się dopiero teraz zrealizować. Kilkanaście prac urodzonego 70 lat temu artysty pokazaliśmy w małej salce za pracownią Szymanowskiego. Była rodzina Kuskowskiego, jego przyjaciele i uczniowie, a słowo wstępne przed otwarciem wystawy wygłosił Leszek Pustówka. Sporo znajomych, sympatyczna atmosfera i tłum ludzi od 19 do 24-tej.

Wcześniej byliśmy z Renatą w Łopusznej, na promocji XIX tomu "Pamiętnika Towarzystwa Tatrzańskiego" (informacja - TUTAJ), którą PTT zorganizowało w siedzibie Gminnego Ośrodka Kultury. Całość prowadził redaktor rocznika, Stefan Maciejewski, wypełniając swoją przemową całą godzinę. Potem miał być pokaz slajdów i dyskusja, ale już wyszliśmy, bo trzeba było jechać do "Atmy". Smutne trochę wrażenie po tym spotkaniu. Pamiętam, z jakim entuzjazmem w 1981 r. reaktywowaliśmy PTT (które nie zdążyło zostać zarejestrowane przed stanem wojennym). To była ciekawa inicjatywa - oparcie się na starej tradycji dla pokonania biurokratycznej geriatrii PTTK-owskiej. Wkrótce potem zaczęły się spory o majątek w postaci schronisk i innych posiadłości (całkowicie przez PTT) przegrane, ale najwięcej ochoty do zrzeszania się w PTT miała młodzież turystyczna z ośrodków od Tatr odległych. Tamto zrzeszanie się - w podtekście nastawione na odsunięcie polityki od spraw tatrzańskich - z czasem przekształciło się w kombatancję, która dziś wydaje się dominować w organizacji. Zwłaszcza zawsze mnie śmieszy to, że w przemówieniach osób w okolicach roczników 1940-50 można zawsze usłyszeć, jak to oni i ich działalność byli straszliwie opresjonowani przez tę okropną komunę, która w ramach ucisku politycznego dawała im tytuły naukowe, stopnie profesorskie, pracę w redakcjach i organizacjach społecznych i na dodatek złośliwie drukowała ich liczne publikacje. Oni z nią, oczywiście, walczyli jak mogli, ale perfidna była i dała się pokonać dopiero własnym agentom.

Podobnie z popularnym mitem o represyjnym rozwiązaniu przez komunę szlachetnie urodzonego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i zastąpieniu go reżimowym PTTK, gdyż - jak to mówią dzisiejsi działacze PTT, dawniej działacze PTTK, którzy mimo wszystko byli za młodzi, by przez 1950 rokiem być wybitnymi działaczami PTT - komuna wolała mieć jedną organizację, którą byłoby łatwiej sterować niż dwiema (PTT i Polskie Towarzystwo Krajoznawcze). Chyba już pamięć panów zawodzi, bo komuna wolała mieć więcej organizacji którymi mogła sterować, bo stwarzało to pozory legitymizacji, niż mniej. Nie było żadnego problemu, by sterować Polskim Towarzystwem Tatrzańskim, na czele którego stał lewicowy, a nawet prokomunistyczny w owym czasie Walery Goetel, może większy kłopot byłby z działaczami PTK, szczególnie Mieczysławem Orłowiczem, ale zapewniam panów kombatantów, że w tej fuzji mniej chodziło o naciski polityczne (z tym władza ludowa nie miała nigdy najmniejszych trudności), a więcej o kwestie finansowe: w ustroju totalitarnym władza nie tylko chciała sterować wszystkim, także wszystko obiecywała finansować, zgodnie z zasadami centralistycznej gospodarki. A lepiej było finansować jedną biurokrację, a nie dwie... Ponadto, w utyskiwaniach nad tym, że władza totalitarna działała totalitarnie jest zwyczajny anachronizm: a jak miała działać? demokratycznie? No to by nie była totalitarna i nie byłoby czego w 1989 r. obalać... I kto by teraz wypinał piersi do orderów? Tak czy inaczej, warto tez pamiętać, że o połączeniu PTT i PTK mówiono już przed wojną, tylko panowie się nie mogli dogadać, bo do uzgodnienia było to - kto na czyim majątku położy łapę. No i w efekcie na wszystkim łapę położyła komunistyczna biurokracja. I tyle w kwestiach polityki. A że Goetel pisywał w Wierchach o wiekopomnym wkładzie Stalina w rozwój socjalistycznej turystyki (czy jakoś tak, bo nie czytałem tyko to wymyślam na podstawie artykułu pana profesora Wójcika w omawianym roczniku PTT) - czy ktokolwiek brał to na serio? Z Goetlem i Stalinem włącznie... Taka poetyka, i tyle. Każdy czas ma swoja poetykę, jedynie słuszną w owym czasie. O czyim wkładzie w rozwój turystyki pisują teraz prawomyślne czasopisma? No przecież nie Dalajlamy...

Teresa Krasnodębska przysłała mi serię fotek z ostatniego mojego pobytu w Podkowie Leśnej, na Filharmonii Dziecięcej Jaśminy Strzeleckiej. Oto kilka z nich, kliknij TUTAJ.

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej