Nowinki
Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie
za zgodą właściciela strony!
©
Copyright by Maciej Pinkwart
9-05-2011
Szymek wygrywa pierwszy konkurs o "Szymku" i inne nowinki
podkowiańskie
Moja
stara lancia znów pokazała klasę, dowożąc mnie bez najmniejszego
problemu do Podkowy w 6 godzin przez Kielce i Radom (z postojem na lunch
w Antolce), a z powrotem przez Częstochowę w 5 godzin, bez postoju, jeno
na tankowanie. Odnoszę wrażenie, że sporo lat minęło od czasu, kiedy
ostatnio samodzielnie pokonywałem samochodem ten dystans, i musze
przyznać, ze trochę miałem przed jazdą pietra, no bo i lancia stara i
zużyta, i ja stary i zużyty - ale poradziliśmy sobie. W dodatku starałem
się jechać w miarę w zgodzie z przepisami, no i dało się wcale nie
szarżując przyjechać szybko i co najważniejsze w ogóle bez zmęczenia.
Jaśminę zastałem w dobrym stanie i zadowoloną z tego, że
przyjechałem na tę jej "Filharmonię", wieczorkiem poszliśmy ze Zbyszkiem
do Ewy, która upiekła specjalnie na tę intencję pyszna szarlotkę,
inkrustowana literkami M - E - Z, co oczywiście oburzyło Ulę, która
dobiła do nas po jakiejś godzinie, ze specjalnie pieczonym na moją cześć
pysznym serniczkiem. A ta Ewkowa naleweczka z pigwowca... mniam, palce
lizać... To wszystko może jest drobiazg, ale cieszy to, że są jeszcze
ludzie, którym mimo naprawdę poważnych własnych problemów, zleży na
innych tak, że chcą im sprawić bezinteresownie przyjemność. Rzadki
przypadek dzisiaj, bardzo rzadki...
Nazajutrz urocze to spotkanie w kapitalnym ośrodku - dawnym
pałacyku - kasynie, dziś mieszczącym Centrum Kultury i Inicjatyw
Obywatelskich Podkowy Leśnej. Przyszło sporo ludzi, w tym oczywiście
dzieci, dla których było to kolejne spotkanie "Filharmonii Dziecięcej".
Ja przygotowałem program multimedialny na Power Poincie, z mnóstwem
bajerów, zdjęć, obrazków, spadających literek, tańczących fotografii,
kawałków muzycznych... Tylko filmiki z Szymanowskim nie chciały
współpracować z podkowiańskim projektorem, moja wina, bo nie sprawdziłem
tego wcześniej. Jak zwykle na tych imprezach musiałem przeprowadzić
kilka konkursów, żeby utrzymać uwagę dzieci, no i wręczyć im nagrody.
Zbyszek nakupił batonów, a ja - przywiozłem kupione w Atmie książki
Chotomskiej i przewodniczki "Szymanowski dla dzieci". No i właśnie
pierwszy konkurs, w którym pytałem, jak nazywano Karola Szymanowskiego w
domu, wygrał niejaki Szymek, podobno gwiazda "Filharmonii".
Trwało to jakąś godzinkę, potem podpisywałem jakieś swoje książki,
urocza i bardzo piękna pani dyrektor zaprosiła mnie na spotkanie
autorskie na jesieni, a na koniec spotkaliśmy się u Jaśminy na kawce z
tymi moimi przyjaciółmi, którzy przyjechali na tę moją infantylną
zabawę. Była Teresa Krasnodębska, Andrzej Zalewski (z którym nie
widziałem się od 1968 r...), Ewa Bilewicz, Ulka Jachimska, najmłodsza
siostra Zbyszka Krysia (kiedyś zwana Kiciuś), z mężem Włodkiem Wilgasem,
Zbyszek z Jaśminą, ich Michał z narzeczoną Paulinką... Pośmieliśmy się z
tego kretyńskiego życia przez godzinkę i pojechałem.
A tu jak zwykle. Zimno, robota, poczucie kompletnej
bezwartościowości dla miejsca, w którym się spędza większość życia...
Ale udało mi się dziś skończyć i wysłać do wydawcy książkę "Zakopane
przedwojenne", oporządzić się z praniem i prasowaniem, posprzątać po
tych wyjazdach i uszykować zadania na następne tygodnie. Zawsze to
coś...
Poprzedni zapis
Powrót do strony głównej