Zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

2 czerwca 2016

Burzowo, zmiennie

 

 

Rano, kiedy umysł jest podobno najświeższy (nie u wszystkich: są tacy, co przed południem uprawiają, z przeproszeniem, politykę przy pomocy samodzielnie wybieranego długopisu do podpisywania ustaw, a potem odstresowują się nocą w towarzystwie Leśnych Ruchadeł i Fiutków), jest pięknie, słońce świeci jak szalone, w samochodzie zostawionym na osiedlowym parkingu temperatura przekracza czterdzieści stopni, ale nie wiem o ile, bo tu mi się kończy skala termometru, więc muszę przynajmniej przed sobą udawać, że efektywnie pracuję. Po południu, kiedy by trzeba pójść na spacer do Łazienek, przychodzą burze i ze spaceru nici. Inna rzecz, że Łazienki są o 400 km stąd, więc co najwyżej można pójść do Parku im. Mickiewicza koło Placu Słowackiego, ozdobionego pomnikiem Orkana. I pomarzyć na ławeczce, z widokiem na Urząd Skarbowy, albo na Urząd Miejski.

Dobra zmiana pozornie wyhamowała (napisałem to odruchowo przez ch, co musi być jakąś freudowską pomyłką), w myśl zapowiedzi, że przed wizytą papieża Franciszka, tylko przez niektórych Polaków nazywanego Ojcem Świętym, będziemy nieco grzeczniejsi (przynajmniej niektórzy z nas), w nadziei, że ten mało znany biało ubrany pan, który stanie na lotnisku obok Pana Prezydenta Andrzeja Dudy w towarzystwie Pierwszej Damy i Pierwszej Córki, opodal Pierwszego Sekretarza, nie powie nic o Trybunale Konstytucyjnym, o uchodźcach i o Unii Europejskiej, którą - jako Argentyńczyk - powinien mieć w nosie. I to go, być może, będzie łączyć z tymi, którzy w imieniu suwerena sprawują w Polsce mandat władzy. Pojęciu władzy zapewne najbliższa jest brytyjska definicja suwerena, bowiem w Londynie oficjalnym suwerenem jest królowa oraz moneta o wartości 1 funta, wadze prawie 10 gramów, wybita z 22-karatowego złota. Cała ta oficjalna gadanina o Światowych Dniach Młodzieży sprawia wrażenie, że cała ta młodzież przyjeżdża do Polski oddać hołd politykom dobrej zmiany, a Polacy podrepcą do na łąki koło Wieliczki,  żeby się spotkać z Franciszkiem i powspominać spotkania z Naszym Papieżem. O Panu Bogu w kontekście Światowych Dni Młodzieży nie mówi się nic.

Wcześniej w Warszawie, na stadionie będzie spotkanie władz państw członkowskich NATO, na którym ma się przyklepać nową strategię odstraszania Rosji od granic Sojuszu. Prawie na pewno już mamy załatwione to, że około tysiąca żołnierzy NATO (poza polskimi, jak sądzę?) będzie na stałe stacjonować w pobliżu granic wschodnich Polski, a tzw. szpica szybkiego reagowania będzie także w pogotowiu w razie czego. Ciekawi mnie to, że cały czas mówi się u nas o wschodnich granicach Polski, jakby minister Macierewicz nie uznał rozpadu Związku Radzieckiego, w efekcie którego na wschodzie graniczymy z zaprzyjaźnioną podobno Ukrainą, neutralną (i jakby ostatnio lubianą) Białorusią i sojuszniczą (ale nie lubiącą nas) Litwą. Z Rosją graniczymy na północy. 1000 - czy wraz z państwami bałtyckimi - 4000 żołnierzy amerykańskich to potęga, wobec której stale obecnych w samym obwodzie Kaliningradzkim 30 tysięcy żołnierzy rosyjskich to pikuś. Szpica szybkiego reagowania dotrze na wschód (znów!) Polski, chyba z Niemiec, w ciągu dwóch dni. Rosyjskie rakiety przylecą do Polski w kilkanaście minut. Moja wiara w możliwości obronne armii USA została mocno nadwątlona konstatacją, że Amerykanie od lat nie wygrali żadnej wojny (poza interwencją na Dominikanie), a to, jak największe Armie Świata się certolą z bandą morderców z ISIS (wyposażanych przez nich samych w broń) pokazuje, że ich wartość bojowa jest do d... dominikany. Ruscy, jakby nie patrzeć, jednak ten Krym i pół Ukrainy sobie wzięli i mają gdzieś wszystkie głodne kawałki, jakie świat wygaduje na ich temat. Oczywiście, zawsze można liczyć na brygadę bojowych fryzjerów pana ministra Macierewicza, którzy jak już ruscy nas zajmą, to zorganizują wreszcie sobie partyzantkę i dadzą im popalić. Polacy najlepiej walczą na gruzach swojej Ojczyzny. Przegrywają, ale jak pięknie!

A jeszcze przedtem wygramy Mistrzostwo Europy w piłce nożnej. Choć w zasadzie jużeśmy wygrali: zgrupowanie w Arłamowie było tak ogrywane przez media, jakby to był mecz finałowy Polski z Hiszpanią. Wygrany, oczywiście. Ciekawe, że wszystkie telewizje pominęły w informacjach wiadomość o tym, że jeden z piłkarzy poszedł obejrzeć tablicę, upamiętniającą fakt internowania w tymże Arłamowie Lecha Wałęsy. Jeden. O czym poinformowało radio Zet, które prowadziło cały poranny program z Arłamowa.

A z Radia Zet wywalili Monikę Olejnik. Będzie jeszcze przez czerwiec, do wakacji. Podobno proponowali jej zostawienie niedzielnego programu "7. Dzień Tygodnia", ale bez codziennych porannych rozmów z politykami. Podobno była w nich zbyt ostra i stronnicza. Podobno były takie naciski ze strony PRz. Partia Rządząca pewno teraz się cieszy. Radio Zet jest stacją prywatną, komercyjną z udziałem kapitału niezależnego, bo zagranicznego - należy do francuskiego holdingu Lagardère Groupe. Ale to rząd ma kupę kasy na płacenie za reklamy. Lub nie ma - na niepłacenie... Polsat już jest jakby trochę dobrze zmieniony. Nie wiem, bo nie oglądam.

No to jak z tym ewentualnym wyjazdem na dłużej do Maroka? Tam wszystkie media są pewno państwowe, królewskie, ale mi to pstryka, bo nie rozumiem, nie słucham, nie oglądam, nie czytam. Casablanca, bar U Ricka, As time goes by... Mgły nad Agadirem, szum fal Atlantyku... Ale w sumie, nie słuchać i nie oglądać mogę i tu, no i u nas jeszcze nie ma Kazby, jak nad Agadirem, gdzie z wielu kilometrów można przeczytać napis Allah, Al-Watan, Al-Malik - Bóg, Naród, Król. A u nas jaki napis Polacy wyrzeźbią na Giewoncie?

Wiem... CHWDP... Albo J...ć Żydów.

 

Poprzednie nowinki

Powrót do strony głównej