Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

13 stycznia 2016

 

 

De publicis. Minęła kolejna miesiączka smoleńska - i nic, tak jakby nie zmieniła się władza. Bo przedtem, jak rozumiem, PiS-owcy demonstrowali przeciw ówczesnym rządzącym, że śledztwo dało nie takie wyniki, jakie oni chcieli otrzymać, że przed Pałacem Prezydenckim nie ma pomnika, że w końcu Pałac ów zajmuje uzurpator, wybrany przez ogłupiałe społeczeństwo i to na pewno w wyniku sfałszowanych wyborów. Ale teraz chyba nie demonstrują przeciw samym sobie (choć schizofrenia to podobno bardziej elegancka choroba psychiczna niż pospolita w tamtym gronie paranoja), tylko przeciw faktom, które są dla nich niewygodne. Ktoś - nie pamiętam, kto - trafnie powiedział, że trzeba przyjąć, iż członkowie rodzin członków PiS-u zginęli, pardon - polegli wskutek zamachu, a lecący tym samym samolotem członkowie innych ugrupowań - wskutek tragicznego wypadku...

 

<--- Miesięcznica,  popularnie zwana "Srebrnikami Judasza"

 

O tym, że owa wiara w zamach jest wiarą fałszywą, mającą jedynie na celu konsolidowanie "ciemnego ludu", jak mawiał obecny prezes Telewizji Jacek Kurski, świadczy i to, że jeśli jeszcze w czasie kampanii wyborczej Kaczyński grzmiał o konieczności umiędzynarodowienia śledztwa smoleńskiego i powołaniu niezależnych (od ówczesnego rządu, ma się rozumieć) zagranicznych ekspertów - to już w pierwszym dniu po przejęciu władzy powiedział, że śledztwo smoleńskie trzeba przeprowadzić od nowa, jedynie polskimi - ale odpowiednio dobranymi - siłami. Pewno zrozumiał biedaczek, że zagraniczni, a zwłaszcza niezależni eksperci, zapewne mieliby własne, niezależne zdanie i teza o zamachu pękłaby jak bańka mydlana. A swoich odpowiednich dobierze z łatwością.

Tylko że teraz, mając dostęp do wszystkich źródeł i dokumentów, nie będą mogli powiedzieć, że rząd, albo Rosja je fałszują. Jak na przykład wytłumaczą ludziom, że wszystkie rejestratory zanotowały schodzenie samolotu coraz niżej, daleko poza granicę bezpieczeństwa ze świadomym jej przekraczaniem przez pilota? Że automat od pewnego momentu wręcz krzyczy terrain ahead! (co pewno ktoś panu prezesowi przetłumaczył, że znaczy przed tobą ziemia, czyli zaraz się zderzysz), że słychać na taśmie uderzenia o pierwsze czubki drzew, potem przekleństwa pilotów, którzy już widzą, że zaraz się zderzą - i potem zapada cisza. Gdzie tu miejsce na ulubione przez Macierewicza i jego "ekspertów" trzy wybuchy?

Oczywiście, lansowana jest teza, że to ruskie, remontując tupolewa parę miesięcy przed katastrofą, umieścili w nim ładunki wybuchowe, które przy sprzyjającej okoliczności odpalili, a których podległe, nieprawdaż, Tuskowi ekipy BOR-u i zabezpieczenia lotniska, kilkanaście razy badając samolot, pozostawiły na miejscu. Ale żeby nawet cały tupolew był nafaszerowany trotylem, nitrogliceryną i gazem z rurociągu jamalskiego, to nie środki wybuchowe spowodowały opóźnienie startu w Warszawie, tylko pan Lech Kaczyński, nie ruski trotyl zmusił polskich dowódców do zlekceważenia fatalnej prognozy pogody, tylko polecenie szefa PiSu, który wymyślił rozpoczęcie kampanii wyborczej prezydenta nad grobami katyńskimi w tym właśnie dniu, nie ładunki wybuchowe spowodowały, że szef protokołu dyplomatycznego przekazał pilotom wiadomość o tym, że pan prezydent się wkurzy, jak będą musieli zrezygnować z lądowania i lecieć na lotnisko zapasowe, wreszcie nie ładunki wybuchowe spowodowały, że pilot z całą świadomością wszedł w mgłę i zlekceważył nawet głosy nawigatora i i dowódcy sił lotniczych, którzy odczytywali z przyrządów coraz mniejszą wysokość samolotu. Przepisy stanowią jasno - jeśli na wysokości stu metrów nad ziemią lotniska nadal nie widać - odchodzimy na drugi krąg i albo czekamy na poprawę widoczności, albo lecimy gdzie indziej. A kiedy wreszcie było wiadomo, że ziemia się nie ukaże, samolot już był poniżej wysokości drzew, otaczających lotnisko. Pociągnięcie drążków do siebie w celu poderwania maszyny do góry zadziałało z opóźnieniem - piloci zapewne uczyli się w szkole średniej o sile bezwładności? - i finał musiał być taki, jaki był. No, to kiedy wybuchły te ładunki?

Zaznaczam, że wymądrzam się tylko na podstawie relacji dziennikarskich, wypowiedzi kompetentnych członków komisji badania wypadków lotniczych i filmu, który emitowało National Geographic. Raportu Millera nie czytałem. Ale jest to dla mnie przekonywujące: gdyby samolot miał się rozpaść jeszcze w powietrzu, to na pewno daleko wyżej, niż kilkanaście metrów nad poziomem lotniska. Tylko idiota wysadzałby w powietrze samolot, który i tak już ewidentnie leciał po śmierć.

Ale teraz spolegliwe wobec PiS kierownictwo mediów tzw. narodowych nie zaprosi do studia zwolenników zdrowego rozsądku, tylko spadkobierców Hansa Christiana Andersena i księdza Benedykta Chmielowskiego. Bajki, w połączeniu z Nowymi Atenami będą mile oglądaną dobranocką. Ciemny lud pana Kurskiego kupi to po raz kolejny. Wylecieli z mediów wszyscy dobrzy i samodzielni dziennikarze - którzy mieli już od lat taką pozycję, że nie musieli się podlizywać żadnej władzy, żeby utrzymać swój poziom materialny. Przyszli, tak jak przez 10 laty - tzw. niepokorni - ale tak bardzo pokorni wobec obecnych władców.

Bilans otwarcia nowych rządów jest wszelako imponujący:

- Ułaskawienie pana Kamińskiego przez PAD przed wydaniem na niego wyroku sądowego ostatniej instancji

- ubezwłasnowolnienie Trybunału Konstytucyjnego

- przyjęcie ustawy personalnej wobec mediów publicznych

- przejęcie wszystkich służb, także służby cywilnej, spółek skarbu państwa - i obsadzenie ich swoimi ludźmi

- przygotowanie podatku bankowego i marketowego

- przygotowanie zasad inwigilacji elektronicznej

- cofnięcie reformy oświatowej, obniżającej próg szkolny do 6-ciu lat, w efekcie czego powstał gigantyczny chaos

- dziś procedowana likwidacja niezależności prokuratury i połączenie jej z ministerstwem sprawiedliwości (i chytry zabieg: nazwa prokuratury generalnej zostaje zmieniona na prokuraturę krajową, a prokuratur apelacyjnych - na okręgowe, co powoduje natychmiastowe zwolnienie wszystkich i zatrudnienie tylko tych, którzy się podobają nowej władzy. Oczywiście, prokuratora - na razie - nie można ot tak wyrzucić z pracy. Ale można go przenieść z Warszawy do Suwałk...),

- zepsucie relacji Polski z krajami Unii Europejskiej, przede wszystkim z Niemcami. Głosy pracy niemieckiej, wyrażające zdziwienie, w jaki sposób udało się cofnąć Polskę z przodującego kraju europejskiego do standardów rosyjskich czy białoruskich, pełne niepokoju głosy polityków unijnych, którzy są zaniepokojeni złamaniem unijnych standardów wobec trójpodziału władzy i zasady niezależności mediów - kontrowane są wypowiedziami Kaczyńskiego i jego ludzi na temat tego, że ci, którzy zniszczyli Warszawę i okupowali nasz kraj nie mają prawa wypowiadać się na nasz temat, co przyrównuje polityków unijnych niemieckiego pochodzenia do faszystów, albo głosami takimi jak ministra spraw zagranicznych Waszczykowskiego, które mówią, że nie będą nami rządzić jacyś miłośnicy rowerów, ekolodzy czy wegetarianie, lekceważący zasady naszej religii. No to już było, że wszystkiemu są winni dziennikarze i cykliści...

Co dalej? Ano, Kaczyński weźmie tyle, ile mu pozwolimy. A ile mu pozwolimy? To zależy. Najpierw od tego, czy nadal będą działać wyłącznie w sferze nadbudowy, kwestię bazy odkładając tak daleko w przyszłość, jak się da, z powodów czysto budżetowych. Wszystkie ustawy ideologiczne są zgłaszane jako projekty "poselskie", a zatem nie obowiązuje ich zasada konsultacji społecznych, wysłuchania ekspertów itp. To powoduje ich ekspresowe tempo, zwłaszcza, że pisowscy komisarze polityczni Sejmu zarządzili, że dyskusji poselskiej w zasadzie nie ma. W dowolnym momencie marszałek wyłącza niewygodnie mówiącemu posłowi mikrofon, i wyrzuca go z mównicy, a jak się stawia - daje mu mandat. Tego jeszcze nie było. Natomiast ustawy ekonomiczne są spowalniane tak bardzo, jak się tylko da. A więc - 500 złotych na dziecko (już wiadomo, że nie na każde), obniżenie wieku emerytalnego, podwyższenie kwoty wolnej od podatku, podniesienie płacy minimalnej - to wszystko jak na razie jest w sferze dyskusji, a czas biegnie...

Myślę jednak, że prawdziwy sprzeciw społeczny wywoła dopiero próba przejęcia mediów prywatnych, poprzez ich nacjonalizację, to znaczy potraktowanie ich jako przedsiębiorstwa, w których procent kapitału zagranicznego musi być mniejszy niż 50, a pozostały - musi zagwarantować przewagę skarbowi państwa. Bo że będą próbować, to na pewno - już były takie balony próbne. Poza tym albo poprzez ustawę antyterrorystyczną, albo specjalne uprawnienia policji z okazji papieskich Dni Młodzieży zakażą zgromadzeń innych niż - ich zdaniem - patriotyczne, czy religijne. No i wtedy KOD może się pocałować w nos.... Ciekawe, kiedy zamkną Facebooka i Twittera.

*

Osobiste. W sobotę, 9 stycznia, w ramach zakopiańskiego festiwalu kolędowego, w kościele na Harendzie Agnieszka Przekupień przy akompaniamencie Ariela Suchowieckiego wykonała m.in. kilka moich kolęd, w tym Anioła Białego i Gwiazdkę nadziei z muzyką Stanisława Lubowicza. Odbyło się też prawykonanie dwóch moich pastorałek, do których muzykę napisał Andrzej Zarycki: Mirra oraz Nowa szopka. Ta ostatnia była bisem na koniec i bardzo się podobała. W ogóle sporo ludzi potem przychodziło do mnie, zaskoczonych, że ja piszę kolędy. A piszę od dziesięciu lat...

Dzień później, w kościele Św. Krzyża przy Zamoyskiego, kolędy śpiewał zespół "Mazowsze", z udziałem flecistki Justyny Pinkwart. Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa. Tłum słuchaczy, występ na bardzo wysokim poziomie (dyrygował Jacek Boniecki), a w charakterze supportu wystąpił dziewczęcy chór "Turliki", kierowany przez Ewę Sterczyńską, który potem kilkakrotnie śpiewał razem z "Mazowszem". Doskonale przygotowane dziewczyny!

Kończy się zimowy semestr, od 16 stycznia - dwa tygodnie ferii. Letnie półrocze już będzie trochę z górki, bo po pierwsze bliżej wakacji, a po drugie - kończą mi się teoretyczne zajęcia z Wiedzy o Regionie, a zamiast nich od kwietnie będą zajęcia praktyczne - każda klasa gimnazjalna odbędzie dwie wycieczki w terenie naszego regionu. W ub.r. robiłem to pierwszy raz i dobrze się sprawdziło.

Pogoda nadal dość jesienna. Śnieżek, co prawda, od czasu do czasu popaduje, więc na trawnikach i górkach już trochę biało, ale na drogach czarno, choć ślisko. Do końca tygodnia jednak ma się ochłodzić i podobno zima się dopiero zacznie, że ho ho.

Nadal mam wolne jeśli chodzi o wyjazdy promocyjne - myślę, że do wiosny nie ma się co specjalnie wypuszczać gdzieś dalej, bo jednak zima to nie jest pora sposobna do dłuższych podróży samochodowych po Polsce.

 

 

Fot. Piotra Kyca, w większości z portalu "Watra", dziękuję!

 

 

Poprzednie nowinki

Powrót do strony głównej