Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
7 stycznia 2016
Rząd nocników
Tryb podejmowania ważnych państwowych decyzji, będący skrzyżowaniem wolnej amerykanki, sprintu przez płotki i pospiesznego biegu do toalety, poganianego niecierpliwą prostatą ma tę dobrą stronę, że mało kto ma ochotę i cierpliwość do wysłuchiwania chamskich przekrzykiwań i obserwowania przepychania prawa (?) kolanem, więc w efekcie władza jest coraz bardziej niewyspana, a obywatele - coraz dalej od władzy. Władzy, zdaje się, o to właśnie chodzi, bo decydentów mniej cieszą etatowi potakiwacze w ilościach hurtowych niż martwią pojedyncze nawet, ale zorganizowane protesty przeciwników. Jednak ani żałosny tryb działania kompletnych amatorów, którzy uważają, że wystarczy podjąć na rozkaz stosowną uchwałę i od razu środa zmieni się w piątek, a śmierdząca kalarepa z Wołomina w truskawki w Milanówku, ani mniej czy bardziej wyrafinowane drwiny Ryszarda Petru, faux-pasy Pawła Kukuza i obrzydliwe wizerunki Krystyny Pawłowicz, wieszane na postrach przez rodziców w miejscach, do których zsyłane są niegrzeczne bachory - nie zadecydują o tym, że wrócimy na drogę normalności. Musimy - jako społeczeństwo - tę dawkę brzydy przyjąć, bo nie ma innego lekarstwa niż przeżyć na własnej skórze to, czego obawialiśmy się dotąd tylko teoretycznie. Normalność wróci mocniejsza, choć poobijana. A jak wiadomo, co nas nie zabije, to nas wzmocni. I nie ma co mówić o tym, że to co się dzieje, jest zagrożeniem demokracji - bo na razie nie jest. I póki nie wprowadzona zostanie większością głosów ustawa, która wydłuży obecną kadencję do roku 2030, lub uniemożliwi kandydowanie do władz wszystkim tym, którzy w ostatnich wyborach nie głosowali na partie "dobrej zmiany" - dotąd wszystkie antydemokratyczne posunięcia są efektem panowania demokracji. Paradoks, ale pocieszający. Pocieszajmy się i tym, że w czasie kiedy ONI (nie ja wprowadziłem ten podział!), ten lepszy sort, jedyni potomkowie żołnierzy AK (czuję się tak, jakbym został wyzuty z mojej ojcowizny...) i niezłomni podgryzacze okrągłego stołu ziewając w środku nocy uchwalają kolejną bzdurę - my wykorzystujemy noc na powiększanie populacji, która już niebawem podrośnie, przyjdzie i zapyta: pradziadku Jarku, a gdzie moje pięćset złotych? I może jednak z powrotem nocne naczynia będą raczej domeną dzieci, niż zdziecinniałych politykierów, którym nocnik zastąpiły pampersy (nie wolno wyjść na stronę, bo nas przegłosują!), a maszynka do głosowania wyparła maszynę do liczenia głosów... I którzy na to, co pisze dziennik "Gazeta Wyborcza" potrafią tylko zareagować przy pomocy własnych nocników...
*
Nowy Rok piękny, chłodny i słoneczny. Zakopane zakorkowane w Sylwestra totalnie, ale 1 stycznia udało się nam w trójkę, z Renatą i Michałem, wieczorem dojechać bez problemów na premierę Zakopiańskiego demonizmu w Witkacym. Sporo ludzi, zakopiańczyków niewielu (pozdrawiam pięknie tych, których zauważyłem, zwłaszcza tych, którzy udawali, że nas nie zauważyli!), doskonałe kreacje Doroty Ficoń, Marka Wrony i Krzysztofa Wnuka, sympatyczne noworoczne przemówienie dyrektora Andrzeja Dziuka. Lampka szampana.
*
2 stycznia nadal piękne słońce, pogoda, szaleństwa ze psem w Nowej Białej. Śnieg zaczął padać w nocy z 4 na 5 stycznia, ale spadło parę centymetrów, potem trochę się ociepliło, na ulicach brudna breja, ale w górach trochę się zabieliło. Choć nadal lodowa szklanka, skutkująca kilkunastoma wypadkami śmiertelnymi. Był Turniej Czterech Skoczni, zupełna klęska i kompromitacja naszych zawodników z Kamilem Stochem na czele, podobnie masakra Justyny Kowalczyk w Tour de Ski.
*
W środę, 6 stycznia, władze zakopiańskie pojechały w charakterze trojga Królików oddać hołd wicekrólowi Dudzie i w moim - między innymi - imieniu zapewniły go o naszym podhalańskim bezwarunkowym poparciu. Kiz dziadzi? Jakim prawem? Aha, już wiem: prawem i sprawiedliwością.
Cóż, nie od dziś w tej części naszego pięknego kraju znane są postawy hołdownicze miejscowej ludności, którą kiedyś ideologia Stańczyków zawarła w słynnym adresie do Franciszka Józefa z 1866 r.: Przy tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy... Już w naszych czasach jeden z poprzednich burmistrzów Zakopanego, nie przypadkiem z tej samej formacji politycznej pochodzący co obecny, składał hołd papieżowi pod Krokwią. A teraźniejszy włodarz panu Dudzie. Wedle stawu grobla, jak to mówią. Podobnie niekompatybilne historyczne analogie są między panem prezesem Kaczyńskim a marszałkiem Piłsudskim: różnią się oni tak, jak kotka Fiona i klacz Kasztanka...
A w tym samym czasie, kiedy pan burmistrz hołdował pana prezydenta, tłum zachwyconych zakopiańczyków i ich gości oddawał hołd pustemu magistratowi, zaś my z Renatką i psem przypadkowo wpadliśmy w kocioł w Niedzicy, gdzie w pensjonacie "Zielona Owieczka" odbywało się prywatne spotkanie pana Jarka z panem Victorem. Prywatne spotkanie było ochraniane przez kilkanaście prywatnych niewątpliwie policyjnych radiowozów i czarnych samochodów z kogutami (żadnych drobiowych żarcików!) i kilkudziesięciu absolutnie prywatnych policjantów i antyterrorystów w zupełnie prywatnych kamizelkach kuloodpornych. Éljen lengyel-magyar barátság! Prywatne, oczywiście.
Fot. z twittera Joachima Brudzińskiego, dziękuję.
*
Fiasko Lema, przypomnienie. Co za genialna książka!