Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

 

5 marca 2015

 

Trzej Żydowie

 

W moich wędrówkach literackimi szlakami Witkiewiczów zniosło mnie do Dzienników i wspomnień Anny Iwaszkiewiczowej - jednej z najciekawszych i najlepiej piszących polskich kobiet XX wieku. Przy okazji przygotowań do zakopiańskiego ślubu Helenki Rojówny (która potem już jako Rytardowa została jej wielka przyjaciółką) ze skamandrytą Jerzym Mieczysławem Rytardem Iwaszkiewiczowa przypomina o porównaniach tego wesela z "Weselem" w Bronowicach i w tym kontekście przytacza anegdotkę o tym, że redaktor naczelny "Skamandra", a późniejszy twórca i wydawca "Wiadomości Literackich" Mieczysław Grydzewski wybiera się do Zakopanego po to, by na owym weselu odegrać rolę... Racheli. Jednak on naprawdę jest już tylko Polakiem, takim Polakiem jak każdy z nas - pisze Iwaszkiewiczowa o człowieku, który choć urodzony w rodzinie żydowskiej był największym może animatorem polskiej kultury w latach międzywojennych, człowiekiem, którego zasługi dla Polski i Polaków są w tej dziedzinie wprost nieocenione. Inny filar "Skamandra", Julian Tuwim to niedościgniony mistrz mowy polskiej, kreator jej najpiękniejszych powiązań estetycznych o talencie niedoścignionym do dziś. On z kolei będąc świadom swojej wagi w literaturze polskiej boleśnie odczuwa każdy wyraz pogardy dla swoich rodaków, a jednocześnie chciałby pogodzić swoje uczucia ze stanowiskiem obywatela polskiego i czuje się także Polakiem. Trzeci rodzaj postawy reprezentuje kolejny poeta - i mistrz słowa polskiego, Antoni Słonimski, który wg Iwaszkiewiczowej jest obywatelem świata całego. Zawsze zresztą mówi o swoim kosmopolityzmie.

Dziś nie ma w Polsce encyklopedii, nie ma biogramu w leksykonie, nie ma przypisu w dziele naukowym, który by nie przytaczał skwapliwie "prawdziwego", czyli żydowskiego nazwiska tych czy innych ważnych dla polskiej kultury ludzi. To kiedyś nieszczęsny, choć reprezentujący zapewne pogląd powszechny prezydent Lech Wałęsa nazwał prawdą: żeby przed wyborami każdy poznał prawdę o korzeniach kandydatów - i jako kandydat przytaczał parafialny wywód swoich przodków, aryjskich ma się rozumieć. Robił to kiedyś także Tadeusz Mazowiecki. Ani jednemu, ani drugiemu nie pomogło - przegrali. Nie twierdzę, że takie postępowanie jest przejawem antysemityzmu, być może jest to tylko naukowa rzetelność. Wszak w każdej encyklopedii zobaczymy też - na przykład - notkę: Charles Aznavour (Շառլ Ազնավուր en arménien), né Chahnour Vaghinag Aznavourian (Շահնուր Վաղինակ Ազնավուրյան), ale we francuskiej encyklopedii dalej jest napisane, że to francuski piosenkarz.

A dla porównania popatrzmy na początek biogramu innej znanej postaci z dziedziny kultury. Polska encyklopedia: Artur Rubinstein (ur. 28 stycznia 1887 w Łodzi, zm. 20 grudnia 1982 w Genewie) polski pianista pochodzenia żydowskiego. Encyklopedia brytyjska: Arthur Rubinstein, KBE (January 28, 1887 – December 20, 1982) was a Polish American classical pianist. KBE - to order Korony Brytyjskiej, Polish American - bo miał obywatelstwo amerykańskie. Popatrzmy na zapis francuski: Arthur (Artur) Rubinstein (né le 28 janvier 1887 à Łódz, Pologne - mort le 20 décembre 1982 à Genève) est un pianiste polonais naturalisé americain. I niemiecki: Artur Rubinstein (* 28. Januar 1887 in Łódź; † 20. Dezember 1982 in Genf) war ein weltbekannter polnischer Pianist. Cóż, można by powiedzieć, że polski biogram jest najlepszy, bo podaje taki szczegół, który zatajają inne; ale mnie, człowiekowi staremu, niestety przypomina to biogramy "komandosów" z 1968 r., publikowane skwapliwie przez ZMS-owskie niesławnej pamięci pismo 'Nasza Walka". Te wymioty intelektualne dziś w ekstremalnych wersjach zalegają w portalach prawicowych, w pozornie obiektywnych - znalazły się w dziełach naukowych.

Żydowskie pochodzenie wydaje się być najważniejszym elementem ocennym dla ich roli w polskich kulturze. Awantury o nazwy ulic, nadawanie imienia szkołom i po prostu zwykle upamiętnianie tych osób (Tuwim i Brzechwa są najlepszymi przykładami) każą myśleć, że dla wielkiej części społeczeństwa polskiego fakt, że owi Żydowie mieli wielki talent i dla Polski sporo zrobili jest równie uciążliwy, jak wrzód na tyłku. Może lepiej by było, żeby Mieczysław Grydzewski (Encyklopedia polska: Mieczysław Grydzewski (pierwotnie Mieczysław Grycendler; ur. 27 grudnia 1894 w Warszawie, zm. 9 stycznia 1970 w Londynie) – polski historyk żydowskiego pochodzenia, encyklopedia brytyjska: Mieczysław Grydzewski (1894–1970) was a Polish historian.) wydawał czasopisma dla żydowskich poetów w Moskwie? Może Julian Tuwim (pol: Julian Tuwim (ur. 13 września 1894 w Łodzi, zmarł 27 grudnia 1953 w Zakopanem) – polski poeta żydowskiego pochodzenia... Urodził się (...) w mieszczańskiej rodzinie zasymilowanych Żydów. Franc.: Julian Tuwim (né à Łódź le 13 septembre 1894, mort à Zakopane le 27 décembre 1953) est un poète polonais - choć w przypisie podają, że nazwisko rodziny wywodzi się z hebrajskiego słowa tovim, co znaczy "dobry". W wersji polskiej tego nie ma.) powinien był napisać Lokomotywę w języku jidysz, a nie zawracać nią głowę i inne części ciała polskich, aryjskich dzieci? Cóż - "Prosto z mostu" w 1930 nazywało go "gudłajskim Mickiewiczem", uważano też, że Tuwim nie pisze po polsku tylko w polskim języku. Może Antoni Słonimski (pol: Polski poeta (!), urodził się 15 listopada 1895 w Warszawie w rodzinie pochodzenia żydowskiego, ang.: Antoni Słonimski (15 November 1895 – 4 July 1976) was a Polish poet, journalist, playwright and prose writer (...) His father (...) converted to Christianity when he married a Catholic woman. Słonimski was born in Warsaw and baptized and raised as a Christian. Ten szczegół jakoś umyka biografom polskim. Natomiast na końcu życiorysu polskiego można przeczytać, że został pochowany w Laskach, a wszystkie swoje prawa autorskie zapisał Zakładowi dla Niewidomych w Laskach. Raczej nie jest to firma żydowska) - powinien był napisać "Alarm" w języku żydowskim, który elegancko nazywano szwargotem?

Zwolennicy czystości rasowej, funkcjonujący nadal w Polsce i coraz wyżej podnoszący głowę pod hasłem Polska dla Polaków - gdy dojdą do władzy (a może się to zdarzyć tuż przed tym, zanim zostaną wyrzuceni na śmietnik historii jako mumie strupieszałych idei) - będą musieli porządnie posprzątać nie tylko w polskiej literaturze, w której jest mnóstwo Żydów, Ukraińców, Białorusinów, Rosjan, Niemców, Czechów, może nawet jakiś Turek się trafi - z pochodzenia, oczywiście. Po redukcji gudłajowskich Mickiewiczów przyjdzie pora na Mickieviciusa jako takiego... Podręczniki do historii trzeba będzie napisać na nowo, eliminując z nich tzw. założyciela państwa polskiego Mieszka, z uwagi na możliwe pochodzenie od Żydów norweskich, zwanych Wikingami, przewartościowując oceny twórcy tzw. potęgi państwa polskiego - nieokrzesanego Litwina-pedofila Jagiełły, który wychrzcił się tylko dla interesu, czego najlepszym dowodem jest jego bandycka rola w napaści na Boga i Maryję miłujących rycerzy w oznaczających niewinność białych płaszczach z czarnym krzyżem, usuwając z historii polskiej nauki niejakiego Copernicusa, który nie dość na tym, że była kobietą, to jeszcze wywodził się po ojcu ze śląskiej ukrytej opcji niemieckiej, a po matce Barbarze Watzenrode był pomorskim Prusakiem. Rzekomy polski król Stefan (Istvan!) Batory był zwykłym Węgrem, rzekomy naczelnik państwa polskiego Józef Piłsudski był Żmudzinem, w swoim czasie na zaborczej, austriackiej pensji... Przykładów bliższej nam współczesności przytaczać nie trzeba: są ich pełne portale prawicowe.

A teraz na poważnie: problem, poruszony przez Annę Iwaszkiewiczową jest problemem dziś jeszcze istotniejszym, niż wówczas, gdy był opisany. I nie chodzi bynajmniej o wydumaną mniejszość żydowską w Polsce, której nie ma, co dla niektórych jest dowodem, że właśnie jest i starannie się kamufluje. Polski antysemityzm świetnie się obywa bez Żydów. Jeśli nie jest się pacjentem zakładów Kobierzynie i Tworkach, gdzie być może Protokoły mędrców Syjonu stanowią lekturę podczas sjesty poobiedniej, to można spokojnie o tym przestać myśleć i mieć nadzieję, że owa mniejszość zasymiluje się całkiem i wyda nam jeszcze kiedyś takich wspaniale polskich Żydów, czy żydowskich Polaków, jak Grydzewski, Tuwim i Słonimski. Problemem poważniejszym jest całkowity brak asymilacji ze strony francuskich, niemieckich, brytyjskich, włoskich - a wkrótce może także i polskich - muzułmanów, ich kompletna - w najlepszym przypadku - obojętność, a najczęściej jawna wrogość wobec przejawów europejskiej kultury i tradycji, zabytków i ciągłości kulturowej. Ciągłości, której zresztą zaprzeczają także nieuki z półki agresywnego katolicyzmu, widzącego źródło naszej kultury jedynie w chrześcijaństwie. To zupełna miernota umysłowa, która postępując w ten sposób chrześcijaństwo umniejsza i niejako zawiesza w próżni: nie było nic - pojawiło się i zwyciężyło chrześcijaństwo - i już nigdy nie będzie nic innego. Bajki dla nieuków.

Tak samo myślą ci dżihadyści, którzy z młotami i siekierami napadają teraz w Iraku na pomniki przeszłości, która poprzedziła przyjście Mahometa, tak samo postępowali seldżuccy Turkowie, chcący w entuzjazmie ikonoklazmu zniszczyć twarz egipskiego Sfinksa, tak samo czynili komuniści, zamieniający kościoły na muzea ateizmu, tak samo robili afgańscy talibowie w Bamian, wysadzający w powietrze wspaniałe posągi Buddy z VI w. Ktoś, kto nie rozumie, że kultura i historia to jest continuum tradycji, w której nie można zaprzeczać temu co było kiedyś, bo inaczej dziś zostanie zaprzeczone jutro. W naszej strefie kulturowej źródłami, które nigdy nie powinny wyschnąć, są Sumerowie, Babilończycy i Egipcjanie, Grecy, Żydzi, Rzymianie, chrześcijanie i muzułmanie, antyk, renesans, oświecenie, Gutenberg i Kopernik, Wielka Rewolucja Francuska i, niestety, wojny światowe, secesja, modernizm i postmodernizm. A nawet - jak chce Eduardo Mendoza - post-postmodernizm...

Ale jak kto nie chce, to się go nie przekona, ani siłom, ani godnościom, ani kulturom osobistom. Przyglądam się zachodniemu islamowi z niepokojem od wielu lat. Widzę jego wynikający z kompleksów izolacjonizm i agresywność. Boję się, że zacznie mu się przeciwstawiać kontr-izolacjonizm i kontr-agresywność. A w tym nawet polscy kibole nie będą mieli z nimi szans. Dzielenie dobrze sprawdza się tylko w dobroczynności. Najlepszym wszelako działaniem jest dodawanie. Tylko czy uda nam się nasze poglądy na kulturę i życie społeczne sprowadzić do wspólnego mianownika?

PS. Jakby ktoś uważał, że wywodząca się z rodziny Lilpopów Anna Iwaszkiewiczówna też jest z pochodzenia Żydówką i dlatego dobrze pisze o Żydach, to go uwiadamiam, że się myli. A poza tym nie ma to żadnego znaczenie. W sprawie owego żydowskiego pochodzenia warto uświadomić sobie jeszcze, KTO bez najmniejszych wątpliwości był Żydem i jak podchodzą do NIEGO chrześcijanie.

 

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej