Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

Nowinki 

 

8 listopada 2012

 

Jesień się trzyma...

 

Mimo groźnych pomruków zbliżającej się zimy. Temperatura się waha od minus 2 do plus 9, czasem pada deszcz, niekiedy deszcz ze śniegiem, mocno tez wieje i w ogóle takie halniakowe symptomy i takież nastroje. Trochę jeździliśmy ostatnio do Krakowa i poza Kraków nawet - i tam nie tylko jesienne kolory w pełni, ale nawet trawka zupełnie zielona - choć przy zimnym wietrze kilkakrotnie wydawało mi się , że tam jest chłodniej niż tutaj.

Ania Wende-Surmiak oficjalnie objęła stanowisko dyrektora Muzeum Tatrzańskiego, co mnie bardzo cieszy, bo taki stan zawieszenia nie bardzo sprzyjał rozwijaniu wcześniej sprecyzowanej myśli, sądzę, że z początkiem przyszłego roku trzeba będzie można wrócić do sprawy Muzeum Witkacego. Tak sobie myślę, który to już dyrektor Muzeum, z którym współpracuję... Juliusza Zborowskiego nie znałem, bo zmarł 9 lat przed moim osiedleniem się w Zakopanem. Po jego śmierci przez 5 lat dyrektora nie było, potem powołano na to stanowisko Eugeniusza Zrosta (kierował muzeum w latach 1970-1975). trudno tu mówić o współpracy: jego kompetencje były niewielkie, podobnie zresztą moje ówczesne zainteresowania historią Zakopanego. Po nim nastąpił Tadeusz Szczepanek (dyrektor od 1976 do 1991 r.), z którym początkowo układało mi się kiepsko, ale w zasadzie przez to, że mi dał ostrą szkołę - sporo się dowiedziałem i nauczyłem, także o samym muzeum. Był to czas, kiedy najpierw zostałem pracownikiem, a potem kustoszem i kierownikiem "Atmy", no i rozpocząłem pracę nad doktoratem. Pisząc o prasie zakopiańskiej, byłem zmuszony do korzystania z zasobów Muzeum Tatrzańskiego, bo tylko tam był niemal kompletny zbiór roczników czasopism z lat 1891-1939. Szczepanek absolutnie nie zgadzał się początkowo na wypożyczanie mi ich do domu, ani nawet do położonego po sąsiedzku Muzeum Szymanowskiego, więc musiałem chodzić tam, i korzystać z tych zbiorów na miejscu. Warto dodać, że nie miało wtedy Muzeum Tatrzańskie czytelni, więc siadywałem kątem w gabinecie bibliotekarza, Jerzego Darowskiego, i nam, przy takiej wąskiej półeczce, między stertami książek i dokumentów, robiłem notatki, strona za stroną. Ile mogłem na to poświęcić czasu, podczas pracy? Godzinę dziennie? Dwie? Chwała Bogu, że ten stan rzeczy aprobował ówczesny mój szef w Muzeum Narodowym w Krakowie, Tadeusz Chruścicki, który uważał, że im wyższe kwalifikacje będzie miał jego pracownik, tym bardziej skorzysta kierowana przezeń instytucja... Niewyobrażalna sytuacja w późniejszych latach, prawda? Pocieszało mnie to, że obok w podobnych warunkach nad dokumentami pracował świetny historyk Mieczysław Rokosz, niekiedy także Teresa Chylińska... Koniec końców po jakichś 2 latach Szczepanek dał się ubłagać i tomiszcza roczników raz na tydzień taszczyłem do domu, gdzie już w zdecydowanie lepszych warunkach mogłem pracować. Ale przyszedł rok 1981 i z teorii prasy zakopiańskiej zamierzałem przejść do praktyki, ale pan generał zdecydowanie położył tamę takim i innym niewczesnym pomysłom. Udało się jednak w tym czasie zrobić coś innego: ponieważ ówczesny kustosz działu etnograficznego Muzeum Tatrzańskiego, Staszek Żurowski, by przewodniczącym zakopiańskiej "Solidarności" - zanim go pan generał internował, udało się odwojować na rzecz muzeum dwie państwowe placówki - dawną noclegownię hotelu "Warszawianka" na galerię i mieszkanie Hasiora i dawny pensjonat Urzędu Rady Ministrów na Kozińcu na pomieszczenie galerii kobierców wschodnich. W stanie wojennym powróciłem do pisania doktoratu, obroniłem go, a potem, po zmianie ustroju, niebawem zmienił się i dyrektor Muzeum. Tadeusza Szczepanka w 1991 r. zastąpiła Teresa Jabłońska, która wygrała zdaje się pierwszy w historii konkurs na tę posadę. Za jej czasów muzeum bardzo się rozwinęło i wzbogaciło nie tylko o nowe, ważne oddziały ("Koliba", "Sobczakówka", "Oksza"), ale poprawiło warunki do pracy naukowej - choć oczywiście i tu przydałoby się iść dalej, jako że nieustanny brak zarówno pieniędzy, jak i miejsca ogranicza bardzo to, co z mojego punktu zawsze było szalenie ważne - rozwój biblioteki i archiwum. Teresa także była pierwszym dyrektorem, który niejako firmował markę muzeum własną osobą i własnymi publikacjami - Zborowski za życia dbał o to mało, następcy zaś nie mieli albo możliwości, albo przyrodzonych warunków.

Te refleksje piszę dziś, bo rano listonosz przyniósł mi podziękowanie nowej dyrektorki Muzeum za mój udział w Targach Książki, gdzie m.in. reprezentowałem Zakopane w ramach stoiska Muzeum Tatrzańskiego i TPN. Nikt inny spośród tych, dla których społecznie pracowałem na tych targach, nie zdobył się na taki gest...

W przyszłym tygodniu, jeśli wszystko odbędzie się zgodnie z planem - w czwartek o 17-tej w Dworcu Tatrzańskim odbędzie się pierwsza (i pewno ostatnia) zakopiańska promocja mojej książki "Coffée time", zaś dzień później, o 19-tej - też w Dworcu, promocja nowego tomiku wierszy Kseni Szczepanik-Ładygin" pt. "Widok z okna". Ten drugi mam prowadzić i choć mam tremę, to zrobię to z przyjemnością, bo wiersze są bardzo dobre, a autorka, która znam dłużej niż elegancja pozwala mi przyznać, miła i sympatyczna.

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej