Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

Nowinki 

1 listopada 2012

Święto świętych...

 

Renata z Dziadziem, Rzeszów 31 X 2012W przeddzień Wszystkich Świętych musieliśmy kopnąć się aż do Krosna, bo w tamtejszym Sądzie Rejonowym rozpatrywane było zażalenie Renaty na decyzję prokuratury w Lesku, która nie wszczęła postępowania przeciwko Wydawnictwu BOSZ. Wydawnictwo to,  jak wiadomo, wykorzystało w jednym ze swoich przewodników (osobno wydanych w wersji polskiej i angielskiej) 12 fotografii Renaty bez jej wiedzy i zgody, no i oczywiście bez zapłaty. Wobec braku skutecznej reakcji na jej skargę przesłaną do Wydawcy - Renata złożyła zawiadomienie o przestępstwie, a prokuratura potwierdziwszy fakt nieprawnego wykorzystania zdjęć - umorzyła postępowanie za powodu "niewielkiej szkodliwości czynu" oraz... dotychczasowej niekaralności pana prezesa dyrektora. Ponieważ zaś dodatkowo uzasadnienie tego umorzenia było zdaniem Renaty obciążone poważnymi wadami prawnymi - złożyła zażalenie,  które rozpatrywał sąd nie w Lesku (tam jest siedziba firmy), a w Krośnie.  No i wygrała! Sąd uwzględnił zażalenie i nakazał prokuraturze ponowne zajęcie się sprawą.

Potem pojechaliśmy do niedalekiego stamtąd Brzozowa, żeby kupić kwiaty i zapalić znicze na grobie dziadków Michała, który tam właśnie są pochowani. Pogoda była jesienna, chłodno ale słonecznie i bardzo kolorowo. No, a że z Brzozowa jest tylko około 50 km do Rzeszowa - postanowiliśmy odwiedzić Mamę i Dziadka Renaty.  Dla mnie spotkania za nim są zawsze bardzo krzepiące, gdy widzę jak przy swoich skończonych 98 latach i naturalniej w tym wieku pewnej słabości fizycznej zachowuje dobrą prezencję i szykowną elegancję, a przede wszystkim znakomitą formę psychiczną i świetną pamięć. W wielkiej mierze to zasługa Mamy Renatki, która opiekuje się Ojcem z nadzwyczajnym poświęceniem i oddaniem.

Byliśmy tam krótko, bo spodziewaliśmy się tłoku w drodze powrotnej z powodów zaduszkowych i związanego z tym długiego weekendu. Mieliśmy rację. Już sam wyjazd z Rzeszowa był niełatwy. Potem z Wojnicza pojechaliśmy na Sącz i tam dopiero utknęliśmy na kilkadziesiąt minut. Wróciliśmy po 6, czyli byliśmy w drodze ponad 13 godzin. Mój kręgosłup stanowczo tego nie lubi...

 

 

*

 

A dziś Wszystkich Świętych. Moi bliscy są zbyt daleko, żebym mógł im zapalić lampkę, więc może tutaj ten znicz będzie dla Mamy i dla Taty w Warszawie, dla wujków Otka i Tadzia, dla ciotek Lidki i Marysi w Krakowie, dla stryja Huberta w Sieradzu, dla Tali i Jurka w Gliwicach... Babcia po Mamie - w Krakowie, dziadek po Tacie - w Warszawie. Krakowskiego dziadka Lublina nie wiem, gdzie bym miał szukać, w Krakowie? we Lwowie? W Wiedniu?, w Powstaniu zaginęła też warszawska babcia Pinkwartowa. A przyjaciele? koledzy? Z mojej półki ubyła w tym roku niezapomniana i bliska Ewa Pajączkowska-Bilewicz i miły, zawsze uśmiechnięty Zbyszek Kryszyn. To Ewa niejako w moim zastępstwie bywała niekiedy na grobie Mamy w warszawskiej Wólce. Zbyszek podrzucał przez Internet zabawne historyjki, żebym się czasem oderwał od poważnych opusów... Tu, w Nowym Targu, nie mam nikogo bliskiego do odwiedzenia, w Zakopanem pewno zapalę świeczkę u moich mistrzów - Zofii i Witolda Paryskich, Henryka Josta, Kazka Dziuba, Tadeusza Brzozowskiego, odwiedzę grób nieznanych mi członków mojej rodziny: prababci Kasi Lublin i wujka Jurka Michalika...

Ech, niech to... Mija się. Ale świat wciąż przed nami, póki my żyjemy...

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej