Nowinki

 

Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

11-02-2012

Lustro i chabry

 

Już po pogrzebie Wisławy Szymborskiej... Może dopiero te obrazki, kiedy jakiś umundurowany wojak ceremonialnie niósł przed sobą maleńką, kamienną urnę z kamienia, chyba porfiru, bo jakaś taka różowa, uświadomiły mi, że to już naprawdę koniec, że już nie będzie do kogo odnieść się w myślach przy ocenie dzisiejszego chamstwa naszego codziennego. Była na pewno wielką poetką, ale była też symbolem kultury i dobrego gustu, podkreślanego jeszcze - na zasadzie kontrapunktu - przez ironiczne aprobowanie kiczu. Pogrzeb i to, co się wokół jej śmierci odbywało, też było swojego rodzaju kiczem, widowiskiem, w którym najszczerszy żal i smutek sąsiadowały ze szwancparadą i typowym polskim wylewaniem pomyj na osobę publiczną, która wzniosła się ponad przeciętność - na światową skalę zresztą - a sama się nie może obronić, zaś bronić ją przed wylewaczami pomyj oznaczałyby zniżyć się do ich poziomu. Gorzej - zniżyć ją do ich poziomu. I tak mieliśmy festiwal chamstwa: Szymborska to, Szymborska tamto zmieszany z festiwalem amikoszoneryjości: pani Wisławo, panią Wisławę, lub zgoła - Wisławę. Nie mam tu na myśli tego lansiku, który przy okazji pogrzebu zrobił sobie w mediach pewien emerytowany bokser: w końcu, był bohaterem zabawnych igraszek z kiczem za życia Noblistki, nawet wydano w jego imieniu rzekomy tomik wierszy, z którego zaśmiewała się ona sama do łez na znanym filmie "Czasami życie bywa znośne". Wolno mu, ale sprawą dziennikarzy było to, czy nagłaśniać to w dniu pogrzebu. Cóż, jak powiedział pewien poeta, przeciwstawiany przez niektóre środowiska Wisławie Szymborskiej i wywyższany nad nią nie za talent, tylko za manifestacyjny antykomunizm: jest to kwestią smaku. U niej, kwestia smaku polegała na dystansie. I życzliwości dla ludzi. I ich słabości...

Ja podchodziłem do niej zawsze bardzo osobiście, nie tylko z uwagi na jej twórczość (aprobowałem całość, co nie znaczy, że ryczałtem wszystko jak leci), i nawet nie ze względu na to, że 3 X 1996 byłem przy niej, jak w zakopiańskiej "Astorii" odebrała telefon z oficjalną informacją o Noblu. To było coś więcej. Myślę, że przede wszystkim jej podobieństwo do mojej mamy. Nie koniecznie zewnętrzne. Ale były niemal w tym samym wieku (Mama - 1920, WS - 1923), obie młodość spędziły w Krakowie, chodziły do tego samego liceum SS. Urszulanek. Obie paliły mnóstwo papierosów i wykazywały dość mocne zdystansowanie do świata. Poza tym wszystko je różniło...

Wisława Szymborska swoją twórczością, a niemniej - postępowaniem, pokazywała nam lustro, w którym mogliśmy się przejrzeć na tle zmieniającej się rzeczywistości. Nie zawsze był to obraz sympatyczny, zawsze - wymagał interpretacji, dokonywanej przez nas samych. Bo tak naprawdę w zwykle suchych, ascetycznie pozbawionych poetyckich środków wyrazy utworach, poetka tworzyła nam pewne konstrukcje intelektualne, które poetycką treścią, kostiumem czy makijażem już powinniśmy dopełnić sami. W tym sensie jej twórczość była w pewien sposób interaktywna.  Dziś jej lustro pozostanie wypełnione tymi obrazami, które stworzyła przez całe nasze życie. Nie będzie puste, ale już nie odpowie na pytanie: lustereczko, powiedz przecie, co jest najważniejsze w świecie? Bo to, co jest najważniejsze, jest w zasadzie co dzień inne. Z wyjątkiem kultury i dobrego gustu. A te, prezentowane przez Wisławę Szymborską, przetrwają tak długo, jak długo przetrwa nasza o niej pamięć.

A poeci, jak wiadomo - nie umierają, tylko przestają pisać wiersze.

W przeddzień święta zakochanych mamy z Renatą wieczór autorski w Zakopanem, poświęcony miłości do Paryża i w Paryżu. I tak jakoś na kanwie tego, co przedtem napisałem przypomniała mi się piosenka, która kiedyś wzruszała mnie bardzo i z którą się (naiwny...) utożsamiałem: Kiedy umarł poeta...: http://www.youtube.com/watch?v=4XBGYevZ_so . Jak cudownie z Gilbertem Beácaud śpiewa publiczność! Słowa też są jego autorstwa:

Quand il est mort le poète,
Quand il est mort le poète,
Tous ses amis,
Tous ses amis,
Tous ses amis pleuraient.

Quand il est mort le poète,
Quand il est mort le poète,
Le monde entier,
Le monde entier,
Le monde entier pleurait.

On enterra son étoile,
On enterra son étoile,
Dans un grand champ,
Dans un grand champ,
Dans un grand champ de blé.

Et c’est pour ça que l’on trouve,
Et c’est pour ça que l’on trouve,
Dans ce grand champ,
Dans ce grand champ,
Dans ce grand champ, des bleuets.

La, la, la...

 Wymowa tego wiersza jest mniej więcej taka: kiedy umarł poeta, płakali wszyscy jego przyjaciele, płakał cały świat. Lecz jego gwiazdę pochowano w wielkim polu zboża i dlatego w tym polu zakwitły chabry.

Niby nic wielkiego, ale jak to wzruszało kiedyś ludzi!

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej