Nowinki

 

Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

06-01-2012

Święto Trzech i pół Króli

 

Król Jasiek na kameluŚwięto Trzech Króli jest ważniejszym świętem od innych, bo w ten dzień nie można w sklepie kupić chleba, a wódkę tylko na stacji benzynowej, co jest słuszne, bo Trzej Królowie także podróżowali, i to po Bliskim Wschodzie, więc stacje benzynowe są tu najważniejszym miejscem liturgii. Myślałem, że w święto Trzech Króli jakoś szczególnie udekorowana będzie Harendziańska dzielnica Króle, ale nie była, natomiast w Warszawie i kilkudziesięciu innych miastach Polski przebrali jakichś facetów za królów Europy, Afryki i Azji i urządzili z nimi procesję, w czasie której ludzie na chodnikach się żegnali na ich widok i wznosili modły. Warszawski król Europy był w karocy i wyglądał jak pewien biskup z Poznania, król z Afryki był Murzynem i jechał na wielbłądzie, a król z Azji jechał na smoku i wyglądał, jakby na chwilę uciekł z budowy autostrady A-2. Na koniec defilady pojechali na plac Piłsudskiego, gdzie akredytowali się przy Świętej Rodzinie. Mój stosunek do religii jest powszechnie znany, ale nawet w bardzo złej wierze nie ośmieliłbym się robić takiego cyrku z szopki. Ale widać ogólnohumanistyczne treści chrześcijaństwa są mniej ważne od walorów widowiskowych i zamiast opium dla ludu mamy zabawę ludową. Może i dobrze, bo zabawy nigdy dość, a tendencje monarchistyczne w Polsce pojawiają się coraz częściej, nie tylko w Świebodzinie, więc może w ten cyrkowy sposób marzenia ludu o tym, co im obiecuje pewna partia polityczna, zostaną spełnione przynajmniej na czas takiej parady. Jakie marzenia? Ano takie, by ktoś zaTour Eiffel en Dinażek Nuar nas myślał, nami rządził, dbał o nas i dawał nam bezustannie złoto, otumaniał kadzidłem i napychał mirrą, a my nie będziemy nic robić, tylko wołać hosanna! I tak niewielkim wysiłkiem będziemy mieli zaliczone dobro doczesne i szczęśliwość pozagrobową. Król jest potrzebny, zwłaszcza taki uświadomiony, że jak będzie źle rządził i skarbiec okaże się pusty, kadzidło zwietrzeje, a mirra się nie zmieni w schabowego z cebulką, to zawsze można przekształcić monarchistów w jakobinów i poprowadzić króla pod gilotynę. Lud, jak wiadomo, lubi igrzyska, zwłaszcza jak ociekają krwią i pokażą je w TNV-24. Nasz reporter donosi spod szafotu...

I tak doszliśmy do bliskich mi spraw francuskich. Przygotowując się do wyjazdu na emigrację do Paryża (ja wiem, gdzie w Paryżu jest paryski bruk, ale czy wszyscy wiedzą?) pojechałem tytułem treningu nieco bliżej, ale też na zachód i dotarłem do zaśnieżonego Czarnego Dunajca, gdzie również mogłem podziwiać Wieżę Eiffla. Nie jest duża, ale może jeszcze urośnie. Mam nadzieję, że Czarny Dunajec - a może, konkurencyjnie, Biały? - pójdzie dalej w tym kierunku i wybuduje sobie także katedrę Notre Dame, bazylikę Sacré Coeur i dzielnicę Défense, bo coś na kształt Moulin Rouge już ma w dyskotece "Dragon".

Renata i Anita, 4-01-20124 stycznia, w środę, spędziliśmy uroczy wieczór w towarzystwie Anity i Krzysztofa Trebniów-Tutków, w nieznanej mi przedtem z osobistego kontaktu karczmie "Przy Młynie", na rogu Bulwarów Słowackiego i ul. Balzera w Zakopanem. Tam też czułem się jak w świątecznym Paryżu, bo wszyscy dookoła mówili po rosyjsku. Niemniej jednak daliśmy radę, a tematów do rozmów zdołaliśmy poruszyć ledwie kilka - kiedy się nagle zorientowałem, że minęło blisko cztery godziny i Jasiek - junior TT - zdecydowanie powinien już iść spać, o co musiałem zadbać jako nauczyciel Szkoły Artystycznej, której Juanito jest uczniem. Mam nadzieję, że na ciąg dalszy rozmowy nie trzeba będzie czekać zbyt długo, i że nie będzie to ruski miesiąc.Anita, Krzysztof, MP

Wczoraj, 5 stycznia, w Galerii Miejskiej w Zakopanem miałem kolejne spotkanie na temat książki "Przedwojenne Tatry, Zakopane i Podhale". Tym razem nie było takich tłumów, jak poprzednio w "Kolibie", ale zawsze przyszło kilkadziesiąt, może nawet sto osób, którym pokazałem trochę inny zestaw fotografii, niż w "Kolibie", było trochę znajomych, ale też jacyś ludzie "z miasta". Wydawnictwo "RM" tym razem reprezentowała pani Joanna Niczyj, wszystko było znów bardzo profesjonalne, i wypada tylko żałośnie pokiwać głową nad kompletną amatorszczyzną, jaką w tej dziedzinie reprezentują niektóre inne, współpracujące dotąd ze mną Wydawnictwa. Teraz kolejna promocja z tą książką będzie w Krakowie, a potem, 2 lutego, mamy spotkanie w Nowym Targu, gdzie pokażę przede wszystkim "Podtatrze", no i kilka zdjęć z "Przedwojennego Podhala". W lutym te z zdaje się zapowiada się Warszawa. Spotkanie w Podkowie, z Karłowiczem - chyba jednak 18 marca.

Wczoraj też dostałem wiadomość, że ukazały się drukiem moje sprośne "Limeryki turystyczne". Opublikowało je krakowskie wydawnictwo "Miniatura", ale zdaje się na terenie Podhala dystrybucją zajmie się Renatkowa firma "Mirabelle". Ceny jeszcze nie znam, ale coś mi się widzi, że będzie ok. 25 zł., co jak na rymowane opisy wszystkich siedmiu grzechów głównych na Podtatrzu, w centralnej Polsce i w wielu miejscowościach turystycznych świata nie wydaje mi się kwotą wygórowaną. Sprzedaż wysyłkowa jak najbardziej możliwa, po przedstawieniu ksero z dowodu osobistego, poświadczającego ukończenie 18 lat :-). Bo, jak wiadomo, pewne sprawy w zgodzie z prawem można robić od 15 roku życia, ale czytać o nich i oglądać je - powyżej 18-go. Doskonałe na prezent z okazji sezonu kolędowo-karnawałowego!

 

 

  

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej