Nowinki

 

Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

25-11-2011

Koliba, 25-11-2011, fot. Piotr KycTłumy w "Kolibie"

Koliba, 25-11-2011, fot. Piotr Kyc

Dziś w zakopiańskiej "Kolibie" odbyła się promocja mojej nowej książki "Przedwojenne Tatry, Zakopane i Podhale", którą zorganizowało Wydawnictwo "RM" wspólnie z partnerującymi mu przy tej książce Urzędem Miejskim w Zakopanem i Muzeum Tatrzańskim, przy medialnym wsparciu Tygodnika Podhalańskiego. Był tłum ludzi, przeszło 120 osób, ponad pół setki książek czyli wszystkie, jakie przywieziono na promocję, rozeszło się migusiem, a zważywszy na to, że część ludzi przyniosła swoje egzemplarze, już wcześniej kupione, od podpisywania jeszcze teraz boli mnie ręka. Poza tym zaprezentowałem na rzutniku prawie sto zdjęć spośród tych, które NIE WESZŁY do książki,  wygłaszając przy okazji godzinny spicz o starym Zakopanem. Z uwagi na fakt, iż jeszcze dziś w nocy umierałem z powodu kaszlu i chrypy, a przed wieczorem autorskim miałem sześć lekcji w szkole - był to wyczyn nie lada. Po spotkaniu pan prezes wydawnictwa Piotr Kirył z żoną Martą zaprosił mnie i Renatkę na Koliba, 25-11-2011, z Ewą Matuszewską i Teresą Jabłońską, fot. Piotr Kyckolację, co było okazją do sympatycznej rozmowy. Ech, to niebywały kontrast z tym, czego doświadczam (i zwłaszcza czego nie doświadczam) ze strony innych wydawców. "RM" przede wszystkim zadbało o to, by zyskać do książki licznych partnerów, których rękami ta promocja (w tym - afisze na mieście, ulotki, zaproszenia, artykuły promocyjne) była zrobiona, sam zaś na każdym kroku podkreślał, jak ważne dla niego jako wydawcy było opublikowanie tej książki i jak to się cieszy, że ja się zgodziłem ją dla niego napisać. Tak sobie myślę, że sami-wiecie-którzy-wydawcy ani przez moment o czymś takim nie pomyśleli... No, nieważne, niektóre sprawy poznajeKoliba, 25-11-2011, Dedykacja dla "całej rodziny Trebuniów-Tutków", fot. Piotr Kyc się dopiero po szkodzie: trzeba mi było się tak nie spieszyć i wydać pewne dzieła u kogoś, kto by nie pozostawał w przeświadczeniu, jaką to łaskę szaloną zrobił mnie jako autorowi i Renacie jako fotografikowi, pozwalając nam wykonać dla niego tę pracę. Cóż, wiem za to, jakich błędów już więcej nie popełnię: jeśli wydawca, zwłaszcza renomowany, zaczyna rozmowę z tobą od tego, jak są ciężkie czasy dla książki i jak to bardzo trzeba oszczędzać - należy grzecznie się pożegnać, wstać i wyjść. Ale do czasu ostatecznego, zakończonego stosownym orzeczeniem, rozstrzygnięcia nie ma co w ogóle o tym byłym partnerze myśleć, a zwłaszcza mówić.

Zima wciąż za progiem: w nocy minus 5 i okropna mgła, w dzień plus 2 i słońce. W "Atmie" dalej atmosfera dekadencji, ale patrzę na to wszystko z humorem, bo mi się przypomina sytuacja, gdy miałem już bardzo starego dużego fiata, ubezpieczonego na pięć tysięcy, a wartego trzy. Starałem się jak mogłem, żeby mi go ukradli, drzwi nie zamykałem, zostawiałem w środku atrakcyjne z pozoru przedmioty, wszystkim rozpowiadałem, że nie mam alarmu, a przynajmniej go nie włączam - i nic, nikt nie ukradł, sprzedałem za trzy. Ale przez te parę miesięcy byłem absolutnie spokojny i bezpieczny, że straty żadnej nie poniosę.

2 grudnia jest koncert 65-lecia zakopiańskiej Szkoły Muzycznej.

 

Koliba, 25-11-2011, z panią Anną Surmiak, fot. Piotr Kyc Koliba, 25-11-2011, z paniąi Stanisławą Pitoń

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej