Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
21-09-2011
Finisaże
No i już po wojażach. Do Milanówka pojechaliśmy w sobotę przez Kielce, Radom świetna droga - wyjechaliśmy o 8, przed 14 byliśmy na miejscu, po drodze zatrzymując się na obiad. Spotkanie w Ośrodku Kultury kompletnie nieudane pod względem organizacyjnym, jako że w tym samym czasie odbywało się kilka imprez, dyrekcję Ośrodka reprezentowała pani ustawiająca krzesła, było kilkoro moich kolegów, a zwłaszcza kilka koleżanek ze szkoły, nawet jakaś dyskusja... Podpisałem kilka książek, ogólnie sympatycznie. Nazajutrz miły spacer po Milanówku wśród setek spadłych w nocy kasztanów, świetna kawa w kawiarni "Klimaty", gdzie obok (na placu Fiderkiewicza) z przyjemnością zauważyliśmy w księgarni nasze "Podtatrze", potem wizyta bardzo ciekawa w muzeum Iwaszkiewiczów na Stawisku, gdzie oprowadzała nas pani kustosz Ewa Cieślak, przemiła i niezwykle kompetentna. Ech, mnóstwo refleksji: dom, gdzie stary poeta, świadom swojego znaczenia, mieszkał bez przerwy od 1928 roku, stale gromadząc tam swoje rzeczy i swoje przeżycia. I muzeum jest tego pełne, wręcz nadmiarowe pod względem pamiątek. I w tym kontekście "Atma" - cudzy dom, ledwo przez pięć lat związany z Szymanowskim, a potem urządzony tymi skromniutkimi resztkami życia, które udało się odzyskać po ludziach i po wojnach. I jeszcze jedna refleksja: Iwaszkiewicz bywający w wielkopańskiej Tymoszówce (no, on sam w Album Tatrzańskim pisał o tymoszowieckich fumach wielkopańskich), czuł się tam jak parweniusz w domu bogaczy Szymanowskich, a po latach bezdomny i zawsze bez pieniędzy będący Karol, goszczący jak ubogi krewny w Stawisku...
Potem byliśmy z panią dyrektor Centrum Kultury i Inicjatyw Obywatelskich Alina Witkowską w "Aidzie", u jej nowego właściciela Tadeusza Iwińskiego, który nas detalicznie po willi (1900 r. powstania...) oprowadził, ach, cóż za świetny facet! Byliśmy zachwyceni! O 14 obiad u Jachimskich, pyszny jak zawsze, długa rozmowa Renaty z Jaśminą o jej chorobie, w sumie nawet nie było okazji, żeby wspomnieć choć jednym słowem o 50-leciu, jakie stuknęło mojej znajomości ze Zbyszkiem i Ewą Pajączkowską, która tam akurat była. No i o 17 koncert na werandzie "Aidy" , poprzedzony moim wykładem o "Aidzie", Iwaszkiewiczach, Szymanowski, Skamandrytach itp. To wszystko w kontekście koncertu, który wykonywał tam Kwartet "Prima Vista", osobowo związany z Podkową. Z drzew leciały żołędzie i żaden nikogo nie trafił, ani nie rozbił ani jednego kieliszka wina - i to wszystko, co dobrego mogę o koncercie powiedzieć.
Mieszkaliśmy w Milanówku w sympatycznym klasztorze, gdzie żadna z sióstr nie nosiła habitu, tylko cywilne ubrania, ale za to siostra przełożona okazała się uroczą i sympatyczną kobietą, skądinąd góralką z Bieszczad.
Nazajutrz po przyjeździe w Atmie spotkanie z przedstawicielami dyrekcji MNK, od których usłyszeliśmy, że w związku z remontem Atmy za kilka miesięcy wszyscy zostaniemy zwolnieni z pracy. Pewno mi się już należy - pracuję tam 36 lat i pewno wystarczy. Stary Pinkwart związany był ze starą Atmą, nową poprowadzą może nowi fachowcy.
A wczoraj wieczorkiem byliśmy w Białce na termalnej Bani i dopiero po przyjeździe zauważyłem, że zaczyna się pierwszy dzień jesieni. Skończył się też remont elewacji i ocieplenie ma już ładny - biało - zielono - żółty kolorek.
Wszystko się powoli kończy, czyli finisaż.