Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
29-01-2011
Okres przejściowy
Po okresie wielkiej potęgi egipskiego Starego Państwa, kiedy to stały już wielkie piramidy, a ludzie i bogowie podziwiali największy pomnik świata - Wielkiego Sfinksa, gdzieś tak w XXIII wieku p.n.e., wszystko się załamało. Nadszedł Pierwszy Okres Przejściowy, kiedy to po fali wielkich zaburzeń społecznych upadła władza centralna, kraj podzielił się na drobne księstwa, niewolnicy opanowali pałace, młodzież drwiła ze starszych, kilku zachowanych papirusach opisywano chaos i powszechny upadek obyczajów. Teraz od kilku dni trwają gwałtowne zamieszki w największych miastach Egiptu, a trwające od 30 lat panowanie prezydenta Hosniego Mubaraka zdaje się zmierzać ku końcowi. W przyszłym roku miały się odbyć wybory prezydenckie, a kampania prowadzona jest już od wielu miesięcy - portrety 83-letniego dyktatora wiszą na każdym słupie, każdym drzewie i w każdym sklepie, przy czym staruszek wygląda, jakby nie miał jeszcze 50-tki. Kanon bezczasowej młodości obowiązywał w Egipcie faraonów, obowiązuje i dziś. Interesujące, że Mubarak live też tak dobrze wygląda... Ale podobno jest ciężko chory i w ogóle, to jego start w wyborach był pod znakiem zapytania, a jego miejsce miał zająć syn, co stworzyłoby kolejną dynastię władzy rzekomo demokratycznej, podobnie jak w państwie Kimów - Korei Północnej. Opozycja jest rozdrobniona i praktycznie bez szans - trzeba pamiętać, że od udanego zamachu na poprzedniego prezydenta, Anwara Sadata, w Egipcie obowiązuje stan wyjątkowy. Jedynym znaczącym działaczem politycznym, poza prezydentem liczącym się na świecie jest prawnik, Muhammad Al-Baradei, który jako przewodniczący Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej w 2005 r. otrzymał pokojową Nagrodę Nobla. Ale jest on wiązany z Bractwem Muzułmańskim, uznawanym za radykalną, jeśli nie terrorystyczną organizację islamską i w tej sytuacji stawanie przez niego na czele ruchu, domagającego się w Egipcie demokracji jest swojego rodzaju nadużyciem.
Demonstranci w Egipcie żądają ustąpienia Mubaraka i przywrócenia w kraju demokracji, tak twierdzą nasze media w ślad za zachodnimi. Przywrócenia? A kiedy tam była demokracja? Ludzie w Egipcie żądają likwidacji nędzy, a przede wszystkim - dysproporcji pomiędzy bogactwem elity i zachodnich korporacji, którym drogę do bogacenia się kosztem Egipcjan otworzył właśnie Mubarak, a nędzą fellachów, drobnych handlarzy, tych wszystkich łowców bakszyszu, którym brakuje paru piastrów na chleb.
Rozruchy zaczęły się kilka tygodni temu w Tunezji i tam doprowadziły do wygnania prezydenta, który uciekł z kraju z ogromnym majątkiem. Władzę przejął premier, postrzegany przedtem jako przyjaciel prezydenta, teraz dokonał rekonstrukcji gabinetu, ale nic z tego nie wynika bo wyniknąć nie może. W Egipcie wczoraj Mubarak zdymisjonował rząd, ale rząd był fasadowy i też nic z tego nie wynika. Demonstracje trwają także w Jordanii, w Libanie, zdaje się również coś się dzieje w Syrii. Perspektywy na wprowadzenie tam demokracji w stylu zachodnim są mizerne, a i potrzeba tego typu działań - dyskusyjna, bo to nie ta opcja i nie ta mentalność. Na Wschodzie potrzeba oświeconego dyktatora, który będzie potrafił ograniczyć własny absolutyzm i zatrudnić dobrych ekonomistów...
A wczoraj, po przemówieniu Mubaraka w egipskiej telewizji, w amerykańskiej pokazał się Obama, który poinformował cały świat o tym, że zadzwonił do Kairu i powiedział Mubarakowi, żeby ten dotrzymał swoich obietnic o demokratyzacji... Nóż się w kieszeni otwiera i ziemniaki w piwnicy gniją. Ten egocentryk rządzi niewiele ponad dwa lata i poucza 80-letniego dyktatora z 30-letnim stażem. A jak się Mubarak nie posłucha, to co? Obama wyśle pod piramidy rangersów? Ciekawe, gdzie byli prezydencji USA i sam Obama przez te 30 lat, kiedy Mubarak budował swoje - i amerykańskie... - imperium w Egipcie? Póki lud przeciwko niemu nie protestował, to amerykańskie interesy polityczne i gospodarcze nad Nilem były bezpieczne, i wtedy dyktator był OK, ale teraz, jak już nie jest w stanie upilnować kurnika, to trzeba go pouczać? Daliby se spokój. Ale jeśli demonstracje obalą Mubaraka, to alternatywą do dyktatury oligarchii zdaje się być dyktatura islamistów...
W Polsce też śmiesznie, ale mało wesoło. Lud już zdaje się nie kupuje wdzięków Tuska, PIS się na tym bogaci sondażowo, a prezes Kaczyński znów zmienił ton na nieco spokojniejszy (za dwa dni albo już dziś pewno przyłoży znowu), choć czy on, czy jego doradcy grzęzną w banialukach, jak na przykład ta, że w rocznicę Smoleńska, wszyscy działacze PIS-u i rodziny "poległych" (to się już tak osłuchało, że nawet rzekomo obiektywni dziennikarze powtarzają tę bzdurę, a PIS-owcy zgodnie z Goebelsowską doktryną, w ogóle inaczej nie mówią no i się przykleiło) będą tam, gdzie znajdują się ich utraceni bliscy. No i zapowiedziano, że tę rocznicę pan prezes Kaczyński spędzi nie w Krakowie na Wawelu, tylko w Warszawie. A jedyne utracone coś bliskiego prezesa jakie znajduje się w Warszawie, to jest utracony Pałac Prezydencki...