Nowinki

 

Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

3-10-2010

 

Paweł ZawadzkiWczoraj kolejny koncert - w Atmie wystąpił Paweł Zawadzki, świetny pianista, który grał utwory Chopina, Rachmaninowa, Szymanowskiego i de Falli. Dobry wirtuoz, najciekawsze preludia Rachmaninowa, najbardziej się podobała Fantazja Andaluzyjska de Falli. Ale Szymanowski tylko pretekstowo - siódme preludium z op. 1, jedno jedyne i króciutkie. Niemniej jednak oklaski były długie i entuzjastyczne, a ludzi przyszło mnóstwo - wszystkie miejsca były zajęte. Potem szybciutko do domu, bo byłem ciekaw efektów pierwszego kongresu Ruchu Poparcia Palikota. Oczywiście jeszcze dzień wcześniej komentatorzy mówili, że łatwo jest zdobyć poparcie przez Internet, ale kiedy trzeba będzie przyjechać do Warszawy, to nikt się nie ruszy i Sala Kongresowa w Pałacu Kultury będzie pusta. Tymczasem sala była pełna, więc komentatorzy mówili, że nie trudno zapełnić salę, jak się ma pieniądze, bo ludzie rzadko mają okazję być w Sali Kongresowej, gdzie na imprezy bilety są drogie, więc chętnie przyjechali, żeby to zobaczyć za darmo, no a w dodatku  był darmowy bufet. Potem kiedy się okazało, że nie na wyżerkę przyszliJanusz Palikot (na przykład taki Kalisz na pewno nie potrzebował się już najadać, a Gretkowska trzyma linię...), tylko - jak powiedziała Manuela: uciekli tu od tej Polski, z którą mają na codzień do czynienia - to mówili, że i tak nic z tego nie będzie, a Palikot zrobił pieniądze na produkcji alkoholu. Potem pan rzecznik rządu powiedział, że co prawda organizacja była imponująca, ale Palikot nie miał nic do powiedzenia nowego, bo większość jego postulatów pochodzi z programu Platformy, a niektóre są nawet realizowane, a inne, te antykościelne, to wziął z Lewicy, a ich Platforma nigdy nie poprze. Hm, myślę, że w tym momencie Platforma straciła nie tylko mnie, ale i wielu innych wyborców, bo pan Graś powiedział dokładnie to, o co chodzi Palikotowi, który przecież był jednym z liderów Platformy: program był dobry, ale nie był realizowany, bo PO się boi zrobić cokolwiek, czym by się komukolwiek naraziła, zwłaszcza kościołowi... Poza tym spośród tych kilkunastu punktów programu Palikota większość jest dla mnie absolutnie do przyjęcia - co więcej, o większości NARAZ nikt nie mówił przedtem. Albo mówił tak dawno, że już zapomnieliśmy, kto mówił. Wezmę jako przykład postulat zastąpienia zaświadczeń oświadczeniami. Toż to jeszcze z czasów Rakowskiego, jeśli nie Gierka pochodzi i bodaj nawet było wprowadzone w życie (np. to, że nie wolno żądać dodatkowego potwierdzenia faktów, stwierdzonych w jakimś już istniejącym wcześniej urzędowym dokumencie, jak np. dowód osobisty...). Specjalnie biorę sprawę niekontrowersyjną, żadne tam "wyrzucenie religii" (jak piszą publicyści, choć Palikot mówi o powrocie do sal katechetycznych) ze szkół, czy zakaz uczestniczenia księży i biskupów w uroczystościach państwowych. Mówił o tych ostatnich sprawach w kampanii wyborczej Napieralski, ale jak po kampanii go przyciśnięto, dlaczego przestał, to powiedział, że w obecnej sytuacji politycznej nie ma szans na przeprowadzenie tego w Sejmie, więc po co mówić. No to się nazywa koniunkturalizm.

Ja myślę, że Palikot ma spore szanse na poparcie wielu osób, które nie głosują na SLD, bo choć akceptują jego program i nawet ludzi "na górze", to długopis im się złamie zanim postawią krzyżyk przy nazwisku jakiegoś działacza terenowego, albo znanego z chamstwa, albo dinozaura z czasów komuny, albo w ogóle nieznanego. A Platforma wciąż stoi okrakiem na barykadzie, między lewicą a prawicą, bojąc się zrobić cokolwiek, żeby nie stracić procentów w sondażach. Chwalono ją za to, że jej symbolami są stojący na skrzydłach ultraprawicowy Gowin i lewicowy Palikot oraz pragmatyczny Tusk. Ale to skazywało PO na marazm, bo zadowolić wszystkich to nie zadowolić nikogo...Martha Argerich

Ali MacGrawA potem był koncert inauguracyjny Konkursu Chopinowskiego, już trzeci. Znów Chopina na inauguracji nie było, zresztą w ogóle było dziwnie. Wystąpiła Marta Argerich i Nelson Freire, Argentynka i Brazylijczyk we wspólnym recitalu na...  cztery ręce i dwa fortepiany... Aha, i dwóch panów przewracających nuty.  Na koniec jeszcze dwóch perkusistów: Stanisława Skoczyńskiego z Polski i Pavla Giuntera z Litwy. Grali Mozarta, Schuberta, Brahmsa i koszmarną sonatę Bartoka na dwa fortepiany i dwie perkusje. Chyba jestem konserwatywny, bo na koncercie z okazji chopinowskiej chciałbym słuchać Chopina i raczej muzyki niż przetaczającego się za oknem zdezelowanego tira z częściami do obrabiarek. A kiedyś byłem taki nowoczesny, bo lubiłem Novi Singers, Hagaw i Beatlesów. Ciekawe, że to wszystko mi zostało, ale już z tym jestem konserwatywny. No cóż, jeśli się pochodzi z epoki, w której modny był pewien film z ładną brunetką w okularach, przedstawianą jako osoba, która była śliczna. I piekielnie inteligentna. ... kochała Mozarta i Bacha. I Beatlesów. I mnie...

I nawet mi się nie chce przypominać wszystkim, kim była Jennifer Cavilleri, bo dzisiaj już takich kobiet nie ma. Przynajmniej tu i teraz. A ona i tak umarła na białaczkę.

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej