Maciej Pinkwart
Akronimy i obelgi
Weszliśmy w przedostatnią fazę kampanii prezydenckiej, więc
jak zwykle programy polityczne straciły znaczenie (i tak miały niewielkie!), a
ich miejsce zastąpiły obelgi. Nie ukrywam, że na to czekałem, bo akurat
nagromadziło mi się trochę prania, więc chciałem się poczuć jak w maglu, ale
spodziewałem się czegoś lepszego, niż odgrzewany kotlet z poprzednich kampanii,
upichcony bez przypraw na Nowogrodzkiej. Choć ówczesny kontrkandydat
Trzaskowskiego, jakiś poseł, pieprzył i solił jak umiał, to nie zażarło i
poległszy, odleciał do Brukseli. Ale nadal nawet PiS-owscy europosłowie (trochę
to brzmi jak oksymoron) nie wiedzą, co to jest to LGBT, choć tego towaru w
Brukseli zdaje się nie brakuje. Kiedy piso-poseł z Wiejskiej powiedział, że LGBT
to nie ludzie, tylko ideologia, i w ogóle co to LGBT jest, to był przecież taki
żarcik niewinny, posłowie PiS-u znani są z poczucia humoru, którego z poczuciem
honoru stanowczo nie mieszają. I niepotrzebnie Katarzyna Kolenda-Zaleska go
wywaliła z wizji: wystarczyło mu przecież wyłączyć fonię: niechby sobie tam był
na ścianie w charakterze ładnego obrazka. Jak nie mówi, to da się go nawet
wysłuchać.
Ale wziąłem to wszystko na serio –
bo o tym, że LGBT to nie ludzie, tylko ideologia, w dodatku gorsza niż komunizm,
powiedział też prezydent wszystkich popierających go Polaków, no a ten urząd
wymaga szacunku. Jak obecny prezydent pokazuje się w telewizji, to zaraz wstaję.
Baterie w pilocie mi się rozładowały, nie mam kiedy wymienić, więc żeby
przełączyć kanał, muszę wstać. Oczywiście, jak napisał Witkacy, wielu
nieporozumień można by uniknąć, gdyby najpierw zdefiniować pojęcia, którymi się
ludzie posługują. Dodam nieskromnie od siebie: i gdyby ludzie rozumieli pojęcia,
którymi się posługują. To, że panowie prawnicy (prezydent, poseł i pan
Kaczyński, który przez technikę wyparcia wyciągnął tego diabła z pudełka) nie
wiedzą co to jest LGBT – mogę zrozumieć: to skomplikowany akronim, wywodzący się
z języka angielskiego, określający ludzi (ludzi!) o niestandardowych, ale
istniejących w sposób naturalny preferencjach seksualnych. Co to ma wspólnego z
jakąkolwiek ideologią? Widmo krąży ponad światem
-
zapewne nigdy tego nie czytał doktor Duda, bo po ukończeniu podstawówki imienia
komunistycznego działacza młodzieżowego, skądinąd też studenta prawa Janka
Krasickiego z dziełami Marksa i Engelsa nie miał do czynienia, zwłaszcza jeśli
uważa, że komunizm to mały pikuś w porównaniu z ideologią LGBT. Ale słowo
ideologia nie powinno być
niezrozumiałe dla działaczy PiS. Ideologia to uporządkowany zbiór poglądów
religijnych, politycznych, prawnych, przyrodniczych, artystycznych,
filozoficznych, służący ludziom je
wyznającym
do objaśniania i zrozumienia otaczającego świata.
W rozumieniu węższym – to nauka o ideach. Według prawicy owa mityczna ideologia
LGBT służy seksualizacji dzieci w szkołach w celu zwiększenia ich podatności na
wpływy LGBT. Już bardziej bzdurnego sięgania prawą ręką do lewego ucha trudno
sobie wyobrazić. Jakie wspólne poglądy i idee mają geje i lesbijki? Osoby
transpłciowe i biseksualne? Czy tłumaczenie dzieciom, że nie przyniósł ich
bocian, tylko urodziły się, bo ich rodzice się kochali jest zbrodnią? A może
LGBT-owcy chcą siłą przymuszać chłopczyków do bawienia się lalkami, zamiast
bicia się i ciągnięcia koleżanek za mysie ogonki? A oglądanie się przez
dziewczynki za samochodami będzie surowo zabronione i poskutkuje odebraniem
deseru i obowiązkiem zrobienia w przedszkolu dodatkowej kupki?
Nieraz odnoszę wrażenie, że politycy prawicy uważają, że
homoseksualizmem można się zarazić, albo z namowy jakiegoś działacza LGBT można
stracić pociąg do osobników przeciwnej płci, a zapałać miłością do byka albo
kota. Z bykiem to jeszcze wyszło (choć z opłakanym skutkiem) królowej Pazyfe na
Krecie, no ale z kotem? Wykluczone.
Najgorsze jednak są te akronimy.
LGPT, rozsławione przez PiS, jest skrótem międzynarodowym, choć tylko w Polsce
ma charakter wyzwiska, bo łączy się z niezrozumiałym dla prawicy rzeczownikiem
ideologia. Ale
wyobraźcie sobie zagranicznego dziennikarza, który musiałby przetłumaczyć swoim
czytelnikom depeszę PAP-u o tym, że według PiS
politycy PO i ZSL mieli swoich ludzi nie tylko w NBP, ale i w PZU i dopiero IV
RP wprowadziła odpowiednią kontrolę nad KGHM i PGNiG-e, umieszczając fachowców z
PAN-u i PAU w GUS-ie, a nawet ZUS-ie, co zostało dobrze przyjęte przez
obywateli, według badań OBOP-u i CBOS-u. Nie ma nadal jasności co do obsady
stanowisk w PWPW i, oczywiście, w Polmosie.
W tej sytuacji męska, dziarska i
jednoznaczna deklaracja Jarosława Kaczyńskiego o chamskiej hołocie w Sejmie
brzmi jak odświeżający jednoznacznością powiew poranka, choć niektórzy uważają,
że w jego ustach wygląda to jak nieoczekiwana samokrytyka. Dlatego z całą mocą
należy odrzucić chamską i hołociarską wypowiedź działacza usytuowanej na prawo
od PiS-u Konfederacji o tym, że na pewno nie będzie on głosował na PiS-owską
żydokomunę.
Niektórym się wszystko kojarzy z jednym…
Wracając do wątku: tak jak LGBT nie jest żadną ideologią,
tak samo PiS nie jest stanem umysłu. I tu, i tu są ludzie. Ostatnio poseł –
profesor katolickiego uniwersytetu i członek Komitetu Wyborczego Andrzeja Dudy
stwierdził, że geje to nie są normalni ludzie, więc im się prawa człowieka nie
należą. A prezydent tego nie potępił. Cóż… my – każdy pojedynczy człowiek – mamy
prawo do wyboru swoich znajomych i swojego prezydenta. Natomiast my jako
społeczeństwo musimy pogodzić się z tym, że ci żyjący obok nas ludzie są tacy
sami jak my. No – może troszkę inni, i to właśnie stanowi o urodzie życia.
18 czerwca 2020