Maciej Pinkwart
Antygrawitacja
Kiedyś lubiłem spacery po mieście.
Najbardziej – po Paryżu, ale odkąd Paryż kulturowo odjechał na drugą stronę
Morza Śródziemnego, to nawet po Szczawnicy, Zakopanem czy, w ostateczności – po
Nowym Targu. Ale ostatnio, gdy ubieranie się przed wyjściem nad Dunajec
przypomina przygotowania do wyjścia astronautów w otwartą przestrzeń kosmiczną –
jakoś mi się chce mniej. W dodatku bliskość lotniska, działającego koło
rezerwatu przyrody, co samo w sobie jest już jakąś kosmiczną sprawą, powoduje,
że spacer nowotarski niebezpiecznie przypomina ostatnią wycieczkę George’a
Clooneya pokazaną w filmie Grawitacja.
Nie przypuszczam zresztą, żeby takie odloty były jakąś specjalnością stolicy
Podhala. Jak wiadomo nie wolno mi oddalać się od miejsca mojego internowania
dalej niż stanowią to przepisy. Tyle, że ja znam przepisy z wtorku, a może tak
być, że rozporządzenie środowe tę odległość zmieniło, a czwartkowe zamknie mnie
całkiem w domu albo w więzieniu. Albo przeciwnie – nowe przepisy pozwolą mi
pojechać do Białowieży, żeby zobaczyć żubra. Co prawda żeby zobaczyć żubra
wystarczy wejść do najbliższego marketu, ale nie wiem, czy wolno mi wejść do
marketu wracając ze spaceru, bo market najbliższy spacerowi nie jest marketem
najbliższym miejsca zamieszkania, w dodatku nie mieszkam w miejscu zameldowania,
a nie wiem, czy aktualny przepis ową bliskość sytuuje wobec statusu oficjalnego,
czy faktycznego. Boję się rano włączać radio, bo jeśli okaże się, że w nocy
obradował Sejm, to może czwartkowy przepis został zmieniony na poprzedni, z
wtorku, z tym, że do wtorkowego dodano kilka poprawek ze środy i wrzutkę z
przyszłego piątku, która w sobotę stanie się nową ustawą powołującą się na
przepis z poniedziałku zeszłego tygodnia. Albo z jakiegoś majowego czwartku.
Ponadto jest bardzo prawdopodobne, że między paragrafem 75 a 76 ustawy o ruchu
bezwizowym z Mongolią dopisano paragraf 22, głoszący że w polskich wyborach
prezydenckich ze względu na stan epidemii unieważnia się wszystkich kandydatów,
których nazwiska nie zaczynają się na literę D.
Stan chaosu w Polsce przekształcił się już w stan
chroniczny, podobnie jak stan epidemii, która wg czynników oficjalnych zostanie
z nami do końca roku. O którym roku myśli władza – dowiemy się po głosowaniu
korespondencyjnym, którego odkrytki już wydrukowała jakaś niemiecka spółka w
podbydgoskiej Brodnicy, która to Brodnica cechuje się pięknym pejzażem i
atrakcyjnymi obywatelkami. Miała drukować Państwowa Wytwórnia Papierów
Wartościowych, ale król Władysław Jagiełło ze stówki nie chciał przegrać w
popularności z obecnym prezydentem, którego pozycja w Pałacu Namiestnikowskim
jest tak mocna, jakby spaw wykonał mistrz blacharski używający różowych elektrod
rutylowych. Nie wiem co to znaczy, ale spaw jest podobno nie do ruszenia inaczej
niż przy pomocy młota pneumatycznego lub dźwigu budowlanego.
Obserwacja dźwigów budowlanych może być odświeżającą
odmianą po oglądaniu wicepremiera Sasina w telewizji. Na sąsiedniej budowie w
ekspresowym tempie postawiono dźwig na cudzej działce. Właściciele działki
zorientowali się po paru tygodniach, że im coś wyrosło i zaprotestowali, więc w
równie ekspresowym tempie dźwig rozebrano i postawiono 50 metrów dalej na
wschód. Dojazd do budowy odbywa się między zaparkowanymi samochodami sąsiedniego
osiedla, ale część maszyn dojeżdża ścieżką rowerową, którą na odcinku koło
budowy przemianowano na drogę osiedlową. Jedziemy od głównej ulicy po ścieżce
rowerowej, dojeżdżamy do budowy i nie zjeżdżając ze ścieżki wjeżdżamy na drogę
osiedlową, którą po 50 metrach opuszczamy wracając na ścieżkę rowerową. Pełen
odlot. Możemy jechać dalej bezpiecznie, pod warunkiem, że nie zderzymy się z
tłumem spacerowiczów, bo ścieżka rowerowa na dalszym odcinku jest także ścieżką
spacerową, przy której nie ma ani jednej ławki i ani jednego kosza na śmieci, co
stwarza dodatkowe atrakcje. Atrakcją czasów zarazy są też poruszające się
ścieżką rowerową samochody policyjne, które pilnują, żebyśmy nosili na polu
maseczki i nie gromadzili się w trawie, w której przedtem gromadziły się psy, bo
ścieżka rowerowo-spacerowo-osiedlowa jest również wychodkiem, gdzie wychodzimy z
psami.
Na odcinku byłej ścieżki rowerowej któregoś dnia pojawiło
się kilku panów z wiaderkiem białej farby, liniami oraz pędzlami i w try-miga
wymalowali stanowiska do parkowania. Zwiększyło to atrakcyjność tego miejsca, bo
tamże znajduje się wyjazd z podziemnego parkingu jednego ze starych bloków
osiedla oraz ze świeżo uruchomionego parkingu nowego bloku. Na pięćdziesięciu
metrach spotykały się więc samochody z trzech parkingów, rowerzyści, emeryci z
laskami i bez, spacerowicze z maskami i bez, mamy z wózkami i bez oraz psy ze
smyczami i bez. No i policja, z kogutem i bez. Po interwencji władz wspólnoty
mieszkaniowej białe pasy usunięto. Samochody parkują jak dawniej, tylko bez
pasów.
Tym, których to irytuje i dziwi,
warto przypomnieć, że entropia, czyli stopień chaosu każdego układu musi rosnąć.
Dowodem na to jest oczywiście i to, co widzę za swoim oknem, i to co widzę w
telewizji, i to, co oferuje nam teraz Polska, świat i wszechświat. Z tym, że
Polska, jak wiadomo, jest najważniejsza i tu chaos jest najwyższą wartością,
która pozwala nam pokonywać wszelkie problemy, jakie sami sobie stwarzamy.
Zarządzanie chaosem nie jest łatwe, podobnie jak buntowanie się przeciw
grawitacji, której brak skutkuje pełnym odlotem. O tym, jak bardzo jest to
nasze, polskie, świadczy też fakt, że grany przez Clooneya bohater filmu
Grawitacja nazywa się
Matt Kowalski.