Maciej Pinkwart

TUTAJ wersja video na YT.

Antygrawitacja

 

Kiedyś lubiłem spacery po mieście. Najbardziej – po Paryżu, ale odkąd Paryż kulturowo odjechał na drugą stronę Morza Śródziemnego, to nawet po Szczawnicy, Zakopanem czy, w ostateczności – po Nowym Targu. Ale ostatnio, gdy ubieranie się przed wyjściem nad Dunajec przypomina przygotowania do wyjścia astronautów w otwartą przestrzeń kosmiczną – jakoś mi się chce mniej. W dodatku bliskość lotniska, działającego koło rezerwatu przyrody, co samo w sobie jest już jakąś kosmiczną sprawą, powoduje, że spacer nowotarski niebezpiecznie przypomina ostatnią wycieczkę George’a Clooneya pokazaną w filmie Grawitacja. Nie przypuszczam zresztą, żeby takie odloty były jakąś specjalnością stolicy Podhala. Jak wiadomo nie wolno mi oddalać się od miejsca mojego internowania dalej niż stanowią to przepisy. Tyle, że ja znam przepisy z wtorku, a może tak być, że rozporządzenie środowe tę odległość zmieniło, a czwartkowe zamknie mnie całkiem w domu albo w więzieniu. Albo przeciwnie – nowe przepisy pozwolą mi pojechać do Białowieży, żeby zobaczyć żubra. Co prawda żeby zobaczyć żubra wystarczy wejść do najbliższego marketu, ale nie wiem, czy wolno mi wejść do marketu wracając ze spaceru, bo market najbliższy spacerowi nie jest marketem najbliższym miejsca zamieszkania, w dodatku nie mieszkam w miejscu zameldowania, a nie wiem, czy aktualny przepis ową bliskość sytuuje wobec statusu oficjalnego, czy faktycznego. Boję się rano włączać radio, bo jeśli okaże się, że w nocy obradował Sejm, to może czwartkowy przepis został zmieniony na poprzedni, z wtorku, z tym, że do wtorkowego dodano kilka poprawek ze środy i wrzutkę z przyszłego piątku, która w sobotę stanie się nową ustawą powołującą się na przepis z poniedziałku zeszłego tygodnia. Albo z jakiegoś majowego czwartku. Ponadto jest bardzo prawdopodobne, że między paragrafem 75 a 76 ustawy o ruchu bezwizowym z Mongolią dopisano paragraf 22, głoszący że w polskich wyborach prezydenckich ze względu na stan epidemii unieważnia się wszystkich kandydatów, których nazwiska nie zaczynają się na literę D.

Stan chaosu w Polsce przekształcił się już w stan chroniczny, podobnie jak stan epidemii, która wg czynników oficjalnych zostanie z nami do końca roku. O którym roku myśli władza – dowiemy się po głosowaniu korespondencyjnym, którego odkrytki już wydrukowała jakaś niemiecka spółka w podbydgoskiej Brodnicy, która to Brodnica cechuje się pięknym pejzażem i atrakcyjnymi obywatelkami. Miała drukować Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych, ale król Władysław Jagiełło ze stówki nie chciał przegrać w popularności z obecnym prezydentem, którego pozycja w Pałacu Namiestnikowskim jest tak mocna, jakby spaw wykonał mistrz blacharski używający różowych elektrod rutylowych. Nie wiem co to znaczy, ale spaw jest podobno nie do ruszenia inaczej niż przy pomocy młota pneumatycznego lub dźwigu budowlanego.

Obserwacja dźwigów budowlanych może być odświeżającą odmianą po oglądaniu wicepremiera Sasina w telewizji. Na sąsiedniej budowie w ekspresowym tempie postawiono dźwig na cudzej działce. Właściciele działki zorientowali się po paru tygodniach, że im coś wyrosło i zaprotestowali, więc w równie ekspresowym tempie dźwig rozebrano i postawiono 50 metrów dalej na wschód. Dojazd do budowy odbywa się między zaparkowanymi samochodami sąsiedniego osiedla, ale część maszyn dojeżdża ścieżką rowerową, którą na odcinku koło budowy przemianowano na drogę osiedlową. Jedziemy od głównej ulicy po ścieżce rowerowej, dojeżdżamy do budowy i nie zjeżdżając ze ścieżki wjeżdżamy na drogę osiedlową, którą po 50 metrach opuszczamy wracając na ścieżkę rowerową. Pełen odlot. Możemy jechać dalej bezpiecznie, pod warunkiem, że nie zderzymy się z tłumem spacerowiczów, bo ścieżka rowerowa na dalszym odcinku jest także ścieżką spacerową, przy której nie ma ani jednej ławki i ani jednego kosza na śmieci, co stwarza dodatkowe atrakcje. Atrakcją czasów zarazy są też poruszające się ścieżką rowerową samochody policyjne, które pilnują, żebyśmy nosili na polu maseczki i nie gromadzili się w trawie, w której przedtem gromadziły się psy, bo ścieżka rowerowo-spacerowo-osiedlowa jest również wychodkiem, gdzie wychodzimy z psami.

Na odcinku byłej ścieżki rowerowej któregoś dnia pojawiło się kilku panów z wiaderkiem białej farby, liniami oraz pędzlami i w try-miga wymalowali stanowiska do parkowania. Zwiększyło to atrakcyjność tego miejsca, bo tamże znajduje się wyjazd z podziemnego parkingu jednego ze starych bloków osiedla oraz ze świeżo uruchomionego parkingu nowego bloku. Na pięćdziesięciu metrach spotykały się więc samochody z trzech parkingów, rowerzyści, emeryci z laskami i bez, spacerowicze z maskami i bez, mamy z wózkami i bez oraz psy ze smyczami i bez. No i policja, z kogutem i bez. Po interwencji władz wspólnoty mieszkaniowej białe pasy usunięto. Samochody parkują jak dawniej, tylko bez pasów.

Tym, których to irytuje i dziwi, warto przypomnieć, że entropia, czyli stopień chaosu każdego układu musi rosnąć. Dowodem na to jest oczywiście i to, co widzę za swoim oknem, i to co widzę w telewizji, i to, co oferuje nam teraz Polska, świat i wszechświat. Z tym, że Polska, jak wiadomo, jest najważniejsza i tu chaos jest najwyższą wartością, która pozwala nam pokonywać wszelkie problemy, jakie sami sobie stwarzamy. Zarządzanie chaosem nie jest łatwe, podobnie jak buntowanie się przeciw grawitacji, której brak skutkuje pełnym odlotem. O tym, jak bardzo jest to nasze, polskie, świadczy też fakt, że grany przez Clooneya bohater filmu Grawitacja nazywa się Matt Kowalski.

 

 Poprzedni felieton

Inne komentarze