Tygodnik Podhalański nr 13, 26 marca 2020
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2020)
Maciej Pinkwart
Realizm magiczny
Literatura zawsze jest trochę nierzeczywista, choć
zbudowana z elementów rzeczywistości, tak jak domek z kart: karty są realne,
domek wygląda jak pałac, ale nie można tam wejść… Pisarz do tej realnej
nierzeczywistości wprowadza jeszcze magię: rozmaite cuda, czynione przez
niewiarę i beznadzieję są oczywistością każdego Macondo, które istnieje w nas.
Rząd, który już od pięciu lat nas kocha (no, może nie
wszystkich, bo nie wszyscy jesteśmy Chrystusami odpowiedniego sortu) i sprawia,
że jesteśmy szczęśliwsi, bogatsi i bardziej prawicowi, stanął przed problemem,
którego dotąd unikał: trzeba jeszcze uczynić nas zdrowymi. W następnej kadencji
pana Dudy staniemy się też młodzi i piękni.
Jeśli przeżyjemy.
Nasza służba zdrowia ma doskonałych lekarzy, ofiarnych
ratowników, świetnie wyszkolone pielęgniarki i kompetentną administrację oraz
sprzęt medyczny najwyższej jakości (dzięki, Jurek!) i tylko jedną wadę:
wszystkiego jest za mało, więc nie może nadążyć za wirusem. Rada na to jest
jedna: nie chorujmy. Żeby nie chorować – nie zarażajmy się. Żeby się nie zarażać
– nie wychodźmy z domu.
Więc nie wychodzimy.
Bez szkół jest lepiej niż ze szkołami, zresztą wiemy o tym,
że najlepszymi miejscami pracy są szkoły bez uczniów, pociągi bez pasażerów,
sklepy bez klientów i szpitale bez pacjentów, bez lekarzy, bez testów i bez
respiratorów. My, staruchy, zdziecinnieliśmy i jesteśmy jak Kevin: sami w domu.
Zakupy zrobią nam harcerze, którzy są w zdalnej szkole, albo krewni, którzy
wyszli i nie wrócili, w sklepach, gdzie niedługo nie będzie pracowników i
towarów, bo wszyscy zostaną w domu. Ale i tak jest Wielki Post. Możemy sobie
jedzenie zamówić przez internet, z dostawą na koniec kwietnia. Zjemy psy,
których nie będzie można wyprowadzać i koty, którym zabraknie żwirku i whiskas.
Nietoperzy i łuskowców nie zjemy. Wszyscy będziemy szyli maseczki dla szpitali,
produkowali żele antybakteryjne (wirus nie jest bakterią, ale może też się
wyżeluje), skręcali w garażach respiratory. Prezydent po sezonie narciarskim
odda swoje gogle. A co z tymi, co zachorują na żółtaczkę, dostaną zawału czy
wylewu, albo złamią nogę? Wyleczymy się kwarantanną…
W szkołach nauczanie zdalne - a jeśli ktoś nie ma
komputera? Albo jego rodzice już się kłócą o dostęp do sieci, bo pracują
zdalnie? Albo prąd mu wyłączą? Albo zaatakuje go wirus komputerowy? Zamknęliśmy
granice, ale nie całkiem. Niewykluczone, że wykopiemy fosę i postawimy
częstokoły, być może reaktywowana zostanie akcja otoczenia granic różańcem, ale
trzeba wyprodukować takie duże, co najmniej półtorametrowe. Wiara czyni cuda –
przy braku szczepionki i respiratorów tylko to się sprawdzi w naszym Macondo.
Trzeba dzień święty święcić – stwierdził prezes i dał się sfotografować pod
kościołem. Dlaczego nie umiem uwierzyć w szczerość tej deklaracji? Ani w
zapewnienia, że nic nam nie grozi i po 10 maja nie trafimy do urny? I że obecny
prezydent nie prowadzi kampanii, tylko okazuje miłość do ludu, poddanego
kwarantannie, która potrwa pewno do wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta? Potem -
choćby potop.
Marquez twierdził, że
mądrość przychodzi wtedy, kiedy nie jest już nam do
niczego przydatna… Czyli, po polsku mówiąc – po
szkodzie.
I tak udało nam się połączyć dwie koncepcje realizmu
magicznego: sto lat samotności z miłością w czasach zarazy.