Tygodnik Podhalański nr 5, 30 stycznia 2020
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2020)
Maciej Pinkwart
Naszym celem jest człowiek
Coraz rzadziej spieramy się z
poglądami, których nie akceptujemy: częściej atakujemy ludzi, którzy je
reprezentują. Celują w tym politycy rządzącej partii i ich hunwejbini, ale jest
to trend ogólnoświatowy. Poglądy Joe Bidena są dla Donalda Trumpa za trudne do
zrozumienia, zresztą poglądy nie mają znaczenie, tylko fakt, że być może Biden
będzie konkurentem Trumpa w wyborach, więc szuka haków na niego i jego syna. To,
co myśli marszałek polskiego Senatu na tematy gospodarcze, światopoglądowe czy
jakiekolwiek nie jest istotne, istotne jest to, że jego wybór uczynił wyłom w
monolicie jedynowładztwa Nowogrodzkiej, przez co Tomasz Grodzki stał się
symbolem oporu wobec walca drogowego, rozjeżdżającego w Polsce prawo i
sprawiedliwość, więc szczujnia i służby państwa PiS (dawniej: Polska) ogłaszają
casting na łapówkodawców marszałka. Niedawno Krystynie Pawłowicz, będącej
megafonem PiS-u zaczęto wytykać nie agresywność, czy merytoryczną błędność jej
wypowiedzi, tylko fakt, że na studiach należała do ZMS-u. Bywa i w pewien sposób
odwrotnie: prezesa tzw. Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską pan Kaczyński
chwalił nie za jej dogłębną znajomość prawa (no co, pożartować nie można?),
tylko za zalety,
przejawiane w salonie i w kuchni. Od razu mi się
spodobała, bo te opinie ugruntowują Leninowską tezę o kucharce, która może
rządzić komunistycznym państwem. No i też lubię dobrze zjeść i pograć w
salonowca.
Ta technika jest prosta, żeby nie powiedzieć – prostacka, przez co bez większego wysiłku może być zaakceptowana przez elektorat: do oceny poglądów czy programów politycznych potrzebna jest choć szczątkowa wiedza, a do wyrobienia w wyborcach odruchu nienawiści wobec przeciwników politycznych wystarczy, że się ich oskarży, potem opluje, wykluczy ze społeczności, do której adresujemy swój przekaz, wreszcie odczłowieczy – i już można ustawić go w charakterze celu na tarczy strzelniczej. Specjalizował się dotąd w tym prezes PiS-u. Teraz prezes jest na L-4, bo rehabilituje kolano (do wstawania z kolan trzeba mieć sporą ilość witaminy D w kościach, a jak się nie ma, to trzeba posiłkować się implantem), więc rolę tę przejął prezydent Duda, który usiłuje przelicytować swego odwiecznego szorstkiego przyjaciela Ziobrę. Ten nie trudził się, by polemizować ze złymi wyrokami sędziów, tylko donosił na nich jako na złodziei wiertarek, cudzołóżców czy piratów drogowych, jadąc równo po wszystkich członkach tej kasty, do której Ziobry nie przyjęto z uwagi na istotne braki osobowościowe. Andrzej Duda idzie dalej: nie zarzuca sędziom złego postępowania, tylko nazywa ich komunistami, postkomunistami, a ostatnio – uczniami komunistycznych profesorów. To świetnie trafia do elektoratu, który przecież nie zapyta, u jakich to profesorów uczył się pan Duda i czy aby jego sternik, pan Kaczyński nie obronił doktoratu za komuny jeszcze? Zresztą pan Duda robi wszystko dla ludzi, nawet opowiada wice, krzyczy na komuchów i prosi górników o pomoc (zapewne nie intelektualną?) w jego walce z sądami. Pomożecie? Pomogą, na pewno. Wielu z nich pewno jeszcze pamięta hasełko z lat niedawno słusznie minionych: Chcesz wyjść na ludzi, zapisz się do ZOMO.