Tygodnik Podhalański, 25 lutego 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Już postnie

 

Chciałem znowu wziąć udział w Karnawale Weneckim (już raz chciałem…), ale na ostatki delegacja prawników z Komisji Weneckiej przyjechała do nas na korepetycje do najwybitniejszych jurystów polskich. Prawników jużci mamy niezwykłych: Duda, Kaczyński, Piotrowicz i Pawłowicz – to nazwiska, które mówią same za siebie. Rozmowy z rządem były tajne, opozycja, jak zawsze, knuła po kątach, ale skończyło się szczęśliwie: prawnicy weneccy bezpiecznie powrócili nad Canale Grande, prawnicy polscy na Nowogrodzkiej i w stołówce sejmowej ogłosili swój kolejny triumf, a bilingi i nagrania z rozmów telefonicznych, oraz wykaz maili i przeglądanych przez komisarzy stron internetowych znalazły się na biurkach odpowiednich służb. Wenecjanie nauczyli się, że demokracja w Polsce ma się dobrze, bowiem do jej interpretowania partia rządząca ma mandat od społeczeństwa, który pozwała jej odlecieć, dokąd chce. Doskonale rozumiem motywującą rolę mandatu – sam kiedyś miałem mandat od straży gminnej za nadmiernie rozwijanie skrzydeł w Witowie, gdzie sfotografował mnie jakiś aparat, schowany w kuble od śmieci za stodołą szwagra.

Ale radary straży gminnej odebrali i trzeba teraz zarabiać na złym parkowaniu, co oznacza czas chudy, żeby nie powiedzieć - postny. Karnawał przegrał wojnę z postem, a każdy post teraz jest starannie czytany przez straż państwową. Zima już prawie za nami i choć do letniego czasu został jeszcze prawie miesiąc, to już można ogłosić, że tak ciepłym wizerunkiem nie mogła się poszczycić żadna z dawniej rządzących ekip. Zmiany klimatyczne spowodowały całkowitą klęskę naszych narciarzy skaczących, biegających i strzelających, jak również łyżwiarzy, a przy okazji tenisistów i szczypiornistów, ale za to przyznaliśmy się do jedynej białej tenisistki, która pobiła Serenę Wiliams. Andżelika Kerber ma paszport niemiecki i polski, więc jakby znów wygraliśmy. I to zarazem nad Afroamerykanką, jak i nad Niemcami, bo Andżelika to nie Andżela i trenuje w piastowskim Puszczykowie, na kortach zbudowanych przez jej dziadka, niewątpliwie potomka powstańców wielkopolskich.

Zakopane znów przyciągnęło tysiące narciarzy, którzy uprawiali podnoszenie niewielkich ciężarów w restauracjach, zajmowali się surwiwalem na Krupówkach i tłumnie stawali się klientami TOPR-u, udowadniając, że w Tatrach źle działa odśnieżanie i sprzątanie lodu ze ścieżek turystycznych. Na zimie ewidentnie skorzystała kultura, zwłaszcza w czasie znakomitego festiwalu kolędowego w zakopiańskich kościołach. Festiwal odbywał się już po raz siódmy, więc został ogłoszony sukcesem obecnego, działającego od roku burmistrza. To miłe, że u nas na Podhalu wykazuje się wyższość kontynuacji nad zmianą, nie zawsze dobrą… Na zimowych zakopiańskich koncertach, spotkaniach i wernisażach bywali ci co zawsze, obrazki na szkle pokazano nawet u pana prezydenta w Warszawie, gdzie też byli ci co zawsze. Prezydent zrewanżował się bytnością na imprezach w Zakopanem, czyli tam, gdzie zawsze bywają prezydenci.

 

Poprzedni felieton