Tygodnik Podhalański, 1 stycznia 2015
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)
Maciej Pinkwart
Puste miejsce przy stole
Sporcjowany i podsmażony trupek karpia przyozdabia półmisek, pierogi dochodzą w piekarniku, barszczyk zalał bluzeczkę cioci Marysi: spierze się, zupka grzybowa wypróbowana wczoraj na wujku Tadziu: przeżył, sianko ze sprawdzonego źródła: nikt nie używał go w niecnych celach, opłatek doniósł w ramach współpracy sąsiedzkiej pan Janek: co łaska plus VAT. Dzieci boją się nawet spojrzeć na prezenty, bo jak tylko Święty Mikołaj wywalił je z worka i uciekł, podwijając tatowe spodnie powyżej łydek, żeby nie wystawały spod czerwonej komży – powiedziało się, żeby dotykały, bo fanty znikną. Na razie wierzą.
Pies zamknięty w pokoju gościnnym, siedzi na walizce cioci Marysi i wyje. A co ma robić przy tylu smacznych zapachach? Wyje, to wyje, jak to pies. O północy dopiero będzie wył jak człowiek. Na szczęście to tylko bajka, to mówienie ludzkim głosem w Wigilię. Dopiero byśmy się dowiedzieli interesujących informacji o tym, co robi mama, jak tato jest w pracy i dokąd idzie tato, kiedy wychodzi z psem na spacer. Ale niech ciocia pieska nie przekupuje kostkami z jutrzejszego schabu – nic nie powie. O północy w Wigilię nawet mało który człowiek jeszcze mówi ludzkim głosem.
Ciasta stoją na łóżku w pokoju rodziców, tam nawet babcia od paru lat nie zagląda, co najwyżej po północy, kiedy jej całkowicie obecnie bezcielesną sylwetkę widuje tylko pies i kanarek. Jakiś czas temu mamusia, zirytowana ciągłym wchodzeniem teściowej bez pukania do małżeńskiej sypialni z pytaniem, czy tatuś umył ząbki przed snem, zrewanżowała się jej niezapowiedzianą wizytą w środku nocy, w białej szacie, z pożyczoną w Zieleni Miejskiej kosą. Teraz mama nosi na cmentarz kwiaty i znicze nawet przed Wigilią; rodzina jest najważniejsza.
Tegoroczny makowiec zawiera masę składającą się z jednej czwartej z maku, a w trzech czwartych z konfitury żurawinowej, co pozwoliło wujkowi Tadziowi ochrzcić go świątecznym suplementem diety urynalnej. Eksperymentalny sernik, wykonany na bazie bryndzy z pewnością trafiłby do gustu nawet Babci Krzysia, ale został odrzucony w fazie prób przez domową kontrolę jakości i ozdobił osiedlowy śmietnik. Kutia, zakupiona przez ciocię Marysię we Wrocławiu, ma chorągiewkę z napisem pamiątka ze Lwowa, co pozwoli na wigilijny patriotyzm. Ośmioletni Jaś nielegalnie ściągnął z Chomika pół gigabajta kolęd, które teraz puszcza z tabletu, czekając na rozdawnictwo prezentów. O dwa lata starsza Małgosia ma nadzieję, że wśród paczek znajdzie się sztuczna sowa Ferbi, powtarzająca jak papuga ostatnio wypowiedziane słowa. Najciekawsze są słowa wujka Tadzia. Dwudziestoletnia Madzia przebrała się za śnieżynkę w czerwonym super-mini, co wywołuje u wujka Tadzia sielankowe myśli o sianku i pastereczkach.
Mama dostawia w ostatniej chwili nieco uszczerbiony talerz dla niespodziewanego gościa. Tato bierze do ręki opłatek i wstaje do życzeń.
Dzwonek do drzwi. Rodzina udaje, że nikogo nie ma w domu.
Kobieta w zaawansowanej ciąży idzie szukać innego miejsca.