Zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

18 sierpnia 2016

Jesienne róże

 

Tutaj wszystko, co niemiłe, przychodzi szybciej, a to na co czekamy z wytęsknieniem - później, albo w ogóle. Ale narzekać nie ma co - tak jest, i tyle. Można się pocieszać, że jesień w Tatrach jest piękna, słońce - jeśli jest - przygrzewa równie ciepło jak latem, a wełnianka  przekwitłej wierzbówki ma tyle uroku, co herbaciane róże, stojące na fortepianie. Nie ma, ale tak się ładnie snuje po  łąkach...

Wydarzeniem minionego tygodnia, a może nawet kończącego się lata, był pierwszy Zakopiański Festiwal Literacki, połączony z targami książki, odbywającymi się w dniach 12-14 sierpnia 2016 na płycie placu Niepodległości, gdzie ustawiono wielki, prostokątny namiot, wewnątrz którego znalazły się estetycznie i funkcjonalnie wykonane stoiska dla 22 wydawnictw - w tym Wydawnictwa "Wagant", gdzie przez trzy dni, po 9 godzin dziennie męczyła się Renata Piżanowska (wspomagana kilkakrotnie przez wolontariuszkę Danutę Wojak-Szczerbową). Formalnie organizatorami imprezy były władze miasta (otwierał burmistrz Leszek Dorula, ozdabiała swoją osobą wiceburmistrz Agnieszka Nowak-Gąsienica), Miejska Biblioteka Publiczna i Zakopiańskie Centrum Kultury, ale największy trud organizacyjny musiała wziąć na siebie Biblioteka i trzeba powiedzieć, że jej pracownicy urządzili wszystko znakomicie. Poza targami, ważną częścią imprezy były spotkania z pisarzami, którzy dziwnym przypadkiem wystąpili w trzech ligach. W zaproszeniach i programach, rozsyłanych przez władze miasta i Centrum Kultury, wymieniono autorów, zaliczonych do "Szczytów Literatury". W programach, sygnowanych przez Miejską Bibliotekę Publiczną, poza tym lepszym sortem, znaleźli się także autorzy zapewne mniej znani, a może gorsi. I była jeszcze trzecia liga - autorzy, których nie było w żadnych programach, ale doproszono ich już w trakcie trwania imprezy. Drugi i trzeci sort miał spotkania w czytelni pod chmurką, jaką zorganizowano na placu Niepodległości, gdzie słuchacze siedzieli w słońcu na leżakach (niektórzy tamże polegiwali, część siedziała na ziemi, ławkach i na brzegach baseniku koło fontanny), a autorzy jak sybaryci zapadali się w wygodnych kanapach. "Szczyty literatury" spotykały się z publicznością w Miejskiej Galerii Sztuki, Bibliotece i w willi "Czerwony Dwór".

Poważnym faux-pas było to, że oficjalnym i jedynym partnerem imprezy było wydawnictwo "Czarne", a w miejskich programach można było wyczytać, że w ten sposób obchodzone jest 20-lecie jego istnienia. Dlaczego faux-pas? Bo współorganizatorem (a bodaj i inicjatorem) spotkania wydawnictw było jedno z wydawnictw, preferowane i rozpieszczane nad wyraz - co jednak nie przełożyło się na jakieś nadzwyczajne osiągnięcia tej firmy w namiocie targowym.  A spotkanie jubileuszowe wydawnictwa "Czarne" okazało się niezbyt udane, co stwierdzam na odpowiedzialność piszącej o tym w "Tygodniku" Beaty Zalot, bo sam na nim nie byłem. Chyba, że ideą tego pomysłu jest to, by co roku inne wydawnictwo było numero uno, zapraszając inne jako swoich gości. Hm, zobaczymy za rok.

W czasie mojego spotkania na Festiwalu mówiłem o pisarzu, który nie miał szczęścia być wydawany w "Czarnym", zresztą jak na tę oficynę był z pewnością za mało ambitny, ale za to był dość znany w świecie, może nawet bardziej niż uczestnicy "Szczytów Literatury", a na przełomie XIX i XX wieku stał się jedną z najważniejszych i najbardziej symbolicznych dla Zakopanego postaci - o Henryku Sienkiewiczu. Było sporo osób, wielu mi nie znanych - choć znajomych było mi ogromnie miło zobaczyć, cieszę się, że byliście!-  czasu było mało, ale potem można było jeszcze przy stoisku "Waganta" podyskutować i o "Heniu", i o "Wiciu" - jak pieszczotliwie czytelnicy nieraz nazywali bohatera wciąż cieszącej się popularnością książki Wariat z Krupówek.

Spotkania na placu Niepodległości świetnie prowadził aktor Teatru Witkacego Krzysztof Najbor, który przez trzy dni był świetnym gospodarzem całej targowej części imprezy, rekomendował wszystkie wydawnictwa, przeprowadzał "lotne" wywiady, czytał wiersze, opowiadał anegdoty i stwarzał świetną, kulturalną, a zarazem niewymuszoną atmosferę spotkania ludzi, których łączy książka. Szkoda, że w oficjalnych relacjach z imprezy pominięto jego ogromną rolę i trud.

Pogoda nie sprawiła większych kłopotów - tylko pierwszego dnia było dość chłodno i wietrznie, potem było coraz lepiej. Okropny był tylko dojazd, bo tradycyjnie w sierpniowy tzw. długi weekend wszystkie drogi do Zakopanego były zakorkowane do imentu, przez Bukowinę nie było sensu jechać, bo tam były "Sabałowe Bajania", droga przez Czarny Dunajec dawała największe szanse, ale już koło Doliny Kościeliskiej wpadało się w korek, ciągnący się aż do centrum Zakopanego. Wymyśliłem więc dla siebie (nie mogłem na Targach być cały czas, choć Renatka mobilizowała mnie do przyjeżdżania, bo wiele osób chciało, żebym im podpisywał książki) drogę na skróty. Zupełnie bez korków, za to w inny sposób ekstremalną. Ale polecam, dla miłośników prawdziwego Podhala i ostrych wspinaczek samochodowych. Mianowicie była to droga w poprzek Gubałówki: z Nowego Targu do Rogoźnika, tam skręt w Stare Bystre, tędy do Miętustwa w Cichem, potem do Ratułowa i Nowego Bystrego, gdzie przy rozwidleniu (główna droga prowadzi przez Ząb na Poronin) trzeba było skręcić lekko w prawo na Słodyczki i jadąc ostro i po "agrafkach" pod górę, skrajem Dzianisza do parkingu między Pająkówką i Butorowym, po czym ostro w dół, przez Salamandrę do Kościeliska. Tam Drogą Junaków koło Hotelu Kasprowy i zaraz za nim ostro w dół przez Sobczakówkę do ul. Kościeliskiej. Jeśli będzie korek, to już niedługo, bo zaraz potem trzeba skręcić w Stolarczyka, i Kasprusiami koło Atmy do Orkana, skąd już ledwie kilkaset metrów do placu Niepodległości.

A parkowałem bez najmniejszego problemu na placu, obok namiotu.

Słowem - impreza bardzo udana i mam nadzieję, że wejdzie na trwałe do kalendarza zakopiańskiego. W początku lat 80-tych ub. w. Zakopiański Oddział PTT organizował kilkakrotnie Kiermasz Książki Górskiej w Dworcu Tatrzańskim, z udziałem kilku wydawnictw i ze spotkaniami z kilkunastoma autorami i była to inicjatywa bardzo dobre przyjmowana przez zakopiańczyków i turystów. W tym roku podobało mi się także to, że jedno ze stoisk oddano prywatnemu (no-name...) antykwariuszowi wydawnictw górskich, co pozwoliło wielu osobom uzupełnić swoje kolekcje biblioteczne. Bo wbrew pozorom ludzie kupują książki i sporo czytają. Nie jest to, oczywiście lepszy sort elektoratu partii, która w swoim programie ma dekonstrukcję dotychczasowych elit, a więc przede wszystkim inteligencji, ale to chyba nikogo z bywalców targów nie urażało.

 

*

12 sierpnia 2016 rano skończyłem pisać książkę Zakopane Henryka Sienkiewicza. Tego samego dnia wydrukowałem, dałem do oprawy i po południu na Targach Książki, podczas wywiadu na temat działalności Wydawnictwa "Wagant", który na żywo przeprowadzał z Renatą i ze mną Krzysztof Najbor, wręczyłem wydruk kompletnie zaskoczonej Renatce. Zapowiedziała publicznie, że książka ukaże się przed 100-leciem śmierci Sienkiewicza, czyli pewno w listopadzie 2016. Jaka jest duża, widać na zdjęciu, dla porządku dodam, że ma ok. 370 stron przeliczeniowych, czyli pewno z 350 stron w druku w formacie B-5. Plus ilustracje z epoki.

 

*

Nie mogę nie napisać tego post scriptum. Nareszcie Dobra Zmiana dotarła i na Podhale, a konkretnie do Podhalańskiej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Targu. Otóż nowym rektorem tej uczelni wybrano księdza: profesora, pułkownika, kapelana Wojska Polskiego, dziekana Dekanatu Wojsk Specjalnych - Stanisława Gulaka. Jednym z głównych zadań, jakie Jego Magnificencja (obejmie stanowisko od 1 września 2016) widzi przed swoją uczelnią, jest rozwinięcie - w ramach wydziału polonistyki - specjalności dziennikarskiej.

Nareszcie!

 

Poprzednie nowinki

Powrót do strony głównej