Zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

21 lipca 2016

Wiadomości z domu wariatów...

 

Otóż wiadomości takich nie będzie, bo to jest bez sensu. Ostatni wariat, o którym było warto pisać, to Wariat z Krupówek. Napisałem i bedzie. Poza tym - do kogo mam to pisać? Ci, co wchodzą na moją stronę w celach innych, niż po to, żeby mi zaszkodzić i wykazać swoją małość poprzez rzekomą przewagę nad moją nieumiejętnością bronienia się przed tym - zazwyczaj podzielają moje poglądy i są tak samo dobrze jak ja poinformowani o tym, co się dzieje. Tamtych pozostałych przekonywać nie ma po co, bo są doskonale immunizowani na wszelką wiedzę pochodzącą z zewnątrz. W ogóle na jakąkolwiek wiedzę - opierają się tylko na instrukcjach. Jeśli ich nie ma - to albo się całkiem gubią i i z obłędem w oczach popadają w ślinotokowy bełkot (casus: min. mgr Zalewska...), albo przeginają w chęci sprostania oczekiwaniom (casus: min. mgr Błaszczak). Tłumaczyć pani minister, że nie wypada tak wypadać to zadanie bez sensu. Tłumaczyć panu ministrowi, że publiczne uważanie Francuzów za idiotów, bo nie potrafili wyrzucić ze swego kraju kultur i tradycji innych niż chrześcijańska - jest wprost niechrześcijańskie. W to, że pan mgr historii nie wie o tym, że od Quatorze Juliett A.D. 1789 są już inne priorytety niż przedtem - nie wierzę, ale wierzę w to, że elektorat jego prezesa tego nie wie, więc warto aranżować takie minuty nienawiści. Jestem też głęboko przekonany, że elektorat ten ma jasną i skuteczną receptę na rozwiązanie problemu terroryzmu, sugerowaną zresztą przez pana ministra: otóż trzeba wyrzucić z Europy wszystkich tych pieprzonych "islamistów" i innych brudnych i wszawych uchodźców, którzy roznoszą pierwotniaki i się wysadzają. Pomysł zasadniczo jest dobry, ale tylko dla tych, którzy lubią zoo: w klatce z wilkami muszą być tylko wilki, w klatce z sarnami - sarny. W lesie już nie ma tak dobrze, a idea życia w klatce jakoś mnie nie pociąga.

Po drugie - elektorat pana prezesa nie umie liczyć, co zresztą wydaje się być również cechą programu gospodarczo-społecznego obecnego rządu.  Nie wiem, ilu muzułmanów jest teraz w Europie (z Turcją, Albanią, Kosowem i Bośnią?). Ale w samej Francji już się to da w przybliżeniu obliczyć. Tylko - kto jest muzułmaninem, a kto nim nie jest? Czy tylko liczyć takich, którzy co piątek chodzą do meczetu, modlą się w kierunku Mekki pięć razy dziennie, noszą chusty i nie golą brody? To takich jest znikoma liczba. Czy może takich, którzy przybyli kiedyś do Francji z Afryki, z dawnych kolonii, co dawało im automatycznie obywatelstwo metropolii, lub z francuskojęzycznych potomków dawnych Franków, którzy zmieszawszy się z ludnością arabską tworzyli niekiedy nawet większość populacji Libanu czy Syrii? A może wszystkich Arabów, mieszkających we Francji? Osób, oficjalnie deklarujących wyznanie muzułmańskie jest we Francji nieco ponad milion. Osób pochodzenia arabsko-afrykańskiego - ponad 8 milionów. Jak, zdaniem pana ministra i wyznawców obecnie panującej w Polsce religii pislamskiej, można by ten problem rozwiązać? Bo w takich liczbach pogubiliby się nawet tak skuteczni wyznawcy "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" - w Holocauście  zginęło mniej niż 6 milionów Żydów. W II wojnie światowej Polska straciła 6 milionów obywateli.

Można ich, oczywiście, wsadzić w coś - najlepiej może w bydlęce wagony towarowe? - i wywieźć. W czasach okupacji sowieckiej wywieziono na Syberię kilkaset tysięcy Polaków. Niemcy w takich wagonach przewozili więźniów do obozów zagłady. Do Auschwitz - 150 tys. Polaków i ponad milion Żydów z całej Europy. Jeden transport zazwyczaj składał się z 30 bydlęcych wagonów, do każdego upychano po ok. 100 osób. Czyli 3 tysiące osób na pociąg.

Dlaczego przypominam tamte straszne czasy? A dlatego, że to się - przepraszam pana ministra i wyznawców - kojarzy. I żeby wykazać, że pozbycia się niechcianych ludzi nie zdołali dokonać nawet tak świetnie zorganizowani przestępcy, jak niemieccy naziści i radziecka NKWD. To jak można tego wymagać od takich rozchwierutanych żabojadów, którzy tolerancję i rozdział religii od państwa mają nie tylko w konstytucji, ale i w tradycji? Żeby wywieść z Francji niechcianych osób obcego pochodzenia (nie mówię o Polakach!), trzeba by najpierw pozbawić ich francuskiego obywatelstwa, a potem podstawić 2.667 pociągów z bydlęcymi wagonami. A ponieważ trzeba by jakoś ich dostarczyć za morze, może lepiej użyć samolotów? To tylko ok. 35.000 boeingów. A może nieco ponad 5.000 promów?

Zapewne wielu wyznawców naszego proroka wolałoby rozwiązanie ostateczne, ale choć jest ono znacznie bardziej spektakularne, to jednak dość głośne i kosztowne. I nie bardzo wiadomo kto miałby całą tę akcję przeprowadzić, jako że odsetek teoretycznych muzułmanów we Francji wynosi tylko 7 % całej populacji, to w armii i policji zapewne sięga 50 %...

Jest jeszcze jeden kłopot: prawie 40 % społeczeństwa francuskiego deklaruje się jako ateiści. Są wśród nich osoby "pochodzenie" katolickiego, protestanckiego, judaistycznego i muzułmańskiego. Ci też są dramatycznie niepewni, w dodatku jest wśród nich sporo wyznawców LGBT. Co więcej - we francuskiej piłkarskiej drużynie narodowej, nie mówiąc już o klubach liczba osób o ciemniejszej niż tradycyjnie europejska skórze sięga pewno 90 %. I jak tu ich eksterminować! A przecież, jeśli nawet jeszcze się nie wysadzają, to strzelić, nawet w okienko, potrafią...

No, i jak dziś samopoczucie? Za kilkanaście dni rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego? Uda się w Waszej klinice przekształcić je w Powstanie Smoleńskie? O, przepraszam - Państwo zdaje się zajęci... Zanim przybędą do pana ministra wojny i naczelnego wodza Macierewicza wezwani na apel szeregowi powstańcy, a może nawet generałowie (asystent pana ministra może ich w jednej chwili zdegradować do stopnia szeregowca, albo i niżej...) pewno zechcecie państwo posilić się dostarczonymi przez dr. Ziółkowskiego świeżymi paróweczkami smoleńskimi, bo a nuż znów popękają? Są to, oczywiście, ostatnie paróweczki hrabiego Barry Kenta, których nie zdążył ukraść dziedzic Tusk-Pruski.

A na terapii zajęciowej po śniadanku - obowiązkowe malowanie kolorowymi kredkami na chodniku przed ministerstwami oświaty, spraw wewnętrznych i wojny (dawniej - obrony). I na Nowogrodzkiej.

To tyle na pożegnanie.

 

Poprzednie nowinki

Powrót do strony głównej