Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

25 lutego 2016

Lutość

 

Luty to najprzyjemniejszy miesiąc w roku, bo zawiera w sobie sporo imienin i urodzin moich przyjaciół, obchodzonych godnie i uroczyście przeważnie przy pomocy SMS-ów i telefonów. Kiedyś nazywaliśmy to Dekadą Waganta, choć po prawdzie trwała ona więcej niż kwartał, kiedy to oblewaliśmy uroczystości osób związanych z naszym uniwersyteckim Teatrem Małych Eksperymentów "Wagant": w sumie nie było kiedy wytrzeźwieć od urodzin Krysi 17 stycznia po imieniny Wojtka, 23 kwietnia. Co co mnie, na imieniny w tym roku dostałem nawet trzy kartki pocztowe, takie ze znaczkiem, co jest zapewne podzwonnym dla korespondencji, która właśnie za sprawą nowej polityki ekonomicznej (NEP był wprowadzany na wschód od Bugu w latach 1921-1929, u nas dopiero teraz) zapewne przejdzie ostatecznie do historii. Nie przypadkiem wiadomość o tym, że za listy płacić będziemy teraz po dwa złote (priorytet - 2,5), a paczki zdrożeją o ponad 3 złote przyszła do nas wkrótce po ogłoszeniu planu wicepremiera Morawieckiego, który zapowiada zrównanie naszego standardu ze standardem zachodnim jeszcze w tym tysiącleciu. Radzę się spieszyć z emigracją: wicepremier zapewne ma jakieś przecieki informacyjne, które zapowiadają, że na Zachodzie spodziewana jest jakaś straszliwa recesja.

Dobra zmiana wypowiedziała też walkę prywaciarzom i drobnym kapitalistom lokalnego chowu. Jest to zapewne zmiana w stosunku do zmiany, gdyż początkowo zapowiadano wysysanie kapitału z kapitalistów wielkich i  zagranicznych. Lokalni drobni handlowcy cieszyli się z zapowiedzianego grablenia zagrablennowo, ale teraz już protestowali w Warszawie, bo małych łatwiej się obrabia niż dużych. Dziś dostaliśmy wiadomość, że krakowska władza zapowiedziała cofnięcie dotacji dla prywatnych żłobków, wskutek czego opłata za dziecko wzrośnie do ok 1200 zł miesięcznie. Łups prywaciarzy po kieszeni! Idzie wiosna, pewno trzeba będzie się zabrać za badylarzy. I bardzo dobrze, niech wiedzą, że dziecko to duża odpowiedzialność, więc trzeba dobrze się zastanowić, zanim wystawi się polisę na 500 złotych. Plus. A właściwie minus, ale są to tak zwane plusy ujemne.

A propos, nareszcie się dowiedzieliśmy, że Bolek to Bolek, bo zaświadczyła o tym najbardziej dla obecnej władzy wiarygodna instytucja, z którą nawiązano ostatnio przyjacielską współpracę - komunistyczna Służba Bezpieczeństwa. O sile tej współpracy świadczy fakt, że działa ona nawet w ćwierć wieku po tym, jak przestała istnieć, a większość jej zasobów trafiła do najbardziej patriotycznej instytucji, jaką jest Instytut Pamięci Narodowej (są też w użyciu inne rozwinięcia tego skrótu, ale z uwagi na zagrożenie inwigilacją Internetu ich nie przytaczam), zaś największym autorytetem historycznym, archiwistycznym i zapewne moralnym stał się w Polsce nie żyjący już od przeszło trzech miesięcy szef SB, gen. Czesław Kiszczak, działający pośmiertnie za pośrednictwem swojej wdowy, która podobno zawsze chciała być celebrytką i pokazywać się na ściance, więc teraz telewizje filmują ją na tle ścianki jej domu. Władze IPN upubliczniły wiedzę na temat zawartości sześciu worków z dokumentami, odebranymi pani wdowie dość wybiórczo - na pewno zupełnie przypadkiem na początku trafiły na teczkę Wałęsy i nie badając jej autentyczności pokazały ją dziennikarzom. Nie, to nie znaczy oczywiście, że teczka nie jest autentyczna, nawet prezes IPB powiedział, że miał ją, a nawet jej zawartość w ręku pewien archiwista i stwierdził, że na pierwszy rzut oka dokumenty sprawiają wrażenie autentycznych. Grafologa zatrudni się potem, jak już cały gnój, rzucany przez członków rządu i rządowych dziennikarzy pokryje Wałęsę ze szczętem. Wtedy dopiero się sprawdzi, czy to nie falszywka. Na razie zaś jest tak, że jak zwykle najwięcej do zarzucenia ludziom, którzy coś złego robili w przeszłości (kiedyś do prasy trafiła informacja, że Wałęsa w zawodówce pobił się z kolegą! co za hańba dla laureata pokojowej nagrody Nobla!) mają ci, co ani w przeszłości, ani teraz, ani nigdy nie zrobili nic, bo zawsze byli i będą nikim, żeby nie wiem jakie stanowiska zajmowali i jakie tytuły "Człowieków" Roku otrzymywali. A ich teczki - z całą pewnością - zostały sfałszowane, i lojalki, i legitymacje członków ORMO z 1982 r... A propos Nobla: wielcy polscy patrioci zamierzają wystąpić do Komitetu Noblowskiemu, żeby Polakowi tę nagrodę odebrać. A inni patrioci, żeby odebrać imię Wałęsy gdańskiemu lotnisku. No i wiadomo, czyje ma ono zostać, prawda? Zagwarantowany odlot, przynajmniej w jedną stronę...

A Wałęsa jest wielkim bohaterem nie tylko Polski, ale i świata, cokolwiek by złego i głupiego nie zrobił, powiedział, napisał czy podpisał. I żadna opluwka tego nie zmieni. I wcale nie dlatego, że był dobrym prezydentem, bo nie był. I nawet nie dlatego, że stanął na czele strajku w Stoczni, choć jakoś inni, których tam przecież było pełno - ani się nie kwapili, ani się nie pchali wówczas na jego miejsce, którego zajmowanie groziło po prostu śmiercią. Ani nawet nie dlatego, że doprowadził do Okrągłego Stołu, bo to bez Kiszczaka i Jaruzelskiego, biskupa Orszulika, Kuronia i Michnika by się nie udało. Ale z jednego prostego powodu: to jego charyzma doprowadziła do powstania 10-milionowego ruchu antykomunistycznego i propaństwowego zarazem, którego mit trwa w świecie do dziś. I potem, kiedy Generał w ciągu jednej nocy zlikwidował cały ten karnawał, Wałęsa przetrwał, nie u mamusi za szafą, tylko w więzieniu, stanowiąc symbol tego co było i nadziei na to, co będzie. Wałęsa plus - dla mnie - najwybitniejsi tamtych czasów: Frasyniuk, Bujak, Janas. I żadne Bolkowania w przeszłości tego faktu nie zmienią.

Oczywiście, mogą sobie różni współcześni aktywiści opowiadać dyrdymały, że wcześniejsze uwikłanie we współpracę z SB (jeśli w ogóle miało miejsce) dało komunistom możliwość szantażowania Wałęsy i manipulowania nim tak, jak chcieli. Minister Waszczykowski (najważniejszy obecnie polski dyplomata, przemawiający do świata w naszym imieniu!) pozwolił sobie nawet powiedzieć, że Wałęsa był prawdopodobnie marionetką w rękach Kiszczaka. Co prawda, o byciu marionetką współczesny rząd wie wszystko, ale każe nam to pomyśleć: co za perfidia tamtej władzy: rękami swoich agentów komuna sama się obaliła i wypchnęła do władzy swoich przeciwników: niech się, k...., udławią i pozagryzają przy żłobie.

OK, Wałęsa nigdy nie był moim idolem, ale idol to się dobrze sprawdza w takim programie telewizyjnym. Moralność i uczciwość? W polityce liczy się raczej skuteczność i osiąganie zamierzonych celów. Moralność i uczciwość... No to przeanalizujcie w wolnej chwili moralność i uczciwość takich naszych niekwestionowanych (może na razie?) bohaterów narodowych jak Bolesław Chrobry, Kazimierz Wielki, Tadeusz Kościuszko czy Józef Piłsudski. Wobec nich Wałęsa wydaje się być człowiekiem z kryształu.

Ale nie, człowiekiem z kryształu jest dla obecnych władz Józef Kuraś "Ogień". I nie chodzi mi o to, co o nim mówił w Waksmundzie jeden minister i w Zakopanem jakiś ksiądz z "mieczykiem Chrobrego" na rękawie. Minister mówił i mówi wciąż takie rzeczy, że trafią one do annałów medycznych, do teczki pod tytułem "Psychiatria władzy". O księdzu spod baru FIS ani wspominać nie warto, bo powinna się nim zająć prokuratura. Ale chodzi mi z jednej strony o pamięć pomordowanych ofiar różnych bohaterów wyklętych, których potomkowie wciąż żyją i czytają, że ich ojcowie czy dziadowie zostali zabici w słusznej sprawie, albo też są to drzazgi, które odleciały, kiedy bohater rąbał ludzi jak drwa. I o tych rozmaitych harcerzy, ogłupionych czy koniunkturalnych nauczycieli, działaczy lokalnych i zwykłych ludzi, którzy podświadomie łykają wszystko, co mówi władza i telewizja. Gadanie głupot przychodzi łatwo, zwłaszcza, gdy zaspokaja się potrzeby współuczestnictwa w wendetcie. Ale ich odkręcanie trwa niekiedy przez stulecia, a prawda - nie ta, która wyzwala w ludziach najniższe instynkty i stadne, żeby nie powiedzieć: trzodne reakcje, tylko zwykła, obiektywna prawda - może nigdy się nie przebić przez nawarstwione pokłady zakłamania, wygodnego dla aktualnej władzy i omijanego przez władze nieaktualne: już czy jeszcze. Casus Bolesława Śmiałego jest tu wymownym przykładem.

A luty jest fajny także i przez to, że jest to miesiąc, w którym jest najbliżej od pierwszego do pierwszego. Zaś lutość to w gwarze góralskiej miłosierdzie, litość. Więc z politowaniem patrzmy na bohaterów tegorocznego lutego.

 

Poprzednie nowinki

Powrót do strony głównej