Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

 

8 sierpnia 2015

 

Upał

 

Największy upał w zasadzie przesiedziałem w domu, głównie robiąc kolejną korektę "Wariata z Krupówek" i przygotowując następne odcinki reportażu z Rodos. Mało wychodziłem, rzadko włączałem telewizor, nie wznosiłem okrzyków "niech żyje" ani "precz", w zasadzie nie uczestnicząc w ceremonii Habemus Dudam, jak to celnie określiła prof. Joanna Senyszyn. Nowemu prezydentowi życzę jak najlepszego pełnienia swojej funkcji, w zgodzie z tą konstytucją, którą teraz mamy, w ramach tych uprawnień, które ona mu nadaje. Jest on jedynym obecnie prezydentem urzędującym, tym samym jest również moim prezydentem - i chciałbym, by działał również na moją rzecz... Słuchałem fragmentów jego przemówienia w Sejmie - Duda mówi ładnie, przekonywująco i dość rzeczowo, wygląda dobrze i zapewnia o chęci do zgody i współpracy z rozmaitymi ugrupowaniami. Ale tak zawsze mówią ci, którzy już do władzy doszli - ci, którzy są w opozycji zwykle dążą do kłótni i obalenia władzy. Takie ich zbójeckie prawo. Jednak w ceremonii objęcia władzy przez nowego prezydenta obowiązywała - ze strony tzw. szeregowych uczestników - inna narracja: oni dalej walczą z komuną, Tuskiem, Platformą i Rosją. A Dudę nazywa się tam "naszym prezydentem" (czyli co, jest też jakiś inny, nie "ich"?), czy prezydentem "prawdziwych Polaków". Zaś na jednym z transparentów niesionym przez entuzjastów PIS, widziałem napis expressis verbis informujący o tym, że prezydent Lech Kaczyński za pomoc udzielaną Gruzji został zamordowany przez Putina. Voilà, znów jesteśmy w domu. W domu wariatów...

W relacji spod Pałacu Prezydenckiego (tłum krzyczał: Witaj w domu!) był wywiad z panią, nazywaną "obrończynią Krzyża"), bo jak się okazuje, teraz co wieczór przez Pałacem będzie na kilka godzin ustawiany Krzyż Smoleński i codziennie będzie tam odprawiany Apel Jasnogórski. Na ulicy, w centrum stolicy wielkiego europejskiego kraju, w XXI wieku. W kraju, w którym są nawet praktykujący katolicy uważający, że religia powinna być prywatną sprawą każdego człowieka, a nabożeństwo publiczne na ulicy jest gwałtem na zasadzie wolności sumienia i wyznania. I braku wyznania również.

Wciąż mam nadzieję - coraz wątlejszą - że PiS potrafi ewoluować, że stanie się normalną europejską partią chadecką czy konserwatywną. Jak CDU w Niemczech, republikanie we Francji, czy torysi w Anglii. Ewolucję taką przeszli świetnie postkomuniści - tylko nikt tego, nawet wielu z nich, nie zauważył w Polsce, w przeciwieństwie do Europy, która uznaje SLD za normalną partię socjaldemokratyczną. Platforma, póki była partią, a nie kłębowiskiem zdenerwowanych i nieprofesjonalnych politykierów, sprawiała wrażenie europejskiej partii centrowo-liberalnej. Ale póki PiS będzie się wspierał ciemnogrodzianami z Kościoła i konsolidował wokół zawłaszczonego prawem kaduka niby-patriotyzmu (w myśl zasady, że Bóg im, pisowcom, powierzył honor Polaków - "prawdziwych" Polaków) - póty będziemy brnęli w średniowiecze i staniem się najchętniej odwiedzanym skansenem Europy. Cóż, i to może być niezłym biznesem: do Parku Jurajskiego chodzi się po to, żeby oglądać dinozaury, a nie sztuczną inteligencję. Prawdę powiedziawszy: a nie jakąkolwiek inteligencję...

Jeden z dzienników niemieckich nazwał Andrzeja Dudę dzieckiem Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Trochę to tak wygląda. Ale dzieci z czasem rozpoczynają własne życie, według własnego rozumu i własnych kryteriów moralnych i politycznych. Pożyjemy - zobaczymy.

*

W tym roku nie byłem na żadnej imprezie Dni Muzyki Szymanowskiego. Trochę z powodu wyjazdów i konkurencji innych koncertów, które już wcześniej zobowiązałem się "obsługiwać". Ale trochę dlatego, że mi się nie podobał program i nowa, ceperska zasada, przekształcająca Festiwal Szymanowskiego w festiwal anegdot i kontekstów. Ale pewno jestem zbyt konserwatywny i się czepiam. Jednak nie jestem w stanie zaakceptować sytuacji, w której na koncercie finałowym "Dni Muzyki Szymanowskiego" utworów Szymanowskiego nie ma w ogóle, a na pozostałych koncertach ino, ino, tylko dla zachowania pozorów, kiedy gra się wyciąg fortepianowy z baletu Harnasie, jako Harnasie Karola Szymanowskiego (co oczywiście, jest swojego rodzaju ciekawostką, ale jednocześnie stanowi testimonium pauperitas...), kiedy o Szymanowskim opowiada się wyłącznie w kontekście góralskich i... ukraińskich (!) inspiracji w jego twórczości, a poza tym o jego chorobach, seksie, biedzie i urodzie...

Zapewne wszyscy się świetnie bawili i dobrze, że Dni się odbyły, że festiwal przetrwał jeszcze jeden rok. A o czym będą fachowcy mówić w przyszłym roku? O tym, jakie zupy gotował Felek, jak odnosił się Szymanowski do kotów i jak o mało co nie ożenił się z 16-letnią Dagmar Godowską, którą wyjął mu Artur Rubinstein - prawdziwy macho, uważający, że liczba łóżek w świecie jest nieograniczona? A może o muzułmańskich, katolickich i prawosławnych inspiracjach i o roli mniejszości seksualnych w rozwoju światowej sztuki, kultury i polityki? Może też o muzyce?

*

Upał... Ale nie bardzo wielki. 30 stopni to oczywiście na Podhalu sporawo, ale jak słusznie przestrzegał Henryk Sienkiewicz, nie należy się ograniczać do perspektywy nowotarskiej, a zwłaszcza nie uważać, że świat kończy się w Poroninie. W Lindos na przykład, byłby to w zasadzie orzeźwiający chłodek.

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej