Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

 

5 czerwca 2015

 

Będzie lepiej, hurra!

 

Święto Bożego Ciała, od lat już (właściwie nawet w głębokiej komunie, kiedy prezydent Bolo Bierut prowadził celebransa pod de pache) będące świętem państwowym - w coraz większym stopniu staje się świętem ideologicznym i trybuną, z której hierarchowie kościelni rzucają gromy na tych rządzących i te odłamy społeczeństwa, którzy/które im nie odpowiadają i należy ich/je zastąpić lepszymi. Oto kardynał Stanisław Dziwisz, swą karierę kościelną zawdzięczający statusowi papieskiego przybocznego, a dziś szafarz świętych relikwii, które (interesujące, czy za zgodą właściciela, tj. Państwa Watykańskiego) wywiózł ciężarówkami zza Spiżowej Bramy - wypowiedział się wspaniale podczas celebry na temat Polski. Jego zdaniem od sierpnia - czyli kiedy obecny na procesji zaraz za Najświętszym Sakramentem prezydent elekt Andrzej Duda obejmie urząd - w Polsce będzie lepiej, przynajmniej kardynał ma taką nadzieję. A z czym jest źle, co elekt swoim prezydenckim jestestwem zmieni? Otóż kardynała niepokoją dziejące się w Polsce sprawy społeczne, a szczególnie:

- przygotowywanie przez Sejm liberalnej ustawy w sprawie metody zapładniania in vitro (zabronionej w ogóle przez kościół. Tylko wtyczka i kontrwtyczka, żadna próbówka i pipeta!);

- ratyfikowanie konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy, która jest popieraniem genderu i niszczy polską rodzinę;

- zgoda na sprzedaż pigułek "dzień po".

Niewątpliwie cudem JP II jest wybór na prezydenta "człowieka sumienia" - faceta kompletnie nieznanego, nie mającego najmniejszych zasług dla Rzeczpospolitej a nawet dla swoich wyborców, jedynie różniącego się in plus w powierzchowności od tego, kto go namaścił na kandydata. Notabene - elekt przerósł o kilka wysokości poprzeczkę, którą mu prezes postawił. Więc nie wróżę mi długiej kariery...

Kardynał Kazimierz Nycz w Warszawie zaś zatroszczył się o Irlandię, która niedawno jeszcze była jednym z filarów katolickiej Europy (możemy się tylko domyślać, co było drugim filarem...), a teraz jako pierwszy kraj na świecie w ogólnokrajowym referendum jej obywatele opowiedzieli się za możliwością zawierania małżeństw jednopłciowych. Kardynał przestrzega, że z tego płynie niebezpieczeństwo dla Polski. I nie wiem, czy miał na myśli to, że w Irlandii jest wielu Polaków, czy że ta zaraza dojdzie już za chwilę do Polski, gdzie przecież nie od dziś śpiewa się "Kocham cię jak Irlandię"...

Według krakowskiego hierarchy nadzieja w prezydencie Dudzie, bo od sierpnia będzie lepiej. Tylko jak? Pan prezydent teraz KAŻE odwołać już przyjęte ustawy? Rozwiąże sejm i będzie rządził antypróbówkowymi i antypigułkowymi dekretami? Czy po prostu jako zwierzchnik sił zbrojnych przeprowadzi zamach stanu, rozszerzy konkordat i przyłączy Polskę do Watykanu? Tylko że tam, cholera, też dobrze nie jest i premier Dziwisz może się nie dogadać z oberprezydentem Franciszkiem...

Dla mnie przemówienia biskupów są niezwykle ciekawe i cenne, bo pokazują sposób myślenia polskiej prawicy. Po pierwsze: w wypowiedziach hierarchów nie ma nic o ekonomii, o bezrobociu, o milionach brakujących mieszkań, o wyniszczających kredytach, o pokracznym kapitalizmie rodem z XIx w., o braku stabilizacji zawodowej, o nędzy polskiej kultury, o degrengoladzie twórców, którzy jak chcą zarobić, to tworzą 748 pokrakę pomnikową Sami-Wiecie-Kogo, albo film o rotmistrzu Pileckim. To wszystko jest nieistotne: liczy się kto, z kim, i jak się bzyka. Po drugie: demokracja jest ważna o tyle, o ile pozwala im - prawicy - mieć we władzach swoich ludzi - bo taka jest wola ludu. Jak w referendum Irlandczycy chcą zgody na małżeństwa gejów i lesbijek - to taka wola ludu jest zła i należy ją przywołać do porządku, bo to grozi nam nieszczęściem. Po trzecie: prawo wg prawicy powinno obejmować system zakazów i nakazów, a nie zespół przyzwoleń. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego zezwolenie na to czy tamto jest rozumiane jako obowiązek tego czy tamtego. Jeśli kościół - nie wiem na mocy jakiego biblijnego przepisu - zakazuje metody in vitro, stosowania prezerwatyw czy pigułek antykoncepcyjnych i czy seksu pozamałżeńskiego - to czy ten zakaz nie powinien być dla katolików ważniejszy niż przepis prawny? Toć to przecież sami biskupi bezustannie przypominają, że zasady prawa boskiego (czasem nazywanego naturalnym, czemu - nie wiem) są ponad zasadami prawa ludzkiego, państwowego. Więc dlaczego to nieważne, ułomne prawo państwowe dające ZEZWOLENIE, A NIE NAKAZ na używanie gumki, pigułki czy próbówki - ma czymkolwiek grozić katolikom, którzy mają ZAKAZ używania tego czy owego ze strony kościoła? Przecież Tusk, Kopacz czy Komorowski z Millerem, Ogórkiem czy Palikotem nie zmuszają nikogo do nadstawiania tylnej części ciała ani do spółkowania z próbówką. Jesteś wierzący - kochaj się na misjonarza tylko w sposób dozwolony przez spowiednika. Nie jesteś? To niech się od ciebie odczepią.

Bo taka jest wizja państwa, oglądana oczyma Kościoła czy świeckiej prawicy: obywatel nie tylko, że jest głupi i czasem korzysta z boskiego prawa do wolnej woli po swojemu, a nie według wskazań wikarego, to jeszcze jest nieposłuszny i każdą szparką będzie zaglądał do tego piekła seksu, które się przed nim otworzy, jeśli prawica mi nie zaszpachluje wszystkiego. Czas wreszcie zrozumieć, że gejem zostaje się nie dlatego, że w seminariach są sami chłopacy, tylko dlatego, że się ma taką naturę. Że nikt się nie ożeni czy wyjdzie za mąż (cholera wie, jak to nazwać?), czy choćby nie pójdzie do łóżka z kolegą/koleżanką dlatego, że prawo mu to umożliwia, tylko dlatego, że ma taką potrzebę i ochotę. Jak pokazuje historia cywilizacji - dotychczasowy brak zgody na legalne posuwanie pod prąd jakoś nikogo z homoseksualizmu nie wyleczył. Zresztą, kogo ja w tej dziedzinie pouczam! To tak, jakby Einsteina uczyć teorii względności...

Ale, na szczęście, od sierpnia będziemy szczęśliwsi. A od października jeszcze bardziej. Naprawdę życzę powodzenia panu elektowi i jego prezesom, świeckim oraz duchownym - ale mu nie zazdroszczę. Nie zazdroszczę też tym milionom antysystemowych oburzonych, którzy raz głosują na Korwina, raz na Kukiza, raz na Dudę i zagłosują nawet na Roberta Lewandowskiego, byleby był to ktoś, komu będą wciąż winni wdzięczność za to, że mogą głosować na takich gości, którzy nie są z puli nomenklaturowej. O ile nie są. Bo wybory miną, pigułkom, gumkom, pederastom i pani Grodzkiej powiemy twarde "nie", ale zaraz potem skończą się igrzyska i trzeba będzie się rozglądnąć za chlebem. Non semper saturnalia, jakby powiedział Seneka. Ale i on jest z puli dawno minionych autorytetów, więc zostanie skasowany z lektur. Co w zamian? Czerwona, a może czarna książeczka z wyborem myśli Przewodniczącego? czy Dyrektora?

Spokojnie, to tylko chwilowa awaria. Jesteśmy wciąż na kursie wstępnym demokracji. Quousque tandem abutere, Catilina, patientia nostra! To że taką retorykę Cycerona usłyszał teraz Komorowski i usłyszy wnet Platforma - daje 100-procentową gwarancję, że to samo usłyszą ich następcy.

Post scriptum sprostowawcze. Po opublikowaniu w "Wyborczej" relacji z krakowskich uroczystości z udziałem kardynała Dziwisza, prezydenta elekta Dudy i jego Rodziców, a także Najświętszego Sakramentu, rzecznik prasowy Archidiecezji ksiądz doktor habilitowany (nauki społeczne!) Robert Nęcek stwierdził, że kardynał bynajmniej nie powiedział, że będzie lepiej, a jedynie się cieszył z obecności Elekta. I tu następują dwa cytaty z wypowiedzi Kardynała (we Francji się mówi: pana Kardynała, i mówiono tak nawet do pana kardynała Richelieu, ale u nas nazwać księdza "panem księdzem" to obraza boska, Sodomia i Gomoria... Ciekawe dlaczego przydawanie duchownemu określenia płciowego jest u nas źle widziane, i to od dziesiątków lat. Gender?). Cytaty te przytaczam nie tylko gwoli obiektywizmu, ale dlatego, że moim zdaniem są jeszcze bardziej charakterystyczne i ciekawe, niż nieudolne i mylne zdaniem dr. hab. ich streszczenie przez dziennikarkę "Wyborczej":

Cytat pierwszy, z Katedry Wawelskiej: »Cieszymy się, że jest wraz z nami prezydent elekt, dla którego prosimy od Boga o pomoc w spełnieniu wszystkiego, o czym marzy społeczeństwo. Niech to marzenie stanie się rzeczywistością«.

Cytat drugi, sprzed Bazyliki Mariackiej:  »Nie tylko, że wypada mi podziękować, ale czynię to z całego serca. Za obecność Rodziców i Pana Prezydenta elekta. Kraków jest Jego miastem«.

Więc o czym marzy społeczeństwo, zdaniem pana kardynała? I skąd on to wie? z konfesjonału?

To pytanie, by uniknąć posądzenia o nadinterpretację, pozostawiam nierozstrzygnięte. Ja wiem, o czym ja marzę, a poniekąd zdaje się też jestem częścią społeczeństwa. Nie będę wymieniał wszystkich bezeceństw, o których marzę. W kampanii wyborczej pana elekta podkreślano, że społeczeństwo jest z powodu obecnych rządzących: a. odideologizowane, b. umiera z nędzy. c. zajmuje się nieodpowiednimi rzeczami i w dodatku w nieodpowiedni sposób. I teraz pewno będzie lepiej. Albo inaczej. Albo przynajmniej śmieszniej.

A społeczeństwo w znacznej części reprezentuje pogląd, że nowa władza da mu to, czego nie dała poprzednio. Rafał Malczewski, skądinąd malarz i pisarz jak najbardziej międzywojenny, ujął to tak (ale już po wojnie, kiedy zasmakował życia w tym uwielbianym przez nas kapitalizmie): Pieniądz, jak dotąd, znaczy prawie wszystko. Resztę można kupić za pieniądze.

No, więc teraz (od sierpnia!) władza nam da. Jednym dudki, innym zemstę, jeszcze innym popalić.

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej