Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

 

5 lutego 2015

 

Dzikusy

 

Podobno główną przyczyną blokad, organizowanych przez ubogich rolników we wschodniej Polsce jest szkodnictwo, jakiego dopuszczają się na polskich polach dziki, które kto wie, czy nie są zarażone afrykańskim pomorem świń i celowo przepuszczane przez granicę z Białorusią. Dziki zachowują się jak świnie, ryją i psują, niwecząc trud ludu pracującego miast i wsi, zwłaszcza wsi, na co rząd powinien zareagować nie koniecznie uszczelniając granice i pozwalając na eksterminację zwierząt wraz z ekologami, którzy je (ich?) bronią, tylko siejąc pieniędzmi rolnikowi w bruzdę. Minister rolnictwa mówi, że na coś tam nie pozwalają przepisy, co wywołuje reakcję przewodniczącego związków zawodowych rolników: to niech sobie pan te przepisy zmieni, ma pan czas do piątku.

Jest to reakcja słuszna i szczera: przepisy są dla ministra, a nie dla ludu pracującego miast i wsi, który ma je w skibach. Minister jest dla ludzi, a nie ludzie dla ministra, więc jak minister nie zmieni to się go zabije. Tak, dokładnie: jeden z uczestników czegoś, co się zabawnie nazywa negocjacjami powiedział na wizji i fonii publicznie: jak tego nam nie załatwicie, to przyjedziemy i was zabijemy. Przewodniczący strajku mówi też elegancko: dokonamy takiej utylizacji ministra, jaką on zaproponował na naszej trzodzie.

O ile wiem, nadal cieszy się wolnością i kwitnąco wygląda, bo pojęcie gróźb karalnych jest stosowane wyłącznie do sytuacji, w której rolnik Kowalski powie rolnikowi Malinowskiego: nastąp się, bo ci dam w mordę. Jeśli tyczy to konstytucyjnych ministrów można powiedzieć, a nawet bodaj zrobić wszystko. Jak to słusznie powiedział kiedyś sąd: polityk musi mieć grubą skórę. Kierując się tą wykładnią, przewodniczący Solidarności (to był kiedyś taki związek, który zmienił Polską z komunistycznej na kapitalistyczną, a teraz chce na abarot) powiedział też w telewizji, że związkowcy znają adresy wszystkich posłów i jak ci nie będą robić tego, czego od nich się żąda, to Solidarność pójdzie i ich poszuka, i żaden immunitet im nie pomoże. I co? ano, i nic. Na razie.

Na blokady dróg wyjeżdżają przymierający głodem rolnicy ciągnikami za kilkaset tysięcy złotych, wypalając ropę, która kosztuje ich znacznie mniej, niż posiadaczy samochodów, bowiem za paliwo do ciągników uzyskuje się zwrot akcyzy i podatku VAT. Warunkiem jest wykorzystywanie pojazdu do produkcji rolnej. Czy wykorzystywanie pojazdu do udziału w blokadzie dróg też skutkuje zwrotem znacznej części kosztów paliwa? Pewno tak, bo jak nie to ręka noga mózg na ścianie. A że polski rolnik potrafi - świadczy proceder przelewania ropy z ciągników do samochodów osobowych, które też w sumie jak się uprzeć mogą jeździć po polach, jako że mało się widuje na polskich wsiach kiepściastych fiacików i dacii - no, chyba że będzie to duster... Protesty zostały poświęcone przez księży...

Ale, w sumie, chodzi o zapobieganie nędzy. Proceder dopłacania przez Unię do samego faktu bycia właścicielem hektarów uczy nas, że powiązanie dochodów z nakładami pracy jest przebrzmiałym aksjomatem nędznego kapitalizmu, z którym będziemy walczyć jak w czasie strajków chłopskich w dniach 16 – 25 sierpnia 1937 roku. Pod hasłem przywrócenia chłopu w Polsce praw do życia, a krajowi ładu, porządku i bezpieczeństwa strajkowało wtedy kilka milionów osób. Strajk polegał na blokadzie dróg i wstrzymaniu dowozu żywności do miast oraz na rezygnacji z zakupów przez 10 dni. W czasie interwencji policji zginęło 44 chłopów, 5 tysięcy osób aresztowano, a 617 skazano na więzienie. Strajkujący żądali m.in. zmiany Konstytucji, demokratycznych wyborów do parlamentu, wzmocnienia obronności kraju, rezygnacji obozu rządzącego z władzy. Nie uzyskali nic.

A teraz chodzi o dziki. Choć tak naprawdę o coś innego. O czym powiedział jeden z wodzów strajkowych, Stanisław Izdebski z OPZZ: powiem po chłopsku - kasa, kasa i jeszcze raz kasa.

  Nieraz tak się zastanawiam, że największą krzywdę uczyniono by rozmaitym krzykaczom, realizując ich postulaty z naddatkiem - tylko że wtedy zwykle się okazuje, że nie o to w sumie idzie. Podczas strajku górników o cztery nierentowne kopalnie (które skutkiem strajku znów stały się rentowne) padła kilkakrotnie propozycja: skoro Związki Zawodowe uważają, że kopalń nie można likwidować, że to nieprawda, iż wydobycie jest w niech nieopłacalne - to niech rząd, czy spółki węglowe - sprzeda tymże Związkom te kopalnie za symboliczną złotówkę. I niech sobie nimi dobrze rządzą, jeśli inni rządzą źle. Związki mają możliwość prowadzenia działalności gospodarczej, więc niech ją prowadzą. Niech wybiorą swoich prezesów, swoich księgowych i swoich kontrolerów, nie mówiąc już o swoich ratownikach górniczych.

I co? I nie było chętnych. Więc zostało po staremu.

A dziki ryją nadal.

 

PS. Zawsze byłem zdania, że we wszystkich sprawach trzeba słuchać fachowców. Oto właśnie dziś do mediów trafiło stanowisko kolejne stanowisko Episkopatu Polski w sprawach, w których biskupi są największymi fachowcami: w kwestii przemocy wobec kobiet, w kwestii trwałości rodziny czy niechcianej ciąży oraz w kwestii znanej im świetnie ideologii neomarksistwoskiej. Oto w wydanym wczoraj oświadczeniu biskupi piszą, że takie inicjatywy rządu jak: konwencja o przemocy, tabletka "dzień po", czy związki partnerskie, prowadzą do destrukcji ideału małżeństwa i rzeczywistości rodziny. Budzą one nasz zdecydowany sprzeciw, także dlatego, że są oparte na kłamstwie. Zdaniem biskupów konwencja nie wnosi żadnych nowych rozwiązań prawnych przeciwdziałających przemocy. Natomiast wiąże ona zjawisko przemocy z tradycją, kulturą, religią i rodziną, a nie z błędami czy słabościami konkretnych ludzi. Według Episkopatu założenia konwencji wynikają ze skrajnej, neomarksistowskiej ideologii gender.

I wszystko jasne. Też uważam, że żadne konwencje nie są potrzebne, bo tak jak biskupi byłem zawsze zwolennikiem jednej, bynajmniej nie neomarksistowskiej, tylko franciszkańsko-leharowskiej ideologii. Niech mi Pan Andrzej Mleczko wybaczy, że się posłużę w tym miejscu Jego klasyką:

Autor Andrzej Mleczko

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej