Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
2 listopada 2013
Nie dla mnie bomba!
1
listopada - pogodnie, ale zimno - w Zakopanem niby 5 stopni, ale
zmarzłem łażąc przez godzinę na Pęksowym Brzyzku. Poza zapaleniem zniczy
przy grobach i tablicach przyjaciół i osób - symboli (Dionizy Bek,
Paryscy, Szymanowski, Karłowicz, Piotrek Malinowski, Jadwiga
Witkiewiczowa...) dawałem długi wywiad Maćkowi Pałahickiemu z RMF oraz -
trochę przypadkiem - brałem udział w programie dla TVP Info. Ten ostatni
z Jolą Michalską. Jutro mam dla niej nakręcać jakieś "wejście" dla TVP
ogólnopolskiej, oczywiście o Pęksowym Brzyzku. Potem wieczorny spacer po
cmentarzu - ile nowych grobów, ile zmian na starych!
*
31
października, w Halloween, wracaliśmy z Tunezji na warszawskie lotnisko
Okęcie, gdzie Renata zorganizowała z Justyną fajne spotkanie: otóż
Justyna z moimi wnukami przyszli nas powitać po powrocie. Samolot trochę
się spóźnił, bagaże wychodziły dość wolno, więc się naczekali, potem
poszliśmy w szóstkę do kawiarni - nie mogliśmy się nagadać. Było bardzo
sympatycznie, niestety mogliśmy być tylko godzinkę - Wiktor szedł na
halloweenową imprę, Liwia powinna iść spać, a my mieliśmy
(głównie Michał jako kierowca) przed sobą 400 km do domu. No to się
rozstaliśmy z założeniem, że nie na długo. Wśród prezentów najbardziej
się chyba podobał kostium małej Tunezyjki.
*
30
października, w środę powoli zaczynaliśmy się szykować do powrotu. Dzień
wstał trochę chłodniejszy niż poprzednie, pojawiło się trochę chmurek,
jednak znów po śniadaniu poszliśmy na plażę. Uiściliśmy jak zwykle 6
dinarów za trzy osoby, pracownik z twarzą Nubijczyka o rysach mumii
Ramzesa II przyniósł trzy materace i się ułożyliśmy. Zauważyliśmy, że na
horyzoncie pojawiło się może dwadzieścia parę stateczków rybackich i
Renata stwierdziła, że pewno idzie zmiana pogody, może będzie halny, bo
rybacy wyszli w morze, nie było prawie żadnych sprzedawców i latających
paraszutów, wyglądających jak ciągnięte na sznurku meduzy.
Właśnie się zastanawiałem, czy już iść się kąpać, czy dopiero za chwilę
- i w tym momencie nastąpił wybuch. W pierwszej chwili pomyślałem, że w
którymś z pokoi remontowanej posesji obok naszego hotelu coś się urwało
i walnęło o ziemię, ale za moment zobaczyłem słup dymu, wznoszący się na
wysokość może drugiego piętra, na plaży, kilkanaście metrów od
morza. WIEDZIAŁEM OD RAZU, że to jest zamach terrorystyczny, mimo to siedziałem jak
zaszokowany słup soli, zamiast łapać za aparat i od razu wszystko
fotografować. JESTEM O TO WŚCIEKŁY na siebie.
Dochodziła
10-ta. Pochodzący z Tunisu 22-letni Mohamed Khalili ben Youssef pojawił
się na plaży z walizką i usiłował dostać się dolnym wejściem do
położonego może 200-300 metrów od nas hotelu Riad Palm. Ochrona go nie
wpuściła, zawrócił na plażę i potem - albo sam zdetonował pas z
materiałami wybuchowymi, albo - co może bardziej prawdopodobne - gdy
znalazł się w miejscu w miarę bezpiecznym, ktoś (być może z sił
bezpieczeństwa) spowodował wybuch. Wg oficjalnych relacji poza
zamachowcem nikt nie zginął. Wg plotek, które powtórzył nam jeden z
członków załogi hotelu - zginęły bądź zostały ciężko ranne jeszcze 2
osoby. Renata podeszła bliżej i fotografowała przede wszystkim przejawy
chaosu i paniki, a potem - wręcz przeciwnie - rozpaczliwe próby
przywrócenia normalnego życia wczasowego. Zmasakrowane zwłoki, niczym
nie przykryte, odgrodzono leżakami, zanim zabrali je policjanci., Po
kilku minutach ludzie na sąsiednim boisku zaczęli grać w siatkówkę...
Wkrótce się dowiedzieliśmy, że w odległym o 20 km Monastirze w tym samym czasie ktoś próbował odpalić bombę w mauzoleum zmarłego w 2000 r. pierwszego prezydenta niepodległej Tunezji, Habiba Burgiby. Zamach - jak podają źródła oficjalne - został udaremniony i nikt nie ucierpiał. Jak podaje nieoficjalny informator - zginęło 6 osób.
Al Jazeera podaje, że zamachowcy (których natychmiast potępili
przedstawiciele oficjalnych, islamskich władz Tunezji), byli związani z
tunezyjskim
odłamem al-Kaidy. W dniu naszego wyjazdu, czyli dzień po zamachu,
podobno aresztowano pięć osób, spiskujących z zamachowcami. Tra la
la.. Przypomina mi to cytacik z Casablanki: dokonano zamachu na
majora Strassera. Proszę aresztować zamachowców. Tych co zawsze...
Faktem jednakże jest, że incydent w Suzie był pierwszym zamachem w Tunezji, dokonanym w obrębie strefy turystycznej. W tej sytuacji na ironię zakrawa komunikat polskiego MSZ (notabene w żaden sposób nie upowszechniony w naszym hotelu), zalecający polskim turystom nie opuszczanie strefy hoteli i ośrodków turystycznych. OK, my mamy nie opuszczać hoteli, ale zamachowiec właśnie w hotelu szukał ofiar.
Na
plaży pojawiło się mnóstwo patroli wojskowych i policyjnych, Całe miasto
rozbrzmiewało dźwiękiem syren. Poszliśmy wkrótce potem do mediny i na
suk. Było cicho, spokojnie, a z rozmów, jakie tam przeprowadziliśmy,
jednoznacznie wynikało, że wszyscy potępiają zamach i uważają
terrorystów za idiotów. W dodatku, DZIAŁAJĄCYCH SPRZECZNIE Z ISLAMEM.
*
24 października po niespełna 3-godzinnym locie w Warszawy lądujemy na lotnisku w Enfidhii. Coś bardzo nowoczesnego w środku niczego. Kilkadziesiąt kilometrów jazdy i kwaterujemy się w hotelu Marabout w Suzie. Jak zwykle zamiast trzech miejsc, mamy dwa, niewielka awantura i wszystko gra. Doskonałe jedzenie, świetne (ale drogie) winko do kolacji, genialna plaża. Świetny tydzień wypoczynku. Poza Suzą - zwiedzamy Port El Kantaui, Monastir, Kairuan, El Jem. Ogromnie mi się podoba. Świetny klimat, piękna plaża, interesujące zabytki, skomplikowana historia. Szczegóły niebawem.