Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
26 września 2013
Głosy jesieni
Mistrz
Konstanty Ildefons:
Oto widzisz, znowu idzie jesień,
człowiek tylko leżałby i spał...
Załóżże twój szmaragdowy pierścień:
blask zielony będzie miło grał.
Lato się tak jak skazaniec kładzie
pod jesienny topór krwawy bardzo -
a my wiosnę widzimy w szmaragdzie,
na pierścieniu, na twym jednym palcu.
*
Od momentu, jak mi zaczęli grzać w kaloryferach, zacząłem słyszeć Głosy.
Ponieważ w ogólności ze słuchem jestem nie bardzo, więc w pierwszej
chwili się nawet ucieszyłem, bo głuchota z mało kogo robi Beethovena, a
dobrze ulokowane głosy są źródłem satysfakcji, o czym wiedzą wszyscy
zawiedzeni wyborcy w połowie kadencji. KAŻDEJ KADENCJI. Kadencja zresztą
to ulubiona przeze mnie część każdego koncertu na orkiestrę symfoniczną
i instrument solowy - to jest ten moment, kiedy dyrygent opuszcza
strudzone ręce, kładzie batutę na pulpit albo do kieszeni, muzycy
przeglądają SMS-y na komórkach, a solista wycina od ucha kawałeczek
solowy, a niekiedy nawet nieco improwizowany, nie myśląc o tym, że
zarabia właśnie na drugą kadencję, bo w każdym koncercie kadencja jest
tylko jedna i tak powinno być także w świecie politycznym. Potem
pomyślałem sobie, że zwariowałem, co by nie było takie złe, bo mógłbym
załapać się do jakiegoś zespołu parlamentarnego, albo wystąpić jako
ekspert, w końcu też nie raz leciałem samolotem i pechowo zawsze mam
miejsce koło skrzydła. Ale nigdy nie widziałem wybuchającej stodoły, raz
kiedyś tylko wybuchła mi w rękach butelka szampana sowietskoje
igristoje, ale to mi raczej nie daje uprawnień. No, ale skoro
pomyślałem sobie, że zwariowałem, to znaczy, że nie zwariowałem, bo nikt
z tych co zwariowali, nie myśli, że zwariował, ale żeby się utwierdzić w
opinii o dobrym stanie psychicznym, postanowiłem przeprowadzić naukowy
eksperyment: postawiłem koło kaloryfera włączony dyktafon, a po kilku
chwilach przegrałem to, co tam się zarejestrowało na komputer i
odsłuchałem. Głosy nadal były, ale ponieważ to wszystko nadal mogło
występować tylko w mojej głowie, więc wysłałem to mailem do Renatki, i
ona potwierdziła, że na jej komputerze też coś słychać. Nie powiem co,
bo nie było słychać tak wyraźnie, a poza tym było mi trochę wstyd, bo
zachowałem się jak pewien były minister, który pochopnie powiedział, że
dyktafon, którego w pewnym momencie użył wobec innego ministra jest jego
gwoździem do trumny i zaraz potem zrobiło się po szekspirowsku: minister
od dyktafonu wyleciał na zieloną trawkę razem z całą swoją formacją
polityczną, a minister od gwoździa najpierw też wyleciał, a potem
popełnił samobójstwo, więc przestało być śmiesznie.
Więc moje głosy, to podgrzane kaloryferami dyskusje sąsiadów. Nie wiem tylko których, bo nie chcę podsłuchiwać.
*
Przy temperaturze plus 11 stopni zrobiła się dziś burza, a ulewny deszcz wygonił z budowy pracowników, układających na sąsiednim osiedlu kostkowe chodniki. Jest już tak pięknie, że aż żal, że przyjdzie zima i śnieg to wszystko zasypie. W ogóle nadchodząca zima wydaje się być bardzo interesująca, a najbardziej mnie ciekawi, czy mieszkańcy Białego Dunajca ozdobią świątecznymi lampkami ulubiony most całej Polski. Może warto też wykorzystać zimę, podczas której z zasady jest tam bardzo mało wody, na zorganizowanie przeprawy poza mostem? Bród to jedna z najlepszych form komunikacyjnych, w Polsce mająca największe tradycje. Bród, przez o z kreską.
*
Bardzo
mnie śmieszyła w to minione już lato pryncypialna wojna między
Tatrzańskim Parkiem Narodowym a środowiskiem ekologicznym, które do tej
pory traktowane było przez TPN jako naturalny sojusznik. Ale od czasu,
gdy ekolodzy zaczęli nawoływać do bojkotu konnego transportu do
Morskiego Oka, w trosce o zdrowie, a nawet życie koni, TPN wystąpił
przeciwno nim jednym frontem z wozakami, którzy z niewolniczej pracy
koni czerpią spore zyski, od czego kupony odcina też Park. Ale to jest
zupełnie zrozumiałe: życzliwy stosunek ludności miejscowej do zwierząt
domowych i dzikich znamy dobrze nie tylko z Morskiego Oka, także z
Lipnicy Wielkiej, Frydmana, Poronina... Miłość do zwierząt przejawia się
również w niemal każdej regionalnej karczmie, w której byłe zwierzęta
patrzą na klientów szklanymi oczami, zaglądając im do potraw
regionalnych wzrokiem smutnym i egzystencjalnie nieobecnym. Kochamy
zwierzęta, bo leczą nas swoim sadłem świstaki i smalcem psy - najwięksi
przyjaciele człowieka. A konie? Cóż, TPN nie będzie występował w ich
obronie, bo są gatunkiem nie rodzimym dla gór - w przeciwieństwie, rzecz
jasna, do górali. Ksiądz (KSIĄDZ!) Wawrzyniec Sutor zaliczał górali do
tatrzańskich ssaków... A w gruncie rzeczy to pewno o to chodzi, że nie
ekolodzy, tylko wozacy płacą TPN-owi za licencje... A konie? Cóż, nie ma
się czym przejmować - nie mają duszy i nie dają na tacę...
*
Wybuchła kolejna afera w szkolnictwie artystycznym, tym razem na Orawie, gdzie w Jabłonce utworzono samorządową szkołę muzyczną pod egidą Ministerstwa Kultury, mimo że od laty istniała tam szkoła muzyczna niepubliczna. Ponieważ znam osoby będące stronami sporu i nie mam do nich stosunku równorzędnie obojętnego - zamieszczam tu bez komentarza dwa teksty z ostatniego "Tygodnika Podhalańskiego": artykuł Beaty Zalot i list Rady Rodziców zakopiańskiej POSA.