Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

© Copyright by Maciej Pinkwart

 

 

Nowinki 

 

1 czerwca 2013

Dzień Dziecka

 

Posłanka PiS, pani profesor Krystyna Pawłowicz oświadczyła ostatnio, że modli się o to, by Unia Europejska się rozwaliła, bo ona przy aprobacie prezesa Kaczyńskiego, członkostwa w Unii nie popiera, gdyż wstąpienie do Unii oznaczało praktyczny koniec Polski.

Pokonawszy pierwsze odruchy, pochylmy się z troską nad panią profesor i rozważmy sine ira et studio (ten cytat nie ma nic wspólnego ze słynnym Irasiadem) jej supozycję, która - jako że jest aprobowana przez prezesa - zapewne stanie się obowiązującym programem, gdy partia tych Państwa przejmie władzę w naszym państwie. Nie piszę - w Polsce, bo póki co Polski nie ma. Rozważyć to trzeba poważnie także i dlatego, że pani profesor modli się o to, a jak wiemy z Kazania na Górze, Pan Bóg otacza szczególną opieką modlitwy tego rodzaju osób: makarioi oi ptocoi oti umetera estin e basileia tou theou, czyli błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Dokładna analiza następstw wystąpienia Polski z Unii Europejskiej wskazuje wiele zadziwiających pozytywów, które niewątpliwie przyczyniłyby się do tego, że kraj nasz (od wtedy - znów Polska) stałby się krajem mlekiem i miodem płynącym, a wszędzie zapanowałoby prawo i sprawiedliwość.

1. Zamknięte z powrotem granice powstrzymałyby odpływ hydraulików, a także magistrantów różnych uczelni, przez co czystość w zmywakach polskich restauracji podniosłaby się znacznie. Wzrosłaby dzietność Polaków, zgodnie z zapowiedzią prezesa, który obiecał, że dołoży wielu starań, by w Polsce rodziło się dwa razy więcej dzieci niż za czasów Tuska, kiedy to dzieci rodziły się za granicą.

2. Ponowna konieczność wyrabiania wiz wjazdowych do krajów UE, a nawet, jak można sądzić - brak paszportów do stałej dyspozycji (wydawałyby je specjalne placówki niektórych służb specjalnych, mających siedziby przy każdej parafii) ograniczyłaby w ogóle wyjazdy do krajów zachodnich, skąd przywozi się tylko złe wzorce, AIDS, gejów, dzieci z zamrożonej próbówki i drogie samochody, które nie mają po czym jeździć. Przestalibyśmy czerpać złe wzorce z Zachodu, natomiast należałoby rozważyć poluzowanie polityki wizowej wobec sąsiadów ze wschodu, dzięki czemu każdy Polsk mógłby odbywać obowiązkową doroczną pielgrzymkę do Smoleńska, a także do innych miejsc trwałych związków Polaków ze Wschodem, takich jak Katyń, Wołyń, Miednoje, Kuropaty, Tomsk itd. Przyczyniłoby się to do szerzenia polskiej, a co za tym idzie - katolickiej misji cywilizacyjnej.

3. Wjazd do Polski byłby surowo kontrolowany przez specjalne służby, dzięki czemu uniknęlibyśmy upokarzających kontaktów z rumuńskimi Cyganami, francuskimi Arabami, niemieckimi Turkami czy włoskimi Albańczykami, którzy nie tylko, że nie należą do naszej strefy religijno-kulturowej, ale nawet się porządnie po polsku nie umieją wypowiedzieć ani pomodlić, co eliminuje ich z bytności w naszej wspólnocie. Ustaną wreszcie poniżające kontakty z angielskimi pseudoturystami, rozpijającymi i rozbijającymi się na krakowskim Rynku, z szastającymi pieniędzmi i przez to dającymi fatalny przykład młodzieży Japończykami czy - niech Pan Bóg broni! - Niemcami, którzy zamiast we wstydzie wciąż opłakiwać nasze rany i płacić nam odszkodowania za wszystkie przegrane przez wojny, poczynając od bitwy pod Cedynią, a na przegranej Borussii z Bayernem w Lidze Mistrzów kończąc - przyjeżdżają do nas, robią za darmo zdjęcia naszych obiektów, których nie zdołali zniszczyć, lub które w takim trudzie odbudowali polscy opozycjoniści w czasach PRL-u, a co najgorsze: mówią przy dzieciach po niemiecku! Oczywiście, nie trzeba dodawać, że występy takich pseudogwiazd, jak Madonna, Beyonce, czy kanadyjski Żyd Leonard Cohen byłyby zakazane. Ich miejsce z pożytkiem zajmą tacy powszechnie znani artyści jak Jan Pietrzak, Paweł Kukiz czy zespół "Jarzębina". Dzięki tym ograniczeniom rozwinie się turystyka wewnętrzna, która na przykład w Chinach stanowi większość dochodów w tej branży. Kiedy każde Kółko Rolnicze, każda Spółdzielnia Produkcyjna, każde Koło Gospodyń Wiejskich i każda fabryka poprzez swoich przedstawicieli w niezwyciężonej "Solidarności" będą miały obowiązek zwiedzić grób jedynego prezydenta Polski na Wawelu, złożyć kwiaty pod pomnikiem "Ognia" w Zakopanem, ucałować rąbek szmaty, przykrywającej każdy dźwig w reaktywowanej Stoczni Gdańskiej - obrót polską walutą będzie wałem napędowym polskiej gospodarki.

4. Rolnicy polscy przestaliby otrzymywać upokarzające dopłaty do swych gospodarstw, co przyczyniłoby się do wzrostu wydajności ich pracy, a zamknięty rynek eksportowy do krajów Unii zastąpiony zostałby przez krajowy system obowiązkowych dostaw. W dodatku zdjęcie uciążliwych i uwłaczających godności polskiego rolnika obowiązków, a nawet represji sanitarnych spowodowałoby to, że na polski rynek znów popłynęłoby szeroką strugą szare mleko, nie konserwowane żadnymi chemikaliami z wyjątkiem polskiego proszku E, w którym jako jedyne dodatki będą doskonale tolerowane przez polskie żołądki okruchy słomy, nawozu czy jutowych worków, zaś lokalne, przydomowe ubojnie będą dostarczać nam mięsa naszych mniejszych przyjaciół, zabijanych nie w okrutny i bezduszny sposób zachodni tylko po Bożemu, nożem, tasakiem i młotem.

5. Zamknięcie granic spowodowałoby lawinowy wzrost dochodów górali polskich, którzy już by nie musieli ścigać się w wyścigu technologicznym ze Słowakami (nie zapominamy, czyim sojusznikiem byli Słowacy w czasie II wojny światowej i po niej!) i prawdziwie polskie wyciągi, ośle łączki i domowe pensjonaty nie musiałyby się obawiać, że polscy turyści i narciarze pojadą za Tatry, do Austrii czy Włoch. Dobrze wiemy, że tzw. premier Tusk jeździł na narty w Dolomity, a także do Peru i do Nigerii i co z tego wynikło dla Polski. Prezesa Kaczyńskiego nikt nie widział na nartach w Dolomitach - co dowodzi, jak blisko jest on z narodem, który także tam nie jeździł i nie będzie jeździł już nigdy.

6. Wyjście z Unii Europejskiej otworzyłoby nareszcie z powrotem Polakom dostęp do tak umiłowanych przez nich oscypków, które dziś - w związku z restrykcjami unijnymi - muszą być produkowane w narzuconym przez Brukselę reżimie sanitarnym, co zmusza Podhalan do sprzedawania swoich wyrobów pod nazwami nie zastrzeżonymi w Unii takimi jak z przeproszeniem szczy-pki, scy-pki, czy zwłaszcza oburzające gołki. Fakt, że polscy górale starali się sami o wpisanie oscypków na listę unijnych produktów regionalnych nie ma żadnego znaczenia: jest to kolejne z oszustw totalitarystów brukselskich.

7. Skończyłyby się nareszcie uciążliwe procesy, które Polsce wytaczają w Strasburgu polscy obywatele, skutkiem czego skarb państwa, administrowany dotąd przez platformerskich ministrów (odpowiednie procesy już są szykowane!) musiał płacić Polakom haracz, przez co tyle wielkich i pięknych budów jest albo niedokończonych, albo niedofinansowanych, albo wręcz nie zaczętych. Dość wspomnieć Świątynię Opatrzności Bożej, Muzeum Polskiej Husarii w Chocimiu czy 13.457 pomników Lecha Kaczyńskiego, czekających na wystawienie i poświęcenie w polskich miastach, wsiach i gminach.

8. Brak unijnych dotacji na drogi i autostrady zaskutkowałby pozytywnie wzrostem liczby czynów społecznych, w których mieszkańcy miast i wsi, dla uczczenia kolejnych ekshumacji, beatyfikacji oraz imienin i urodzin naszych przywódców będą prześcigać się w inicjatywach budowy przyzagrodowych odcinków komunikacyjnych, które już w niedługim czasie oplotłyby ciasną siecią ścieżek całą naszą umiłowaną ojczyznę, dzięki czemu na drogi te mogłyby powrócić tak bardzo polskie i bliskie naszym sercom furmanki, powozy i fasiągi. W pierwszą rocznicę odzyskania niepodległości i wyzwolenia się z pęt Brukseli nasz prezes przejedzie z Katedry do Pałacu na specjalnie oswojonej kasztance.

 

Wobec tych wszystkich pozytywów musimy przełknąć gorzką pigułkę, jaką będzie fakt, iż tak wybitni europejskiej klasy politycy, jak Ryszard Czarnecki, Ryszard Legutko czy Janusz Wojciechowski, nie mówiąc już o Konradzie Szymańskim, który niekonwencjonalnie zasłynął jako przywódca Kongresu Kobiet Konserwatywnych w Poznaniu - stracą swoje mandaty i pensje, z których część zasilała przecież partyjny budżet. Ale kwestie budżetu partyjnego, będącego w przyszłości jednością z budżetem naszego państwa, będzie po prostu sprawą wydajności maszyn drukujących w Wytwórni Papierów Wartościowych. A tę, likwidując bezrobocie, potrafimy podnieść na najwyższy poziom.

 

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej