Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

Nowinki 

 

18 kwietnia 2013

Kwiaty na wiosnę

W Witowie, 18 kwietnia 2013

Dopiero dziś, spóźniona o 10 dni, dotarła do mnie wiadomość o śmierci Haliny Piękoś-Mirkowej. A mówi się, że złe wiadomości przychodzą szybko... Mój Boże, Halinka... Najdelikatniejsza, najsympatyczniejsza i najspokojniejsza z ludzi. Poznaliśmy się bodaj w 1978 roku, wkrótce po objęciu przez nią stanowiska dyrektorki Tatrzańskiej Stacji Ochrony Przyrody PAN w willi "Śmigło" na Antałówce, gdzie nastąpiła po Zofii Radwańskiej-Paryskiej, która kilka lat wcześniej odeszła na emeryturę. I chyba właśnie przez Paryskich się poznaliśmy, jeśli dobrze pamiętam - w "Atmie". W każdym razie jest to bardzo prawdopodobne, bo Halina sama była bardzo zainteresowana muzyką, a jej brat - Wiesław Piękoś, był profesorem fortepianu i kameralistyki fortepianowej w Robert Schuman Hochschule w Düsseldorfie. Zaprzyjaźniliśmy się w 1981 r., kiedy to wspólnie organizowaliśmy jubileusz 80-lecia pani Zofii, obchodzony uroczyście i muzycznie w "Atmie". Pięć lat później w muzeum były już inne relacje i jubileusz 85-lecia organizowali Mirkowie (Halina i jej mąż, także botanik - Zbyszek) w "Śmigle". Należeliśmy do bardzo ekskluzywnego "zakonu Paryskich", spotykając się przede wszystkim u Wielkich Mistrzów w domku "Pod Jasionami" na Kozińcu. Wiadomo było, że Halina i Zbyszek są kontynuatorami botanicznych i ochroniarskich działań pani Zofii, i wiadomo było, że w dziedzinie naukowej już dawno przerośli nauczycieli. Byli z pewnością największymi autorytetami w dziedzinie flory Tatr. Zbyszek prężniejszy, organizacyjnie zawsze zabiegany, doskonały publicystycznie, nie stroniący od ostrych polemik w kwestiach ochroniarskich. Halinka - choć także prezentująca w tej dziedzinie zawsze zdecydowane stanowisko, była uważana za łagodniejszą, zawsze uśmiechniętą stronę tego stadła.

Od kilku lat chorowała, w Zakopanem w zasadzie przestała bywać. I tak odeszła wśród kwiatów, które właśnie obsypały podtatrzańskie łąki.

Halinko, tak mi żal... Zbyszku, trzymaj się.

 

* * *

 

Wiosna, spóźniona o parę tygodni, jednak nadeszła. Pod Tatrami jeszcze sporo śniegu, zwłaszcza w lasach i ocienionych miejscach, w górach pełnia zimy. Pojechaliśmy dziś tradycyjnie do Witowa oglądać krokusy - jest ich mnóstwo, ale śnieg tylko co się stopił i fioletowy dywanik jest gdzieniegdzie poprzetykany wodą. Ale jak zawsze pięknie.

 

W Witowie, 18 kwietnia 2013

 

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej