Nowinki

 

Wszystkie zawarte tu teksty mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!

 

 © Copyright by Maciej Pinkwart

 

3-04-2011

Górska Przystań w Lipnicy Wielkiej

Weekend ciepły i słoneczny i nawet dość luźny, jeśli chodzi o zajęcia. Po wielu dniach pracy skończyłem przygotowywać "Zakopanoptikon" Andrzeja Struga na stronę (TUTAJ) - uważam, że jest to tak świetnie napisana i wciąż aktualna satyra na Zakopane, że powinien ją przeczytać każdy miłośnik i każdy przeciwnik tego miasta. Więc udostępniam. Wywiązałem się też (wobec siebie) z recenzji książki "Kawior i Popiół" Marci Shore (TUTAJ), którą to książkę dostałem od Harrego wiele tygodni temu i tak ją męczyłem do teraz. Wczoraj byliśmy z Renatą na Orawie, żeby zobaczyć resztki śniegu pod Babią Górą i stwierdzić, że fundacja "Children in Crisis" w Lipnicy Wielkiej jest chyba sama w kryzysie - pusto, głucho, tylko pies nas obszczekał. Wracając pojechaliśmy na obiad do Namiestowa, a stamtąd chciałem jak zwykle objechać jezioro i przez Ujście dotrzeć do Trzciany i Chochołowa, ale po skręcie ze Stefanowa bez żadnego ostrzeżenia zobaczyliśmy przegrodę w poprzek - droga zamknięta. Więc zawróciliśmy do Twardoszyna. W Twardoszynie wjeżdżamy na nowiutką Renatka i krokusyszosę do Trzciany, jest to może nie autostrada tylko równa jak stół droga szybkiego ruchu. I ograniczenie prędkości do 100 km/h. Po kilku kilometrach – do 60. Wyczuwam pułapkę i zwalniam do 50. Mijają mnie wszyscy Słowacy. Za zakrętem widzę wóz policyjny, ale nikt koło niego nie stoi. Słowacy pędzą swobodnie. Wolniutko koło niego przejeżdżam i cieszę się, że tak ich wyczułem. W tym momencie z auta wyskakuje policjant i machając ręką (nie lizakiem) sugeruje, żebym się zatrzymał. Zatrzymuję się, przekonany, że to jakaś rutynowa kontrola dokumentów. Nie. Okazuje się, że po drodze było następne ograniczenie, do 40-tu, oni stali 10 metrów za nim, a ja jak wspomniałem jechałem 50. Tyle tylko że mi nikt nie pokazał mojego przestępstwa na radarze. Żadnej suszarki nie było, stacjonarnego też nie widziałem. Mandat 50 euro, nie mam tyle, więc pan powiada, że mi wystawi kredytowy, ale mi zatrzyma prawo jazdy. To dziwnie jakoś (sranda, po słowacku mówię), więc pan pyta ile mam. Mówię że 20, co jest zgodne z prawdą. Pan mi wypisuje kwitek na 20, płacę i jadę.

W Tatrzańskim Parku Narodowym...Pierwszy raz w życiu zapłaciłem mandat za jazdę 50 na godzinę… I to na drodze ekspresowej, a nawet oznaczonej na zielono, co po słowacku oznacza autostradę...

Dziś chcieliśmy się wybrać do Chochołowskiej na krokusy, ale tłok był taki, że w ogóle nie dało się dojechać do Siwej Polany. Więc zabraliśmy się z drugiej mańki, do Doliny Olczyskiej. Tam jeszcze błoto, w dawnym basenie z gorącymi źródłami lód, na którym masowo ślizgały się żaby. Polana Olczyska tak zarosła od czasu, kiedy tu ostatnio byłem, że po prostu ją... minąłem i wyleźliśmy niemal na Kopieniec, kiedy się zorientowałem, że jest coś za długo i za stromo. Wróciliśmy, krokusów niewiele, ale ładne, drzewa zasłaniają nawet widok na Boczań. I jeszcze jedno: w dolnej i środkowej części, zmasakrowany las, setki wyciętych drzew, wszystko pod szyldem Tatrzańskiego Parku Narodowego. Jak mam wytłumaczyć swoim uczniom, którym mówię, że w TPN nie wolno zerwać ani kwiatka, ani zjeść malinki - a leśnikom z parku wolno wycinać setki zupełnie zdrowych drzew. Zresztą zdrowe czy chore - jak jest rezerwat przyrody, to przyroda ma się rządzić sama, bez magistrów inżynierów leśnictwa...

 

Poprzedni zapis

Powrót do strony głównej