Wszystkie zawarte tu teksty i zdjęcia mogą być wykorzystywane jedynie za zgodą właściciela strony!
© Copyright by Maciej Pinkwart
© Copyright by Renata Piżanowska
13-09-2010
W
weekend pogoda raczej nie najlepsza, więc większą cześć soboty i
niedzieli spędziłem w domu, pisząc wykład "Drogi w Tatry", który mam
mieć w Krakowie na inauguracji kursu przewodnickiego w tamtejszym kole.
Niby jest jeszcze trochę czasu, ale leci prędko, no i pewno od
przyszłego tygodnia będzie biegł jeszcze prędzej - zaczynam zajęcia w
szkole. W niedzielę po południu przejaśniło się, więc żeby trochę
odetchnąć świeżym powietrzem - no i odpracować te moje obowiązkowe
kilometry - wybraliśmy się na spacer do Doliny Kościeliskiej. Nie byłem
z kilkanaście lat... Mimo zdecydowanie jesiennej aury i późnej pory -
ludzi sporo, tłok i na parkingach, i na szlaku. Było dość ciepło, nawet
momentami pojawiało się słonce, ochłodzilo się dopiero powyżej Pisanej,
potem przyszła mglista wilgoć i przy niej kończyliśmy spacer. W sumie
jednak bardzo miło i sympatycznie. Wrażenia po dłuższej przerwie?
Inwazja komercji i cywilizacji, co parę kroków toalety toi-toi,
wygodniej niż w Nałęczowie...
Wieczorem
smaczna kolacja w domu i niestety, trzeba się przygotowywać do
szkółki...
Dziś normalnie w pracy, przygotowania do koncertów - 25 września szkoła z Katowic, 1-3 października - Jesienne spotkania muzyczne, w rocznicę urodzin Szymanowskiego. I kilka refleksji po artykule w "Wyborczej". Niezbyt, niestety, radosnych.
Wiedza przez domniemanie
Wydawca, który bez mojej zgody opublikował trzy wydania książki, której jestem współautorem, twierdzi przed sądem, że przyjął przez domniemanie, że ja się na to zgadzam. Entuzjastycznie przyjmując kardynała Stanisława Dziwisza na stanowisku szefa kurii krakowskiej, polscy katolicy przez domniemanie uważali, że jako wieloletni sekretarz Karola Wojtyły przejął jego walory intelektualne i charyzmę, a jako następca intelektualisty kardynała Franciszka Macharskiego będzie ostoją dla kulturalnego i naukowego nurtu polskiego katolicyzmu. Kardynał Dziwisz, przez domniemanie przyjmując, że ma prawo decydować o tym kto jest polskim bohaterem narodowym, dał się omamić nie wiadomo komu (Rodzina: to nie nasza inicjatywa. Rząd: nic o tym nie wiedzieliśmy. Kardynał: my tylko zgodziliśmy się na prośbę rodziny i władz) i położył kiepskiego polityka i fatalnego prezydenta wraz z jego bardzo miłą małżonką obok Piłsudskiego na Wawelu. Teraz kardynał Dziwisz przez domniemanie przyjmuje, że zna się na historii Europy prezentując ją w tradycyjny dla swojej firmy sposób: Europa bez krzyża traci swoją tożsamość, bo odcina się od swoich korzeni, z których wyrosła jej kultura i podstawowe wartości.
To mniej więcej taka prawda, jak znana anegdota o zakonnikach, którzy wchodzili na cudzy grunt w butach, do których nasypali trochę ziemi z własnego terenu i potem przysięgali przed Bogiem, że stoją na swojej ziemi… Chrześcijaństwo jako religia powstało na gruncie religii judaistycznej, a jej miejscem narodzenia i rozgrywania się wydarzeń, które stały się jej osnową, była Palestyna i tam, pod każdym względem, są jej korzenie. Palestyna, jeśli kardynałowie o tym zechcą sobie przypomnieć, leży w Azji. Ale oczywiście, to nie ma znaczenia – ludzkość i tak zaczęła się w Afryce i – jakby to powiedziała Manuela Gretkowska – my zdies’ emigranty… Tyle tylko, że chrześcijańskie – bo rozumiem, że wg kardynała krzyż jest symbolem chrześcijaństwa jako religii miłości, a nie rzymskiego sposobu wymierzania kary szczególne niebezpiecznym przestępcom? – korzenie w Europie (czy zresztą gdziekolwiek) są dość płytko i powierzchownie osadzone, w stosunku do innych czynników kulturo- i historiotwórczych. Nikt nie zaprzeczy, że chrześcijaństwo i jego liczne odmiany religijne stanowią istotny element naszej europejskiej tradycji. Ale też każdy inteligentny człowiek wie, że przed chrześcijaństwem przez znacznie dłuższy niż jego historia okres historię i kulturę Europy kształtowała cywilizacja grecka i rzymska i to one stanowią najważniejszą podstawę tego, czym jesteśmy teraz. To w nich tkwią korzenie naszej cywilizacji – także w pewnym stopniu korzenie chrześcijaństwa. Krzyż jako symbol europejski pojawił się na płaszczach krzyżowców, zabijających innowierców w Jerozolimie i braci w Chrystusie w Konstantynopolu, na sztandarach wszystkich stron, walczących w wojnie stuletniej i na orderach nazistów i antynazistów… A grecka Grupa Laokoona i rzymska rzeźba Wenus i Amor eksponowane są w Muzeach Watykańskich. Nie uznawanie tej prawdy stanowi nie tylko zakłamanie historyczne, ale i jest wyrazem kompleksu niższości: jeśli usunę z zasięgu myślenia wszystko co nie jest mną, wszyscy będą myśleli, że tylko ja jestem najważniejszy, a nawet jedynie ważny…
I uwaga: czasami kościół katolicki i jego maszerujący równym krokiem ze sztandarami i pochodniami krzykliwi ambasadorzy głoszą, że Europejczycy, dopominający się o uznanie tradycji innych niż chrześcijańskie w historii i kulturze naszego kontynentu są ANTYKOŚCIELNI, A TYM SAMYM ANTYEUROPEJSCY. Otóż w rozumowaniu tym – poza jawną próba uzurpacji historycznej i tożsamościowej – jest głębokie niezrozumienie i żałosna chęć dopisywana sobie wartości, które są wartościami wspólnymi: cóż traci Europa, w której się przyznaje, iż nie jeden, a kilka elementów zespolonych w harmonijną całość, współtworzyły naszą tożsamość? Europa nie traci, ale w prymitywnym rozumowaniu traci Kościół, działający w myśl zasady, którą nazywam syndromem miss bezludnej wyspy: nie będę ryzykować stawania w konkursie, bo jestem siebie niepewna - jak nie będzie konkurentek, to na stówkę będę number one…
Kardynał Dziwisz wypowiada te swoje (no,
nie swoje – tak twierdzili także liczni jego koledzy, szefowie i
podwładni) prowincjonalne opinie w kontekście wydarzeń w Europie, a i w
Polsce, zarówno wobec deklaracji Napieralskiego o konieczności
przestrzegania zasady świeckości państwa (Jakiej świeckości państwa? –
dziwią się działacze prawicy – gdzie jest takie sformułowanie w polskiej
konstytucji? No, fakt, nie ma. Więc proszę się z kolei nie dziwić
zarzutom, iż jesteśmy państwem wyznaniowym…), jak i wobec żenady
krzyżowej na Krakowskim Przedmieściu. TAMTEN krzyż, który jest obecnie
narzędziem
politycznej walki
przeciwko
panu Komorowskiemu,
który
przez nieporozumienie
– jak potrząsając rączkami pokrzykuje jego pokonany w wyborach konkurent
– został prezydentem Polski, jest według Dziwisza takim samym symbolem chrześcijańskich korzeni
Europy jak wszystkie inne. No bez przesady… Obrona krzyża, zabawne: Ci,
co krzyż ten chcą umieścić w kościele – rzekomo
walczą z
Krzyżem, ci co chcą krzyż zastąpić
pomnikiem Lecha Kaczyńskiego –
bronią
Krzyża…