16-03-2008
No to hop-siup, skończyło się tę kopę i parę innych rzeczy, i jakoś mnie to nie obeszło specjalnie. W "pewnym wieku" emocje się tonują i raczej należy podchodzić do spraw sub speciae aeternitatis. Ale można się cieszyć, że poziom wolności wzrasta z wiekiem - oczywiście do pewnego czasu, kiedy to człowiek staje sie uzależniony od czynników zewnętrznych, których z uwagi na świąteczny dzień nazywać nie chcę.
W piątek, 14-go była Wielka Gala Poezji, na szczęście już to za nami, udało się wszystko bardzo dobrze, no i sensacja szalona, bo dwie z pośród trzech głównych nagród zdobyli chłopcy - po raz pierwszy w historii imprezy. Zwłaszcza Mikołaj Borkowski (pierwsza gimnazjalna, Mistrz Poezji 2008) został powitany owacyjnie, a jego wiersz - czytany jeszcze jako pretendujący do nagrody - jako jedyny dostał huraganowe oklaski.
Gala za mną i to chyba definitywnie, bo jak sądzę, w przyszłym roku już jej robić nie będę, a w każdym razie nie na dotychczasowych zasadach.
Podsumowanie życia? E, nie chce mi się. Sporo mi się udało i osiągnąłem może więcej niż się spodziewałem, choć w młodości miałem pewno większe ambicje, a jakby mi ktoś powiedział, że się zakopię na całe życie na takim za... tybrzu, to bym mu się roześmiał w nos. Dorobiłem się dwojga udanych dzieciaków, z których mogę być dumny i które sobie poradzą w życiu i pewno osiągną więcej niż ja - i o to chodzi. Napisałem trochę książek (patrz wyżej), zobaczyłem trochę świata, w zasadzie wszystko to, co chciałem. Poznałem kilku fajnych ludzi, z większością potrafiłem się rozstać i nauczyłem się w sumie sporo. Inny powiedziałby, że życie dało mi nauczkę. No, dało. Ale jako mężczyzna po przejściach z przyjemnością stwierdzam, że sporo jeszcze jest do przejścia. Parę lat temu gdzieś napisałem (ja wiem, gdzie, to nie skleroza, ale nie chce mówić...), że do swojej starości podchodzę jak do eksperymentu naukowego, dokonywanego na sobie samym: obserwuję, jak i czym to idzie. Choć podobno, jak to mówił filozof Andrzej Dobosz w "Rejsie" - nie mogę być równocześnie twórcą i tworzywem. Mam chyba prawo wyboru. Po czym następuje gra w salonowca. Mam prawo wyboru i nie zawaham się go użyć, ryzykując oczywiście klapa w tyłek. No i tym optymistycznym akcentem wypada zakończyć, bo dziś od rana pewnością czeka mnie mnóstwo miłych akcentów tego świątecznego dnia...