Maciej Pinkwart
23 marca 2023
Programiści
Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak Kamysz podobno już uzgodnili 21 punktów
wspólnego programu, tylko ich nie ogłaszają, pewno w obawie, żeby ich nie
podkradli wrogowie, którymi są wszyscy, którzy nie są Hołownią dla Hołowni a
Kamyszem dla Kosiniaka. 21 postulatów Solidarności w 1980 roku uzgadniano w
znacznie większym gronie i znacznie krócej, ale potem głównie zrealizowano z
nich przede wszystkim wprowadzenie kartek na mięso. Teraz kartki na mięso
wprowadzi oczywiście Rafał Trzaskowski i będzie to mięso ze świń chińskich. Kto
świni nie wykupi, zostanie przeznaczony na paszę dla robaków. A Tusk zaciągnie
wszystkich Polaków do Bundeswehry, sam zaś odejdzie na emeryturę – wcześniejszą,
bo gdyby PiS nie skrócił wieku emerytalnego, to by jeszcze musiał popracować.
Ponieważ pracuje na szkodę PiS-owskiej ojczyzny, to może dobrze, że przeszedł.
Ale przeszedłszy na emeryturę ma więcej czasu na pracę, która Polsce szkodzi, bo
Tusk nie rządzi, a szkodzi tak, że Boże broń. Jakby rządził to nastąpiłby koniec
świata.
I pewno w tym duchu będzie się toczyć dalsza przedwyborcza pyskówka, co rzecz
jasna skończy się tym, że PiS wygra kolejną kadencję w cuglach, do czego
przecież sposobi od przejęcia władzy w stadninie koni w Janowie. Dyskusje
programowe, czy program będzie się składał z 21 punktów, czy z dziesięciorga
przykazań, czy z pięciu tysięcy stron jak ustawa o cyberbezpieczeństwie
poprowadzicie sobie w rządzie, jak już przejmiecie władzę.
Nie będę głosował na PiS, nawet gdyby przyszedł Harry Potter i wraz z Hermioną
Granger zmienili Sami-Wiecie-Kogo oraz Beatę Szydło w Andrzeja Gołotę w
ramionach Wisławy Szymborskiej. Destrukcji, kłamstwa, pazerności, niekompetencji
i zwykłej brzydoty nie da się zmienić w kreatywność, prawdę, skromność,
profesjonalizm i wdzięk Keiry Knightley nawet przy pomocy różdżki z włosem
jednorożca. Już koryntianie dowiedzieli się z pewnej korespondencji, że gdyby
człowiek mówił językami ludzi i aniołów, a miłości by nie miał, stałby się jak
miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. U nas kwestią miedzi brzęczącej
zajmuje się KGHM, spółka pisowskich kumpli, bo autor tych słów, święty Paweł, ma
w polskim IPN-ie stosowną teczkę, bo jako Szaweł, a dokładniej TW Saul,
prześladował prawdziwych chrześcijan, więc nie może zajmować żadnego stanowiska
we władzach, nawet apostolskich, stąd jego hymn o miłości można sobie wyrzucić
do śmieci.
Nie mówmy więcej o PiS-ie, nie cudujmy, że są tam także dobrzy, uczciwi i mądrzy
ludzie, że nie wszystko jest tam złe. Może. Ale według mnie w PiS-ie takich nie
ma i wszystko jest tam złe. A gdyby nawet byli, to nie czarujmy się, że
tych pisowskich dobrych, uczciwych i mądrych da się przeciągnąć na drugą stronę.
Nie da się. To przykre, ale podział na wrogie, a w każdym razie obce sobie
plemiona Hutu i Tutsi zostanie z nami na długie lata, także i wtedy, gdy po
PiS-ie wydezynfekowany zostanie każdy kąt, a wszystkie akta tej formacji znajdą
się w archiwach historycznych.
Nie zagłosuję na PSL, bo partia ta skompromitowała się totalnie ostatnim
głosowaniem papieskim w Sejmie, kiedy to ich kontruchwałę PiS wyrzucił do
śmieci, a wtedy posłowie PSL przytulili się do tych, którzy ich od ośmiu lat
opluwają i wyszydzają. Nie zapominam zdania byłego prezesa PSL, Waldemara
Pawlaka, który kiedyś stwierdził, że nie wie kto wygra wybory, ale będzie to na
pewno koalicjant PSL-u. Tonący brzydko się chwyta, jak mówił Antoni
Słonimski. Politycy PSL kolebiący się nad progiem wyborczym łapią się
papiesko-pisowskiej deski ratunku, bo przewidują, że chlupną poza próg i tyle
ich będziemy widzieli. Chyba że koło ratunkowe rzuci im partia Polska 2050.
Obawiam się jednak, że może to być koło ratunkowe takie, jakie oglądaliśmy na
statku w filmie Rejs – betonowe. Co więcej, razem z kołem ratunkowym i
ratowanym łacno może pójść na dno i ratujący.
Głosowałbym na lewicę, ale nie mogę się połapać kto tam jest kim i dlaczego.
Fajnie mówi Włodzimierz Czarzasty, ale jak się temu przyjrzeć uważniej, to za
słowami mało co idzie. Może mam kiepski wzrok, ale jakoś nie widzę ich
wszystkich razem w rządzie, kierowanym przez Tuska. Wiemy, że choć wielki
płetwal błękitny żywi się drobnym planktonem, to nawet wielka ilość kryla sama z
siebie wieloryba nie stworzy. Jedyna lewica, jakiej ufam i jaka wydaje mi się
godna mojego głosu to Barbara Nowacka, Marek Borowski, Bartosz Arłukowicz. Tylko
że ta lewica jest już w Koalicji Obywatelskiej.
Szymon Hołownia jest jedynym politykiem, którego w pewien sposób można porównać
z Donaldem Tuskiem, bo sprawia wrażenie zwierzęcia politycznego i świetnie mówi
– choć za szybko. Programowo mi całkiem odpowiada, nawet nie mam nic przeciwko
projektowi referendum aborcyjnego i doskonale rozumiem, dlaczego ten pomysł jest
dla niego lepszy niż zwykłe głosowanie w Sejmie. Argumenty Lewicy, że nad
prawami człowieka się nie głosuje, są absurdalne: ależ głosuje się. To lepiej
jest w Sejmie z oburzeniem odrzucać żałosne wypociny antyaborcyjne Kai Godek niż
zapytać naród w referendum o jego zdanie w tej kwestii? Boicie się, że naród
aborcję odrzuci lub zapragnie wrócić do tak zwanego kompromisu aborcyjnego?
Jeśli taka byłaby jego wola, to żadna sejmowa uchwała sprawy na trwałe nie
rozwiąże i zostaniemy nadal aborcyjnym skansenem słowiańsko-islamskim. Tylko…
Nie wiem czemu, ale jakoś nie ufam okrągłym i niegłupim słowom Hołowni. Zza
każdego zdania, jak szpieg w krainie deszczowców zza okna wygląda mi twarz
człowieka, który będąc nuworyszem politycznym, chce po prostu dostać się do
władzy. I to władza wydaje się być jego celem, a nie dobro kraju. Zapewne go
krzywdzę, tak myśląc - obym się mylił.
Platforma, Tusk i jego ludzie… Oczywiście, subiektywnie rzecz ujmując tylko im
ufam i wiem, że ich rządy będą dobre, uczciwe i sprawiedliwe, kompetentne i
normalne. Naturalnie, powyższe zastrzeżenia do poszczególnych partii
opozycyjnych schowam głęboko do kieszeni wówczas, gdy partie te stworzą jedną
wspólną listę. Bo, jak to już wielokrotnie pisałem – dom można urządzać dopiero
po tym, jak się do niego zdobędzie klucze.