Maciej Pinkwart
19 stycznia 2023
Metodyka szaleństwa i miska soczwicy
Nasze narodowe drużyny
polityczne są takie, jak nasza piłkarska drużyna narodowa: grają tak, żeby
przegrać, ale w miarę możności jak najmniej i tak, żeby można było liczyć na to,
że w końcowej kwalifikacji decydować będą rzuty karne, albo suma żółtych kartek.
Oczywiście, zarówno pokłócona Zjednoczona Prawica, jak i pokłócona
niezjednoczona opozycja junacko twierdzą, że zwycięstwo mają w kieszeni, ale ich
postępowanie wykazuje, że w gruncie rzeczy na niczym im nie zależy bardziej, jak
na utrzymaniu status quo. Kolejne posunięcia PiS-u już ani nie irytują, ani nie
śmieszą – no, jak długo można się śmiać z czyjejś głupoty? Ósmy rok rządów
tandemu Kaczyński – Ziobro pokazał, że w tym szaleństwie jest metoda, która choć
prymitywna, daje jednak w sumie bezpieczne dla PiS-u trwanie na stołkach.
Pierwsza metoda:
technika wyparcia. Żadna afera, w którą wkopał się PiS, nie trwała dłużej, niż
kilka, no – kilkanaście dni, i przeleciawszy przez media, ginęła za horyzontem,
zepchnięta w niebyt przez kolejną aferę. Waga problemów nie miała znaczenia, a w
zasadzie miała, ale au rebours – im poważniejsza sprawa i bardziej
szkodliwa dla Polski, tym szybciej znikała z mediów i z wypowiedzi polityków
opozycji. Najdłużej trzymały się rzeczy najgłupsze, bo fajnie się sprzedawały
jako memy. Konia z rzędem temu, kto na jednym oddechu wymieni afery,
wygenerowane przez PiS od 2015 roku. A od 2005? Mam nadzieję, że choć w
pamiętnikach Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby zostaną wszystkie odnotowane
i przypomniane - zaraz potem, jak ich wartość kryminalna wyparuje zgodnie z
zasadą przedawnienia.
Druga metoda: eskalacja
kłamstwa i chamstwa. Kiedyś, by zdezawuować czyjeś wypowiedzi, mawialiśmy, że
nie przekraczają one poziomu magla. Dziś – pomijając już to, że magle przestały
być częścią naszego życia społecznego i nie chodzą do nich nasze służące,
których nie mamy – dawny magiel wydaje się wersalskim salonem w porównaniu do
obyczajów, panujących w środowisku najwyższych władz Polski, kiedyś zwanej
republiką ludową, dziś będącą raczej republiką chamską. Większość wypowiedzi
polityków partii rządzących nadaje się do natychmiastowego zakwestionowania jako
kłamstwa bądź nieudowadnialne insynuacje, albo do zaskarżenia jako pomówienia
czy oszczerstwa. Gdybyśmy nawet mieli porządnie funkcjonujący wymiar
sprawiedliwości, zostałby sparaliżowany pozwami, których kilka czy kilkanaście
dziennie składano by przeciwko stekowi bzdur i wiadrom pomyj, wylewanych na
znienawidzonych przez władzę ludzi i przeciwstawiające się PiS-owi organizacje.
Ale nawet gdyby tego rodzaju rozprawy się odbywały i zapadały w nich prawomocne
wyroki – władza przyznała sobie prawo nietykalności: przeciwko Jarosławowi
Kaczyńskiemu czy Zbigniewowi Ziobrze zapadło wiele wyroków i żaden z nich nie
został wykonany. I co? I nic. Nie liczy się ani prawo, ani sprawiedliwość, tylko
Prawo i Sprawiedliwość.
Trzecia metoda: onizm.
Winni są zawsze oni, choć oni nie rządzą, ale sam fakt, że
istnieją dowodzi tego, że wszystkie głupoty, przekręty i dramaty spowodowane
przez rządzących są albo usprawiedliwiane tym, że opozycja nie popiera rządu,
albo niwelowane wspomnieniami tego, że jakoby za czasów rządów Platformy było
jeszcze gorzej, albo przynajmniej nie lepiej. Co zresztą zazwyczaj nie jest
prawdą, ale zmacerowana przez państwowe media pamięć elektoratu prawicy łyka to
jak gęś kluski: wszystko zło, zdarzające się dzisiaj jest wynikiem tego, że
kiedyś rządził Tusk. I zło powróci, jeśli Tusk znowu będzie rządził, ale nie
będzie - bo katolicka większość prawdziwych Polaków na to nie pozwoli w taki czy
inny sposób. Kuriozalne są ostatnie wypowiedzi władz: to że ziobryści głosowali
przeciw ustawom związanym z KPO jest dowodem na demokrację w obozie władzy, ale
to, że nie poparła tych ustaw opozycja dowodzi tego, że działa ona przeciwko
Polsce.
Zresztą analizowanie
działalności Zjednoczonej Prawicy powinno być domeną lekarzy, a nie politologów,
więc że nie warto o tym mówić. Tym bardziej, że kolejną żenadę funduje nam część
opozycji, która nie przeciwstawiła się sprzecznemu z konstytucją projektowi
ustaw przedłożonych przez PiS w myśl zasady, że co prawda są one prawnie
wadliwe, ale w efekcie mogą przynieść Polkom i Polakom dużo pieniędzy.
Czy i dla opozycji wszystko jest na sprzedaż? Czy tam też istnieje przekonanie,
że Polaków nie trzeba do niczego przekonywać, wystarczy ich kupić? I to za co?
Za tak mało u nas popularny produkt, jak miska soczewicy? Z drugiej strony –
gdyby cała opozycja zagłosowała przeciw niekonstytucyjnej ustawie PiS-u, to cała
machina propagandowa partii rządzącej zaczęłaby wbijać ludziom do głowy to, że
Tusk i inni reprezentanci polityki niemieckiej odsłonili swoje wstrętne paszcze,
na których wprost jest napisane, że chcą zagłodzić polski naród, tak jak ich
mocodawcy w Auschwitz. Nikt normalnie myślący rzecz jasna by w to nie uwierzył,
ale też nie do normalnie myślących taka propaganda jest adresowana.