Maciej Pinkwart
25 maja 2023
Ładność, brzydkość, głupiość i mądrość
Idzie lato. Może jeszcze wolno, ubrane w sweter i kurtkę i pod parasolem, ale
idzie. Znów będziemy – część z nas – naśmiewać się z osób noszących białe
skarpety do sandałów i popijających słodkie koktajle z palemkami do smażonej
flądry czy do chipsów z plastikowego woreczka. Mnie to jakoś nie przeszkadza,
choć sam się tak nie ubieram ani tak nie odżywiam, ale nie ze względów ideowych,
tylko dlatego, że sandały kojarzą mi się z letnim minimalizmem w ubiorze,
słodkich koktajlów nie lubię, od czasu, kiedy palemką o mało nie wykłułem sobie
oka, a chipsów nie jadam, bo jestem za gruby. Ale nie uważam, że wszyscy
sandałowi skarpetkowcy to jakieś tępe cioły, a ich sposób ubierania się dowodzi
ograniczeń intelektualnych i tego, że słuchają Martyniuka a nie Wagnera i nie
czytają ani Heideggera, ani nawet Coelho. Owszem, prawdopodobnie taka zależność
istnieje, ale ma ona wyłącznie charakter statystyczny, a to nie znaczy, że
zawsze jest prawdziwa.
Zresztą, Wagnera lubił Adolf Hitler, ale nie wiadomo, czy z powodu jego muzyki,
czy antysemickich i szowinistycznych poglądów. Jednak czy z faktu, że Richard
Wagner był antysemitą i gdyby urodził się sto lat później, zapisałby się do
NSDAP wynika, że Lohengrin, Tristan i Izolda oraz Pierścień Nibelunga
to szajs, nie warty słuchania? Nie wynika. Wagner jest jednym z
najwybitniejszych kompozytorów w historii muzyki i jego poglądy nie mają tu nic
do rzeczy. Martin Heidegger jest jednym z największych filozofów XX wieku, jest
współtwórcą fenomenologii i egzystencjalizmu, a jego praca Bycie i czas
stała się podstawą współczesnej ontologii. Heidegger był wręcz fanatycznym
zwolennikiem Hitlera, do końca wojny regularnie opłacał składki członkowskie w
NSDAP, był wojującym antysemitą, a nawet składał donosy do władz na swoich
uniwersyteckich kolegów – zresztą, zarówno żydów, jak i katolików. A przez część
życia był związany z publicystką i filozofką pochodzenia żydowskiego, Hanną
Arendt.
Jednym z najznakomitszych dyrygentów świata był Austriak, Herbert von Karajan,
który od 1939 roku kochany był przez nazistów, został dyrektorem Miejskiej Opery
w Berlinie i kierował nią do 1945 r., jako aktywny członek NSDAP. Po wojnie
przez rok w ramach denazyfikacji miał zakaz występów, ale potem kontynuował
olśniewającą karierę, dokonując setek nagrań, kierując największymi orkiestrami
świata i zdobywając liczne odznaczenia państwowe w wielu krajach. Epizody
nazistowskie w swoich życiorysach mieli też papież Joseph Ratzinger
(Hitlerjugend, Wehrmacht) i nagrodzony Noblem pisarz Günter
Grass (Waffen-SS). Za entuzjastę Stalina uchodzi do dziś najwybitniejszy
symfonik XX wieku, Dymitr Szostakowicz, posiadacz kilkunastu nagród leninowskich
i stalinowskich, bohater pracy socjalistycznej, nagrodzony m.in. orderem
Rewolucji Październikowej. Stalinowskie i maoistowskie poglądy przez większą
część życia reprezentował francuski filozof i pisarz Jean-Paul Sartre. Członkiem
Francuskiej Partii Komunistycznej i laureatem nagrody leninowskiej był malarz,
rzeźbiarz i grafik Pablo Diego José Francisco de Paula Juan Nepomuceno María de
los Remedios Cipriano de la Santísima Trinidad Ruiz y Picasso. Na grobie Mikisa
Theodorakisa na Krecie, członka Greckiej Partii Komunistycznej i ministra w
prawicowym rządzie Konstandinosa Mitsodakisa znalazły się insygnia przyznanej mu
Leninowskiej Nagrody Pokojowej. Reżyser Roman Polański został w Ameryce skazany
za gwałt na nieletniej. Stanisław Witkiewicz zdradzał żonę z sąsiadką, żoną
swojego przyjaciela. Henryk Sienkiewicz był rasistą i antysemitą. Karol
Szymanowski uwodził małoletnich górali w Zakopanem i młodocianych poborowych w
Warszawie. Albert Einstein nigdy nie nosił skarpetek, miał mnóstwo kochanek,
plagiatował prace swojej pierwszej żony, a słynny wzór E=mc2 może
wcale nie być jego autorstwa, bo jak twierdzą niektórzy, podobny opublikował dwa
lata wcześniej Włoch, Olinto De Pretto.
Czy to wszystko znaczy, że ci ludzie – jest ich legion – których poglądy wydają
się dziś obrzydliwe, a ich postępowanie dalekie było od kryształowego powinni
zostać skreśleni z historii nauki, sztuki, muzyki, literatury czy filozofii? Dla
mnie – nie. Co innego poglądy czy nawet postępowanie, a co innego twórczość.
Oczywiście, są z pewnością i tacy ludzie, którzy poznawszy bliżej poglądy tego
czy owego twórcy, odrzucą go w całości, wraz z twórczością – i to jest rzecz
jasna kwestią indywidualnego wyboru. Można z powodów ideowych nie słuchać
Wagnera czy Karajana, nie czytać Sienkiewicza czy Grassa,
nie oglądać filmów Polańskiego i nie zgłębiać teorii względności – ale to zuboży
nie twórców, tylko doktrynerów. Niestety, wygląda na to, że artystyczna czy
naukowa wartość dokonań ludzkich ma dziś mniejsze znaczenie, niż prawdziwa czy
wydumana ocena ich postępowania. Kilka lat temu dyskutowana była kwestia
wykupienia i przekształcenia w muzeum tzw. Dyrektorówki – budynku, który
znajduje się koło dawnego sanatorium wojskowego w Kościelisku, gdzie mieszkali
założyciele tej placówki Kazimierz i Bronisława Dłuscy, gdzie m.in. zatrzymywali
się prezydenci Polski, a także Maria Curie-Skłodowska. Jako jeden z argumentów
„przeciw” podano to, że pani Curie była komunistką. Nie była, ale co to mnie
obchodzi: czy jej poglądy polityczne miały jakiś wpływ na jej odkrycia i
przyznanie jej nagrody Nobla?
Niewykluczone, że
niektórzy tak myślą. Niedawno zaplątałem się w Facebookową dyskusję na temat
ostatnio wydanych wszystkich wierszy Wisławy Szymborskiej. Wśród komentatorów
znalazł się pan (licznie lajkowany przez swoich zwolenników), który najpierw
rzucił o poetce: stalinówa, a potem oświecił nas konkluzją: Szymborska
pisała o Stalinie i dostała Nobla, a Herbert nie pisał i nie dostał. Na
koniec zaś stwierdził, że jest najgorszą poetką w polskiej literaturze. Wobec
tak kompetentnego krytyka nie miałem już nic więcej do powiedzenia, zwłaszcza,
że zwracał się on do mnie per panie Pinkwart!, co za granicą mnie jakoś
nie razi, a w Polsce i owszem. Zresztą pewno się mylę, ale przypuszczam, że ów
koneser nie znał w ogóle twórczości Szymborskiej, w tym owego stalinowskiego –
dość okropnego zresztą – wiersza Ten dzień. Dziś, gdy co chwila w radiu
słychać wiersz Nic dwa razy Szymborskiej w interpretacji piosenkarki o
pseudonimie Sannah – pan ów zapewne rzuca w głośnik butem. Prawym. A kilka lat
temu pewien działacz podhalański stwierdził, że twórczość plastyczna Władysława
Hasiora jest nic nie warta, bo postawił on pomnik dla utrwalaczy władzy ludowej,
a ten pan się na tym zna, bo skończył technikum plastyczne. Hasior też skończył,
nawet był w nim profesorem i może nawet uczył swojego krytyka, ale potem się
zepsuł na studiach i w tych wszystkich muzeach i wielkich miastach, które mają
jego rzeźby. Mają też gdzieś, jakimi przesłankami się kierował tworząc to czy
owo, bo na wystawie nie widać przesłanki, tylko rzeźbę.
Nic mnie nie
obchodzi to, czy człowiek mijający mnie na ścieżce turystycznej nosi do sandałów
skarpetki, czy nie, może bardziej mnie irytuje, gdy towarzysząca mu piękna pani
ma większą część ciała pokrytą ohydnym tatuażem, co sprawia, że wydaje się po
prostu brudna – ale to ani mój pan, ani moja pani. Niewykluczone, że pan jest
wybitnym prozaikiem, a pani informatyczką, opracowującą przełomowe algorytmy
sztucznej inteligencji, która lada moment podbije świat i wyruguje nas z
naczelnej pozycji w rzędzie naczelnych. Wydaje mi się, że sztuczna inteligencja
raczej nie będzie nosić skarpet pod sandałami, ani tatuować sobie pośladków,
choć nigdy nie wiadomo, kto ją będzie tworzyć na obraz i podobieństwo swoje.
Ale nic mnie to nie obchodzi. Idzie lato.
Może jeszcze wolno, ubrane w sweter i
kurtkę i pod parasolem, ale idzie.