Maciej Pinkwart

11 marca 2023

Wydanie specjalne

Krucjata wyborcza

Tutaj wersja video 

 

Nie od dziś wiemy, że religia w Polsce nie jest związana z wyznawaną wiarą, tylko z popieranymi postaciami. Idee, jakie niosą z sobą przesłania wielkich religii – judaizmu, chrześcijaństwa, buddyzmu, islamu – są wielkie i ważne, próbują tłumaczyć świat, dawać nadzieję na życie po śmierci. We współczesnej Polsce – współczesnej, w której XIX wiek trwa do dzisiaj – mało kogo z wielkich tego kraju, hierarchów kościelnych nie wyłączając, te wielkie idee obchodzą. Wierni wyznają nie akceptację dla dziesięciorga przykazań i chrystusowej idei miłuj bliźniego swego jak siebie samego, tylko poparcie dla tych, którzy owe etykiety firmują. Metafizyka poszła się paść, liczy się kult, liturgia i kostium, a nawet słownictwo. Religia, podobnie jak polityka, stała się sztandarem, który tylko powiewa i pozwala kupić się pod nim, a czasem umożliwia okładanie drzewcem przeciwnika. Idee religijne – wiara, nadzieja, miłość – może i czasem znajdują się na sztandarach, ale wieje wiatr historii, sztandary łopocą, napisów nie widać, widać tylko chorążych. Obdarzamy kultem osoby polskiej Trójcy Świętej: Jezusa, Matkę Boską i Jana Pawła II, a także tych, którzy najgłośniej wołają ich imiona i potępiają tych, którzy nie wołają. Czcimy krzyże, obrazy, rzeźby, ampułki z hektolitrami świętej krwi, sprzedawane w Krakowie – gdyby żył Mojżesz, rozbiłby kamienne tablice na głowach polskich wielbicieli złotych cielców.

Moim zdaniem TVN przestrzelił, emitując 6 marca 2023 doskonały reportaż Marcina Gutowskiego Franciszkańska 3, nie w ogóle, tylko akurat w tym czasie. Trzy lata zbierania materiału, starannego weryfikowania faktów, wywiady, sfilmowane dokumenty – to wszystko jest bardzo cenne, ale z politycznego punktu widzenia nie powinno być emitowane przed wyborami. Tym bardziej, iż ujawnienie tego, że Karol Wojtyła zarówno jako krakowski biskup, i potem, jako głowa katolickiego Kościoła milczał na temat przestępstw swoich podwładnych nie jest czymś nowym. Czyniło tak wielu biskupów. Zjawiska przestępczości w Kościele i chronienia przestępców przy jednoczesnym lekceważeniu ich ofiar i rozmaitych grzechów głównych Kościoła Katolickiego są znane i opisywane od lat. Robił to już wielokrotnie wcześniej sam Gutowski, robili bracia Sekielscy, pokazywały to wyraźnie filmy – i polski przerysowany mocno Kler, i doskonały, nagrodzony Oscarem Spotlight i niesłusznie zapomniany film Magdalenki. Tadeusz Boy-Żeleński przed wojną pisał o tym w książce Nasi okupanci, to, co się dzieje za Spiżową Bramą opisał Tadeusz Breza, zresztą przypadkami nieprawości w kościele od dawna zajmuje się literatura i dziennikarstwo. Rzadko, ale czasami wywołuje to skutki prawne. Czy ktoś pamięta historię Ośrodka Wychowawczego sióstr Boromeuszek z Zabrza, które od lat 70-tych były oskarżane o znęcanie się nad wychowankami, stosowanie kar w postaci… gwałtów, których z ich poduszczenia dopuszczali się starsi wychowankowie na nieletnich, bicie, tortury… Ich przełożona siostra Bernadetta była kilkakrotnie skazywana na więzienie, najpierw w zawieszeniu, potem po recydywie na odsiadkę, z której ją zwolniono ze względu na podeszły wiek. Miała wtedy 59 lat.

Oczywiście, to było już dawno, przed rządami PiS. Od kilku dni obecna władza zgarnia to polityczne złoto, jakie dał im do rąk TVN, atakując – rzekomo bezzasadnie – symbol katolicyzmu, upostaciowane dobro, największego Polaka w historii, czyli Jana Pawła II. Ciekawe, że nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek PiS z takim entuzjazmem walczył z wojującymi ateistami, zaprzeczającymi w ogóle istnieniu Pana Boga czy historykami udowadniającymi jak wiele szkód religia – każda religia, ale szczególnie katolicyzm – przyniosła ludziom w dziejach świata. Polskim władzom, świeckim i kościelnym, zupełnie nie przeszkadzało ujawnianie idących w miliony ofiar zbrodni w czasie krucjat, w Ameryce, podczas działania inkwizycji w Europie. Dla nas liczą się tylko kremówki i Franciszkańska 3.

Jan Paweł II nie jest pierwszym papieżem, oskarżanym o rozmaite grzechy. Oczywiście nie jest on papieżem Borgią, ani innym diabłem w sutannie. Kolejna oczywistość to to, że dla zrzucenia jarzma komunizmu w Polsce i powstania ruchu „Solidarności”, a potem – dla sukcesu Okrągłego Stołu jego osoba i działalność (także ta, o której mało wiemy, bo odbywała się w zaciszu gabinetów kościelnej dyplomacji) jest nie do przecenienia. Uważa się też, że papież-Polak swoimi wystąpieniami przyczynił się do tego, że Polacy w referendum poparli ideę wstąpienia do Unii Europejskiej. To akurat trochę księżycologia: wiemy, że papież mówił o tym, że Polska potrzebuje Europy, tak jak Europa potrzebuje Polski, i wiemy, że Polacy poparli ten projekt. Ale związek przyczynowo-skutkowy między tymi wydarzeniami jest tylko nieudowadnialną hipotezą. Większość Polaków do tej Europy chciała pójść, mimo sprzeciwu części polskiego Kościoła. Ba, jak na razie nadal większość chce w Unii pozostawać, mimo antyunijnej propagandy władz i Kościoła.

Jest jeszcze jedna sprawa, którą poruszył szerzej pisarz i psycholog Maciej Miłkowski („Wyborcza” z 10 marca br.). To, czy Jan Paweł II wiedział o przestępstwach swoich podwładnych czy nie wiedział – jest w gruncie rzeczy nieistotne. Jeśli władca absolutny nie wie o przestępczej działalności swoich ludzi – to do rządzenia się nie nadaje. Jeśli wie i nie reaguje dla jakichś tam wyższych celów – to, abstrahując już od wszystkich kodeksów, postępuje niemoralnie, zupełnie niekoherentnie z aureolą świętości, jaką w myśl zasady santo subito wciśnięto na głowę człowieka, który miał tak wielkie zasługi dla nas, że nie wymagaliśmy od niego więcej. Wprost przeciwnie.

PiS – co było do przewidzenia – chwycił w rękę kłonice propagandowe i po reportażu Gutowskiego przystąpił z furią do obrony Jana Pawła II. Furia, jak wiadomo, nie sprzyja rozumowi. Od razu zaczęła się kanonada artylerią najcięższych pocisków w myśl następującego rozumowania: papież to antykomunista, który wyprowadził nas z domu niewoli i był największym w historii Polakiem, następcą, a może zastępcą Pana Boga na świecie. Atak na JP II to atak na Polskę i Boga. Ale już mniejsza o Boga, nam chodzi o Polskę. TVN atakując Jana Pawła II walczy z Polską. Jest więc wrogiem, a wroga trzeba pokonać wszystkimi siłami. Papieża Polaka kocha i szanuje cały świat, dla którego jest on największym autorytetem.

Nieprawda. Nie kocha, nie szanuje, nie jest autorytetem. To stwierdzenie jest wręcz groteskowo kłamliwe w kontekście chowanych przez Watykan pod korcem afer w USA, Kanadzie, Irlandii, Austrii, Niemczech, Francji. Śmiech na sali. Popatrzmy jak zmieniła się choćby Irlandia za pontyfikatu JP II – z państwa wręcz klerykalnego zmieniła się w państwo antyklerykalne…

Ale zatęchły prowincjonalizm intelektualny obecnych władz PiS-u takich argumentów nie dopuszcza. Jest jak nietoperz: nie widzi, nie słyszy, a się czepia. PiS przemawia do kuma spod Krosna, a nie do katolików na świecie. W swoim inkwizytorskim zapale jest wręcz kuriozalny: żałosny widok neofity Kaczyńskiego, dawnego hipisa Terleckiego, polskiego naczelnego wodza Śmigłego-Błaszczaka i dziesiątków innych działaczy stojących w ławach sejmowych i trzymających odpustowe portrety biednej ofiary Gutowskiego z pewnością obiegnie cały świat. Podobnie jak fakt, iż natychmiast po wydaniu dyrektyw z Nowogrodzkiej polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało na dywanik (przepraszam: zaprosiło) ambasadora USA, żeby mu zakomunikować, iż finansowana przez Stany Zjednoczone telewizja zaatakowała polską rację stanu (którą stanowi kult Jana Pawła II), wpisując się w scenariusz wojny hybrydowej prowadzonej przeciwko Polsce. Tłumaczę na język polski: Ameryka jako właścicielka TVN stanęła u boku Rosji w walce z Polską. Nie wątpię, że doskonały dyplomata Mark Brzeziński wysłuchał tego z kamienną twarzą i zaczął się śmiać dopiero po wyjściu z Alei Szucha. Zapewne nawet nie tłumaczył swoim gospodarzom, że w USA rząd nie może nakazać żadnemu amerykańskiemu właścicielowi prywatnej telewizji mówić albo nie mówić w swojej telewizji czegokolwiek. Discovery to nie TVP Info. Tak czy inaczej, na arenie międzynarodowej PiS zaliczył kolejny sukces, a Polska – Polki i Polacy, jak to się teraz mówi – znów wstali z kolan. A że sufit był dość nisko, skutek jest mało efektowny. Innym kuriozum jest przyjęcie przez Sejm uchwały o ochronie dobrego imienia świętego Jana Pawła II. Oczywiście, Sejm może chronić dobrego imienia każdego, było tak już w czasach sanacyjnych wobec marszałka Piłsudskiego, tylko taka uchwała jednocześnie przesądza, że takie dobre imię jest bez skazy. Czyli Sejm unieważnia tym samym wszystkie zarzuty wobec biskupa Krakowa i biskupa Rzymu. Uchwałą jednak ani nie unieważni się procederu przestępstw seksualnych ludzi kościoła i ukrywania tych przestępców przed karą, ani nie okaże się wsparcia dla ich ofiar. Większością sejmową można oczywiście przyjąć, że 2 plus 2 jest 5, i to, że Słońce obraca się wokół Ziemi, i to, że dinozaury wyginęły dlatego, że na Ziemi było za mało dwutlenku węgla, który wszystkim żywym istotom jest potrzebny do oddychania. Ale żadna uchwała faktów nie zmieni.

Możliwe jednak, że okładając swoich przeciwników krzyżami PiS zmobilizuje trochę więcej niż swoje 30 procent, zwłaszcza że w obronie JP II wspiera go PSL – co pomoże mu efektownie wygrać wybory i zdobyć trzecią kadencję, w wyniku czego w dowód wdzięczności dla Kościoła zmieni już oficjalnie Polskę w państwo wyznaniowe, pozostające poza Unią Europejską i otoczone na wszystkich granicach palisadą Kaczyńskiego, zwieńczoną kolczastą concertiną i różańcem. Ale jestem głęboko przekonany, że walka w obronie JP II, prowadzona w taki sposób, szybko doprowadzi także w Polsce do spektakularnego upadku znaczenia Kościoła Katolickiego i religii w ogóle. Obyśmy jednak nie zostali przygnieceni tymi gruzami.

A władze Polskiego Stronnictwa Ludowego popierające w tych kuriozalnych działaniach PiS powinny pamiętać, że chłop już w XVI wieku potrafił widzieć jasno i podczas kłótni na temat autorytetów stwierdzić:

Ksiądz pana wini, pan księdza,

A nam, prostym, zewsząd nędza…

Inna rzecz, że autor tych słów, ojciec polskiej literatury i poseł na Sejm I Rzeczpospolitej Mikołaj Rej, był kalwinem, a jego późnym potomkiem był urodzony w Polsce Nicholas Rey, ambasador USA w Warszawie w latach 90-tych, w dodatku członek amerykańskiej Partii Demokratycznej. A Ameryka, wiadomo, jest patronem pisowskich hybrydowych wrogów…

 

Poprzednie felietony