Maciej Pinkwart
Zapustny łupieżca
24 lutego 2022
Niezwykły sukces, jaki osiągnęły wspólnie władze Zakopanego i głównodowodzący
Telewizji Polskiej przypomina mi się w przeddzień zapustnych igraszek, jakie
będą naszym udziałem od dziś do wtorku. Mój udział, co prawda, będzie dość
bierny i jak co roku ograniczy się do sentymentalnego wzdychania na widok
pochodów brazylijskich szkół samby, pokazywanych przez wszystkie telewizje bez
względu na ich udział we wtórnym podziale dochodu narodowego. Może tylko jedna
telewizja nie pokaże tego dokładnie, a jedynie z perspektywy pewnego posągu,
wznoszącego się nad Rio de Janeiro na szczycie góry Corcovado, co po portugalsku
nieelegancko oznacza: „garbus”. Warto przy okazji przypomnieć, że owa
spoglądająca z sympatią na karnawałowe pochody samby figura Zbawiciela została
zaprojektowana przez trzech twórców, z których jeden był Brazylijczykiem, drugi
Rumunem, a trzeci Francuzem polskiego pochodzenia. Ten ostatni, Paul Landowski,
jest jednym z wielu słynnych ludzi, o których w kraju przodków nie wie się w
zasadzie nic, mimo wielkiej sławy międzynarodowej. Polskę rozsławiać ma połamany
jacht z biało czerwoną flagą, premier Morawiecki na Pieskowej Skale i minister
Czarnek w średniowieczu. Często powołujemy się w erupcjach patriotyzmu na
Kopernika, pochodzącego z rodziny niemieckiej, Chopina, półkrwi Francuza i
Curie-Skłodowską, francuską laureatkę nagrody Nobla. Byli, rzecz jasna,
Polakami, ale i Europejczykami, co kiedyś było zaletą, a teraz jest wadą. Dla
symetrii jest tak, że osoby ozdabiające polskie media na czołówkach - za granicą
wymieniane są zwykle w kącikach humoru albo opisach osobliwości, obok cieląt z
dwiema głowami, UFO nad elektrowniami atomowymi i Janusza Kowalskiego
gdziekolwiek.
Dalsze pozyskiwanie sympatii mieszkańców i bywalców Zakopanego powinno
realizować się dzięki wprowadzeniu Ostatków Marzeń oraz Święta 22 Lipca Marzeń.
Rzecz jasna, oba te wydarzenia powinny rozgrywać się na Równi Krupowej, której
sąsiedzi zostaną przesiedleni do bloków deweloperskich na terenie Tatrzańskiego
Parku Narodowego, z widokiem na Gubałówkę. Naturalnie proste skojarzenia w
przypadkach obu igrzysk są niestosowne: nazwa ostatki, z uwagi na
zbliżający się okres wyborczy zostanie zmieniona na początki, sugestie,
aby na scenie realizowane były publicznie postulaty z gorąco oklaskiwanych
piosenek Jasona Deruli nie zostaną zrealizowane z powodu protestu emerytów z
nierefundowaną viagrą, zaś z uwagi na to, iż koniec karnawału w Zakopanem
przypada na zimę, parady niemal nagich szkół samby zostaną zmienione na parady
gazdowskie w strojach regionalnych i w mundurach wojskowych z różnych epok, ze
szczególnym uwzględnieniem zbroi husarskich oraz w szeroko sponsorowanych
kombinezonach narciarskich i uniformach ratowniczych. Osobno realizowaną część
Początków Marzeń będzie przemarsz miejscowego środowiska duszpasterskiego
w sutannach, komżach i habitach ufundowanych przez radę miejską i miejscowe
środowisko plastyczne. Przewiduje się konkurs na najseksowniejszą regionalną
komżę i habit, rozstrzygany w wyborach korespondencyjnych. Paradzie towarzyszyć
będzie, jak zwykle, kilkuodcinkowy serial ekshibicjonistyczny Maryli Rodowicz w
towarzystwie panów Zenona i Sławomira, z tą różnicą w stosunku do Sylwestra, że
zamiast przywdziewać coraz to nowe ubrania, gwiazdy będą się ich pozbywać. Rzecz
zakończy się darmowym rozdawnictwem pączków, nadziewanych oscypkami.
Znacznie łatwiej będzie zorganizować reaktywowane święto 22 Lipca, o którym
marzy wielu entuzjastów obecnej władzy i stosowanych przez nią metod.
Oczywiście, te marzenia nie dotyczą wydarzeń z 1944 roku, kiedy to Polska
zaczęła być okupowana przez Polskę Ludową, co w efekcie doprowadziło do wielu
zbrodni, wynaturzeń i fatalnych koincydencji, w wyniku czego narodziło się wiele
błędów, wypaczeń i działaczy partii rządzącej. Postuluje się, żeby święto 22
Lipca co roku organizować w innym terminie: w 2022 roku 22 lipca, w 2023 roku –
23 lipca, w kolejnym – 24 lipca i tak dalej. Co roku też Telewizja Polska
prowadziłaby transmisję zarówno koncertu (naturalnie z udziałem Maryli Rodowicz,
oraz panów Zenona i Sławomira), jak i realizowanej w przerwie rekonstrukcji
historycznej ważnego wydarzenia wiążącego się z datą 22 lipca. W tym roku będzie
to przypomnienie wyprawy kijowskiej z 1018 roku, kiedy to książę Bolesław
Chrobry pokonał księcia Jarosława Mądrego. Ta ostatnia osoba jest w Polsce
całkowicie nieznana, warto więc ją przypominać z każdej okazji, zwłaszcza że
Jarosław Mądry w polskiej historii specjalnie się nie zaznaczył. Spośród
planowanych w przyszłości 22-lipcowych rekonstrukcji szczególnie interesujące
wydają się oblężenie przez wojska polskie zamku krzyżackiego w Papowie Biskupim
w 1458 roku, odsłonięcie pomnika cara Aleksandra II w Białowieży w 1912 roku
oraz prezentacja wykonanych w 1957 roku w WSK Mielec prototypów samochodów
osobowych meduza oraz mikrus.
Powie ktoś, że tego typu zakopiańskie igrzyska będą interpretowane jako
rozpaczliwa próba zdobycia poparcia dla ubiegających się o reelekcję miejscowych
burmistrzów oraz władz obecnie rządzących Polską. Nic bardziej błędnego. Po
pierwsze – zdobywanie poparcia ludu poprzez urządzanie mu igrzysk nie jest
potrzebne w kraju, gdzie igrzyska odbywają się codziennie, chleb, choć coraz
droższy, wciąż jeszcze zalega na półkach, a po wyschnięciu lub zapleśnieniu
trafia do śmieci, a władza mówi o sobie, że jej przedstawiciele prowadzą
polityczne polemiki w wielkim namiocie. Zupełnie niestosowne są porównania tego
namiotu do cyrku – jest to co najwyżej aluzja do tego namiotu, który pod
Wiedniem zdobył Jan III Sobieski, a pod którym uprzednio siadywał wielki wezyr
Kara Mustafa. Słowo „Kara” pod obecnym namiotem występuje rzadko, choć wciąż
jest z tyłu głowy. Patrząc na tych, co mówią o tym namiocie, nie mogę się oprzeć
wspomnieniu o pewnym łatwo ulegającym ekscytacji instruktorze harcerskim, który
zdobywał sprawność „sam postawię mały namiot”… Miejscowe władze reelekcję mają w
zasadzie zapewnioną: żaden człowiek o zrównoważonej psychice w zakopiańskim
burmistrzowskim mikrobusie zasiąść nie zechce. A poza tym, kto mówi o jakichś
wyborach? Stan wyjątkowy, zmiany w ordynacji wyborczej i stosowne izby sądu
najwyższego zapewnią trwałość obecnej kadencji na długie lata, a niecierpliwie
parskający w stajni skrzydlaty koń ministra Kamińskiego aż się pali, żeby
włączyć się do akcji…
Jak jednak dowiadujemy się z kręgów zbliżonych do
poinformowanych, ewentualność przeprowadzenia, a następnie niewystarczającego
wygrania wyborów brana jest jednak w niektórych środowiskach pod uwagę. Przeto
grupa posłów przygotowuje projekt ustawy o ochronie imienia największego z
Polaków. W zasadzie chodzi o reaktywowanie Ustawy z 7 kwietnia 1938 roku z
niewielką tylko zmianą. Ustawa ta brzmi: Art. 1. Pamięć czynu i zasługi
(tu imię i nazwisko) – Wskrzesiciela Niepodległości Ojczyzny i Wychowawcy
Narodu – po wsze czasy należy do skarbnicy ducha narodowego i pozostaje pod
szczególną ochroną prawa. Art. 2. Kto uwłacza Imieniu (tu imię i nazwisko)
podlega karze więzienia do lat 5.
Naturalnie coś, co w 1938 roku było dla wielu oczywiste, dziś jest oczywiste dla
jakichś 30 procent obywateli i 50 procent posłów w Sejmie. Zatem trzeba będzie
to nieco uszczegółowić – zwłaszcza wobec zagadnienia dylatacji czasu w
szczególnej teorii względności – definiując co to są owe wsze w
odniesieniu do czasów. Resort sprawiedliwości musi także dopracować definicję
słowa uwłaczanie i jak ono się ma do słynnego paragrafu 212 kk. Bo
rzeczywiście jest w tej dziedzinie mnóstwo do zrobienia. Na przykład na
Podkarpaciu stoi sobie słup, na którym jeden pod drugim są drogowskazy do trzech
miejscowości: Jarosław, Przemyśl, Medyka. W księgarniach wciąż można zauważyć
dzieła Rosjanina Dostojewskiego, krytykującego pewnych braci,
wyzywającego kogoś od idiotów, podle coś insynuującego w opowiadaniu o
uczciwym złodzieju, krytykującego maleńkiego bohatera, opisującego
biesy czy wreszcie straszącego karą za zbrodnię.
Takich przykładów w odniesieniu do literatury, sztuk pięknych, a nawet utworów
muzycznych jest wiele, więc praca nad projektem musi jeszcze potrwać. Zamierza
się ją rozbudować o stworzenie specjalnego urzędu, kontrolującego pod tym kątem
działania twórców i w ogóle bardziej aktywnych członków społeczeństwa.
Propozycja, by urząd ten ulokować przy ulicy Mysiej w Warszawie upadła wobec
niebezpiecznego skojarzania z kotem. Myśli się też o umieszczeniu w ustawie
wykazu słów, których użycie byłoby mocno ograniczone względami związanymi z
działaniem przeciwuwłaczającym. Ograniczeniu takiemu ma podlegać na przykład
pozornie medyczne słowo „łupież”, techniczny jakoby „tryb” czy gastronomiczny
„kartofel”. Ostatnio do wykazu słów ograniczonych dopisano „kuwetę”, jako
metaforę dobrozmianowo rządzonego państwa prawa oraz samo słowo „prawo”.
Projektodawcy ustawy w związku z tym liczą na poparcie jej przez lewicę i
ewentualnie PSL, jeśli zagwarantują, że sformułowanie „państwo prawa” zostanie
zastąpione przez określenie „państwo centrum”.