Maciej Pinkwart
Jawność
27 stycznia 2022
Uważam, że cały ten hałas wokół Pegazusa jest niepotrzebny, a w dodatku idzie w
nieodpowiednim kierunku. Opozycja, zamiast załamywać ręce, że władze są takie
nie halo, bo podsłuchują tych, których nie lubią, powinna skoncentrować się
na kosztach tej operacji. A my nawet nie wiemy, ile to wszystko kosztuje: czy te
25 baniek, które dostał do wydania jakiś pośrednik (jaki? czy to może ten od
respiratorów? od handlu bronią? od maseczek? od oscypków?) od pana Ziobry to
całość kosztów inwestycji, czy za każde podłączenie do podsłuchiwanej osoby
trzeba płacić izraelskiej firmie osobno? Na początku wyglądało to tak, jakby
cały ten szmal posłużył do roznegliżowania trzech osób, zestawionych zresztą
dość przypadkowo. Na podejrzenia o rozrzutność zareagował przemyślnie poseł
Suski ujawniając, że to nie była inwigilacja masowa, ale też nie jednostkowa,
kilkaset osób rocznie w 38-milionowym narodzie to nie jest dużo, ale jednak
koszty korzystnie się rozkładają i pieniądz nie jest zmarnowany – jak, nie
przymierzając, wynajęcie największego samolotu świata do przywiezienia do Polski
niecertyfikowanych maseczek, przyłbic i innych kowidowych akcesoriów. Notabene:
komu rząd z premedytacją ofiarował te rzeczy wiedząc, że nie spełniają norm
zdrowotnościowych i kogo w ten sposób naraził być może na chorobę, czy nawet na
śmierć? Wiem, że śmierć kilkuset obywateli dziennie jest tylko rubryczką w
Excelu ministra zdrowia, co innego jednorazowa śmierć 96 obywateli…
Wyznanie posła Suskiego o tych kilkuset tratowanych koniem, który lata to
bynajmniej nie takie sobie palnięcie jak gołąb o parapet, nie efekt chwilowego
zaciemnienia umysłu czy pomroczności jasnej, w efekcie czego intelektualny filar
rządu oraz miłośnik carycy Katarzyny i lotniska w Radomiu przypadkowo ujawnił
tajemnicę państwową. Ma ono jeszcze jeden cel – jeśli jakiś tam kanadyjski
(rządowa propaganda używa sformułowania „amerykański”, bo my teraz z Ameryką,
czytaj: Bidenowskimi Stanami Zjednoczonymi, jesteśmy na bakier) instytut zdołał
ujawnić jedynie troje podsłuchiwanych, a kumple Suskiego podsłuchiwali co
najmniej stu rocznie – to jaka jest wiarygodność tych, z przeproszeniem,
naukowców?
Wróćmy do kwestii kosztów, sprawę wiarygodności pozostawiając sobie w pamięci.
Otóż rozdmuchiwanie przez opozycję tego, że władza podsłuchuje obywateli
własnego kraju przy pomocy narzędzia, stworzonego do walki z terroryzmem jest
niecelowe i nawet niemądre. Po pierwsze – jak szeregowy suweren ma się z tym nie
zgodzić, gdy przez 24 godziny na dobę jest przez drobiową telewizję bombardowany
stwierdzeniami, że opozycja działa przeciwko Polsce, Polkom oraz Polakom (rzecz
jasna chodzi o polskich prawdziwków), tym samym zachowuje się jak terroryści,
których pod przykryciem matek z dziećmi, lekarzy i bezrobotnych przepycha do nas
przez Puszczę Białowieską ajatollah Łukaszenka i jego ludzie w Teheranie,
Kairze, Abu Zabi i Gdańsku. Więc Pegazus działa zgodnie z instrukcją obsługi. Po
drugie – uczciwi ludzie nie mają czego się wstydzić i spokojnie mogą być
podsłuchiwani – nie trzeba do tego żadnego Pegazusa, a nawet zwykłej pluskwy w
telefonie. Niedawno jadąc z Krakowa do Nowego Targu nie mogłem się skupić na
lekturze dzieła Josepha Le Douxa Historia naszej świadomości, bo kilkoro
pasażerów rozmawiało przez telefony tak, jakby rozmawiało bez telefonów. Od
wiadomości, chronionych przez RODO oraz prawa obywatelskie w powietrzu było aż
gęsto, choć fakty się ze sobą interferowały i zupełnie nie umiem powiedzieć,
kogo dotyczyły informacje o płatnych protekcjach, nieślubnych dzieciach,
współżyciu z ministrantem, a może ministrem, kiepsko usłyszałem, niedobrej
jakości bimbrze i marchewce po 5,60, bo rozmówcami wydawały się być osoby z
całego Podhala, a niewykluczone, że i z Orawy. Nazajutrz wyjście na spacer do
wychodka, czyli do miejsca, gdzie wychodzi się w Nowym Targu z psem uświadomiło
mi, że Podhalanie zupełnie nie mają niczego do ukrycia: na dwanaście spotkanych
osób – dziewięć podczas spaceru rozmawiało przez telefon, wszystkie w systemie
głośnomówiącym, choć żadna nie jechała samochodem, a nawet rowerem. Oczywiście,
wiem na kogo w większości głosują Podhalanie i możliwe, iż przejęli się oni
stwierdzeniami władz PiS, że człowiek uczciwy nie ma się czego obawiać i żaden
podsłuch nie robi na nim wrażenia. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki wyznał
nawet, że on by zgoła chciał, żeby rządowe służby go podsłuchiwały co dowodzi,
że albo jest ekshibicjonistą, albo sadomasochistą, albo martwi się, że wyborcy
uznają go za osobę nieinteresującą, której nawet wiceminister Wąsik nie jest
ciekaw. Wynika z tego, że zapewne wicemarszałek ma przeświadczenie, iż Pegazusem
zainfekowano niewłaściwe telefony, z czym naturalnie wypada się zgodzić.
Wyjmijmy teraz z pamięci kwestię wiarygodności informacji udzielanych przez
władze, które najpierw stwierdzały, że nie wiedzą, co to jest Pegazus – w co
chętnie wierzę, bo wielu z nich wygląda, jakby wiedza była dla nich terenem
jeszcze nie odkrytym, potem że jest to jakaś śmieszna konsola do gier, co także
jest prawdą, wreszcie – że to koń, który lata, co również jest prawdą o tyle, o
ile wierzymy w mitologię, czyli w to, że prawdziwy był jego jeździec,
Bellerofont z Koryntu, Perseusz, który pozbawił głowy Meduzę co spowodowało
narodziny Pegaza, choć może nie Pegazusa oraz w to, że Fundusz Sprawiedliwości
wykorzystywany jest dla wsparcia ofiar przestępstw. Niewątpliwie wiarygodne było
także oświadczenie prezesa Kaczyńskiego, stwierdzającego iż polskie służby
bezpieczeństwa muszą mieć najlepsze środki techniczne do śledzenia senatora
Brejzy, który został oskarżony o to, że promował wiewiórki z napisem Inowrocław,
na które fałszywą fakturę wystawiła jedna z urzędniczek magistratu tego miasta.
Zupełnie nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że była to działaczka PiS, ale jej
Pegazusem nie śledzono, podejrzenia wobec pluszowych wiewiórek także się nie
potwierdziły. Prezes Kaczyński, którego wiarygodność jest powszechnie znana
stwierdził także, iż nie chcą powołania komisji śledczej tylko ci, którzy mają
coś do ukrycia. Było to co prawda w czasie rządów Platformy i dotyczyło innej
sprawy, ale wiarygodność prezesa chyba nie uległa aż takiej erozji, bo z pustego
i Salomon nie naleje.
Tymczasem niewątpliwie wiarygodny dziennikarz niepokorny Cezary Gmyz zapowiada w
antyrządowym (ongiś) piśmie „DoRzeczy”, iż skutkiem używania Pegazusa już
niedługo będą zatrzymania, które wstrząsną światem polskiej polityki.
Interesująca jest konkluzja: Wołanie opozycji o powołanie komisji śledczej
niebawem może się okazać błaganiem karpi o przyspieszenie Wigilii. Ponieważ
jestem spod znaku Ryb, zainteresowało mnie to szalenie. Po pierwsze – czy gdyby
komisji śledczej nie powołano, to karpie nie udałyby się na Wigilię, czyli
prokuratorzy by nie zatrzymali polityków opozycji? Po drugie – wiarygodność tej
metafory nieco osłabia powszechnie znana prawda o tym, że owo wołanie nijak się
nie może mieć do karpi, które jako ryby głosu nie mają. Ze strony trzeciej –
redaktor Gmyz niewątpliwie na owej skrzydlatej hippice musi się dobrze znać,
gdyż jak stwierdzono w czasie obrad senackiej komisji do spraw inwigilacji –
posługiwał się w TVP cytatami z SMS-ów, pozostających w Pegazusowym telefonie
senatora Brejzy.
I co z tego? Jak się nie ma dobrego pomysłu na materiał dziennikarski, bierze
się go skąd się da. Uważam, że korzystanie z cudzych SMS-ów jest równie
uprawnione, jak korzystanie z nowogrodzkich przekazów dnia czy wypowiedzi Marka
Suskiego. Choć, na logikę biorąc, SMS-y senatora Brejzy powinny być jawne, a
ejakulacje intelektu posła Suskiego – głęboko utajnione.