Maciej Pinkwart
Maskarada
18 listopada 2021
Odkąd Krystyna Pawłowicz nobilitowała słowo wziąść,
żenada dostała habilitację i bryluje na salonach. Podobno tak ją uczyli w latach
60., więc tak jest poprawnie. Współczuję pani profesor, że miała taką szkołę u
progu swej edukacji, no bo czym skorupka za młodu nasiąknie… Warto tu – wcale
nie do śmiechu – przytoczyć językoznawcę z Uniwersytetu Warszawskiego (uczelni,
którą ukończyła Krystyna Pawłowicz):
Wziąść jest etymologicznie
nieuzasadnione: wziąć pochodzi od prasłowiańskiego vъzeti, mającego kontynuanty
w różnych językach słowiańskich (por. np. czeskie vzít, rosyjskie vzjat'), i
odmienia się inaczej niż czasowniki na -ść, por. iść – idę, wieść – wiodę, kraść
– kradnę, ale wziąć – wezmę, a nie wezdę ani wezdnę.
Dodam, że nawet chyba profesor
Pawłowicz nie mówi o wniebowzięściu
Matki Boskiej…
Naturalnie, już choćby powyższy przykład wskazuje, że poziom umysłowy nie musi
mieć wiele wspólnego z poziomem wykształcenia, ale niewątpliwie ma sporo
związków z poziomem czytelnictwa i ogólnie samodzielności myślenia.
Upraszczając: z myśleniem. Naturalnie to, że procent obywateli nieposiadających
w domu ani jednej książki jest niemal identyczny jak procent obywateli
głosujących na PiS, czy też deklarujących w sondażach chęć poparcia tej
formacji, jest niewątpliwie tylko koincydencją. Ciekawe, że także trzydzieści
parę procent Polaków – według interesujących badań socjologicznych – nie ma nic
przeciwko retoryce antysemickiej i ksenofobicznej. Polska dla Polaków! –
krzyczał miłośnik krużganków oświaty, a za nim tysiące tzw. prawdziwych
patriotów.
Nie wiem, jaki akt prawny narzuca polskim obywatelom obowiązek noszenia maseczek
w lokalach użyteczności publicznej, sklepach czy środkach komunikacji masowej.
Sądzę, że jest takowy, bo jakimś prawem wspierała się policja, rozpędzając
antyrządowe demonstracje pod pretekstem ochrony antypandemicznej. Skoro
wprowadzono taki obowiązek, to dlaczego już nie jest egzekwowany? Czy dlatego,
że sondaże wykazały, iż zwolennicy lekceważenia antykowidowych zabezpieczeń to
przeważnie zwolennicy PiS?
Ale jeszcze bardziej mnie ciekawi to, którą półkulą – i czy na pewno jest to
półkula mózgowa – rozumują ci, którzy noszą maseczki na ust koralu, pełną
piersią oddychając przez nieosłonięty nos? Rozumu nie widać, i wirusa też nie
widać, więc proszę sobie to zwizualizować poprzez powiększenie. Wirus Sars Cov 2
ma kształt kuli o średnicy ok. 130 nanometrów. Czyli 130 milionowych części
milimetra. A dziurka w nosie ma przeważnie ok. 10 mm. Jakbyśmy obie te wartości
jakimś cudem powiększyli milion razy, to kulka wirusa miałaby nieco ponad
centymetr średnicy, za to nasze nozdrze od brzega do brzega miałoby 10
kilometrów. Czyli zmieściłoby się w nim jakieś milion wirusów. A dokładniej –
dwa miliony, bo zasłaniając tylko usta, zapraszamy wirusy do wizyty w obydwu
dziurkach naszego nosa. Z dziurki do nosogardzieli, a stamtąd do płuc i reszty
głupiego jestestwa, które zasłaniając usta oddycha nosem. Chyba wolę nie
obliczać, jakie w takim przypadku szanse ma wirus, a jakie my.
Niemniej popularne jest noszenie maseczki tak, że okrywa ona tylko brodę. Jest
to śmiertelnie śmieszne – bo nie tylko, że nie zasłania nas przed niczym, ale i
antycypuje pewne zjawiska, które mogą nastąpić: w niektórych sytuacjach
podwiązywanie szczęki jest niezbędne ze względów estetycznych. Dzieje się tak
mianowicie wtedy, gdy człowiek umiera, wiotczeją mięśnie, szczęka opada i trzeba
ją podwiązać, zanim nastąpi stężenie pośmiertne. Maseczka noszona w sposób na
nieboszczyka budzi grozę. Popatrzcie w lustro…
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie tak bardzo oburzają się na jakiekolwiek
zapowiedzi wprowadzenia obowiązku okazywania certyfikatów kowidowych, głównie
tych, dokumentujących szczepienie, przy wejściu do lokali publicznych oraz do
miejsc pracy typu szpital, sklep czy szkoła. A przecież jest dla ludzi oczywisty
wymóg posiadania uprawnień do kierowania pojazdem w momencie, gdy siadamy za
kierownicą. Oczywiście, tak jak prawo jazdy nie chroni przed wypadkiem, tak
certyfikat kowidowy nie chroni przed zarażeniem wirusem – ale w obu tych
przypadkach wykazujemy, że mamy przynajmniej teoretyczne uprawnienia do
wykonywania tego, co właśnie robimy. Jakoś nikt w imię równającej nas wszystkich
demokracji i prawa do wolności obywatelskich nie nawołuje do tego, by każdy miał
możliwość prowadzić pojazd bez obowiązku kończenia kursu, bo wiemy, że jadąc
samochodem powinniśmy umieć to robić, no i musimy dbać nie tylko o własne życie,
ale także o życie innych użytkowników ruchu drogowego. I proszę mi nie
kontrargumentować tym, że statystycznie więcej ludzi ginie od wypadków niż od
covidu. Bo samochodem możemy z własnego wyboru nie pojechać i zostać w domu,
przesiąść się na tramwaj czy iść na piechotę, ale alternatywy dla procesu
oddychania raczej nie mamy.
Pamiętacie, jak na początku pandemii działacze PiS zachowywali się tak, jak
teraz politycy Konfederacji, to znaczy demonstracyjnie maseczek nie nosili, a
prezes Kaczyński nawet podczas uroczystości pod Świętymi Schodami zbeształ
swojego kuzyna w maseczce, który przerażony pewno tym, że mu prezes wleje pasem
na goły tyłek - maseczkę natychmiast zdjął i jeszcze przepraszał? Teraz wódz
przykładnie zasłania usta i nos, a że nosi maseczkę o dwa rozmiary za dużą –
często także i oczy. Niestety, maseczka chroni tylko przed tym co do ust i nosa
może wlecieć, ale nie chroni przed jadem nienawiści, tryskającym od
zamaseczkowanego w stronę normalnych ludzi. Pewne nadzieje można pokładać w tym,
że w związku z sytuacją na wszystkich granicach, za którymi czyhają na prezesa
sami wrogowie, wicepremier do spraw bezpieczeństwa będzie niebawem na
posiedzenia Sejmu wkładał na twarz maskę p-gaz w kolorze moro, zakamuflowaną
przy pomocy liści i drobnych gałązek. W dalszej perspektywie nie można wykluczyć
zastosowania żelaznej maski. W obydwu tych przypadkach już nie wiele jest do
powiedzenia.