Maciej Pinkwart
Horyzont zdarzeń
18 lutego 2021
Ludzie mają zazwyczaj skomplikowaną, a przynajmniej dwoistą naturę. Przy czym
manicheizm doktora Jekylla i Mr Hyde’a wcale nie jest czymś najgorszym, co może
przydarzyć się naszemu przyjacielowi, szefowi czy w ostateczności nam samym.
Druga natura człowieka zazwyczaj jest starannie schowana pod maską, ale kiedy to
maska staje się pierwszą naturą – stajemy bezradni obok psychologicznej
matrioszki, wobec której nie tylko nie umiemy znaleźć właściwej postawy, ale w
ogóle nie wiemy, jaka ta postawa może być. Co gorsza, dotyczy to nie tylko
czołowych postaci polskiej polityki, ale i naszych przyjaciół, szefów i jako się
rzekło – nas samych. Dlatego też na wagę złota są osoby, których postępowanie,
poglądy i twarze są takie same i rozpoznawalne w różnych sytuacjach i rozmaitych
konstelacjach - rodzinnych, społecznych i politycznych. Ale takich osobników nie
pokazują w telewizjach, może tylko w filmach przyrodniczych BBC, jeśli nie
dotyczą one zjawisk mimikry i postępów ewolucji.
Zwolennicy kreacjonizmu często walczą z darwinizmem przy pomocy argumentu, że
oto żyjemy już na ziemi dosyć długo, a na naszych oczach żadna ryba nie wyszła
na ląd i nie zaczęła kumkać, żadna jaszczurka nie dostała skrzydeł i nie
odleciała w siną dal, ani też żadna małpa nie zeszła z drzewa, nie straciła
futra i nie zaczęła smartfonem robić sobie selfie. Prędzej da się zaobserwować
przypadki cofnięcia się ewolucji - przekształcenie homo sapiens w szympansa
bonobo, albo zgoła w zwykłą świnię. A tymczasem to argument nieprawdziwy.
Wystarczy przyjrzeć się uważnie politykom, zwłaszcza tym, którzy nami od
jakiegoś czasu usiłują rządzić i zobaczymy, jak warunki środowiskowe i
umiejętności przystosowywania się do nich zmieniają ich maski, legitymacje
partyjne, a niemniej – słownictwo. Chamstwo stało się paradygmatem kultury, a
nonsens stał się podstawą prawdy objawionej.
Lepiej jednak nie przyglądać się temu zjawisku uważniej. Ktoś mądrze powiedział,
że masarzom, robiącym kiełbasy i ludziom, robiącym politykę nie należy zaglądać
do garnka. W normalnych warunkach konsumenci nie pilnują kuchni, tylko raz na
jakiś czas stają przy urnach i wybierają składniki, z których da się stworzyć
mniej czy bardziej akceptowalną władzę. No, ale nasze warunki nie są normalne. I
to pod żadnym względem. Doskonałym przykładem na to jest fakt, iż politycy tzw.
opozycji udają, że wierzą w propaństwową chęć działania tych polityków pewnej
formacji prawicowej, którzy przestali się porozumiewać zarówno z Wielkim Bratem
Małego Wzrostu, jak i między sobą, więc teraz usiłuje się ich przeciągnąć na
drugą stronę bagna. Owszem, przeciąganie ma u nas sporą tradycję, a ostatnio
nawet do klasyki przeszła kadra narodowa Polskiego Związku Przeciągania Liny,
ale żeby aż tak się poniżać, by urwać PiS-owi przystawkę w postaci jesiotra
drugiej świeżości – to może usprawiedliwiać tylko czysto kaczystowska teza, że
cel uświęca środki. Dla tracących grunt pod nogami cel i cela brzmią podobnie,
więc im dziwić się nie sposób, ale czy my musimy to łykać i jeszcze się
oblizywać?
Wygląda na to, że musimy, zresztą nikt nas nie pyta o zdanie. Poza tym i nasza
natura w obliczu tych wszystkich zaraz też ewoluuje i zmienia się na gorszą. Za
bardzo wzięliśmy sobie do serca powiedzenie, że przyzwyczajenie jest drugą
naturą i nienormalność stała się dla nas czymś zwyczajnym. Przyzwyczailiśmy się
do tego, że zamiast iść do teatru, włączamy sobie komputer, że koncert gramy do
pustych krzeseł, że wybory Miss Polonia przeprowadzamy w łazienkach kandydatek
ubranych głównie w kowidowe maseczki, że w telewizji pokazują nieostre nagrania
ze Skype’a, a bezpośrednią rozmowę zastąpiła pyskówka przez zooma. Pandemia
usprawiedliwi wszystko – brak spotkań i brak konsultacji, zawody sportowe
rozgrywane bez widzów przed kamerami tylko po to, by można było skasować
honoraria za reklamę, maseczki co prawda ukryją kiepskie uzębienie, ale nie
pomogą na fatalną dykcję, w sumie zresztą nie ważne jak nas widać, ważne, że
jeszcze żyjemy. Parę lat temu jeszcze nas wkurzało to, żeśmy własnymi rękami
wepchnęli się do czarnej d…ziury, teraz może nas wkurzyć tylko to, że branżowo
nam skopią ową… dziurę. Więc protestujemy - sędziowie w obronie sędziów, kobiety
w obronie kobiet, prokuratorzy w obronie życia rodzinnego, parafianie w obronie
księży, księża w obronie prawa do ministrantów, górnicy w obronie prawa do
kamienia węgielnego, katolicy w obronie uboju rytualnego, lisy w obronie kur,
kury w obronie jaj, jaja w obronie przed plemnikami, Wajrak w obronie żubrów,
Budka w obronie Platformy, Trzaskowski w obronie własnej, Hołownia w obronie
przed Platformą, lewica w obronie prawicy, Bielan w obronie przed Gowidem,
Goliat w obronie przed Dawidem, nauczyciele w obronie przed komputerami,
komputery w obronie przed uczniami, Dworczyk w obronie przed Pfizerem,
antykowidowcy w obronie przed lockdownem, Zakopane w obronie przed maseczkami,
maseczki w obronie przed wirusem. Każdy z nas urządza się w czarnej dziurze i ma
nadzieję, że horyzont zdarzeń oddzieli go od świata zewnętrznego. A tam, gdzieś,
spod śniegu wychodzą krokusy i wiosna puka do naszych okien. Niestety, nikto
ne je doma – wpadliśmy, jak myszki, do dziury, a tam już czeka kot bury.
Może pożre kogo innego, a my jakoś się urządzimy.