Maciej Pinkwart
Rozbita doniczka
22 lipca 2021
Mój ostatni felieton, dotyczący planów złamania wolności prasy i kwestii
związanych z walką władz z sądownictwem i Unią Europejską przeczytały 23 osoby,
podlajkowały dwie, skomentowała w liście do mnie jedna. Moje zdjęcie,
przedstawiające rozbitą doniczkę kwitnącego kaktusa, którą wiatr zrzucił z
parapetu na kafelki balkonu oraz film z tego dramatycznego wydarzenia obejrzało
blisko 800 osób i liczba ta stale rośnie, podlajkowało i wyraziło współczucie
dziewięć, skomentowało siedem, kilka udostępniło, użył w wiadomościach jeden
portal. Jesteśmy zmęczeni polityką i kowidem, a dramaty pogodowe wciąż nas
bulwersują. Za krytykowanie władz można stracić pracę, za ich chwalenie można
stracić przyjaciół, za rozmowę o pogodzie trafimy do klubu bezkolizyjnych
dżentelmenów. Na politykę mamy – wbrew pozorom - wpływ, ale nie chcemy go
wykorzystać, na pogodę wpływ ma tylko pan Bóg, Dorota Gardias, górnicy i
właściciele betoniarni.
No, więc jak dżentelmeni porozmawiajmy o pogodzie.
Jest to zupełna nowość, że latem jest gorąco i że zdarzają się burze, a w
dodatku gwałtowne deszcze powodują zalewanie źle zbudowanych ulic i wzbieranie
nadmiernie uregulowanych rzek i potoków, a betonowe podwórka nie mają korzeni,
które zatrzymywałyby wodę. Paradoks nowoczesności polega na tym, że zarazem
musimy się do niej stosować i ją wykorzystywać, ale też musimy za nią nadążać
swoim rozumem, który zazwyczaj jest konserwatywny i nie kojarzy ze sobą faktów z
różnych dziedzin. Kiedyś to było prostsze: szewc pilnował kopyta i nie pouczał
krawca, jak szyć spodnie. Dziś szewc obejrzy na youtubie, jak się szyje spodnie
i już może się za to zabrać, zwłaszcza, że krawcy jeszcze od czasu do czasu mają
robotę, zaś buty robią maszyny. Szeroki i naprawdę demokratyczny dostęp do
informacji powoduje to, że przy pomocy protezy Google wszyscy mogą się
dowiedzieć wszystkiego – z wyjątkiem, rzecz jasna informacji, jakie do google’a
nie dotarły – na przykład takich, które by nas poinformowały, jakie maile, kto i
w jaki sposób wykradł ministrom i premierowi oraz jakie są dowody na to, że
zrobiły to służby rosyjskie. Nie wiemy też tego, co zawaliły polskie władze
sportowe, że sześcioro pływaków zmarnowało parę lat przygotowań i kupę kasy,
także naszej, wspólnej i musieli przed Olimpiadą wrócić z Tokio do Polski. Dużo
się teraz mówi o sztucznej inteligencji. Oczywiście, lepsza sztuczna niż żadna,
ale dobrze jest wiedzieć, że z komputerów czy Internetu można wyciągnąć tylko
to, co ktoś do nich uprzednio włoży. Ten bon mocik z nienalewającym z pustego
Salomonem od trzech tysięcy lat z hakiem jest wciąż aktualny.
Dobrze, że tegorocznego lata jakoś nikt nie nazywa pięknym. Za słonecznie, za
deszczowo, za zimno, za gorąco – jak to dobrze, że jest niedobrze! Będzie na co
zwalić dalsze podwyżki cen owoców i warzyw, za które winę ponosi pogoda, a nie
wzrost cen energii elektrycznej, benzyny i marż handlowych. Poza tym, rzecz
jasna, jest to wina Tuska, ale tego już nawet powtarzać nie trzeba. Dobrze, że
nikt jesienią nie powie a lato było piękne tego roku, bo i tak grozą
wieje. Wicepremier od bezpieczeństwa po raz pierwszy pokazał się w otoczeniu
żołnierzy i oświadczył nam, że Polska - to kłamstwo, nie Polska, tylko rząd
PiS-u, pamiętajmy, że to są dwie różne sprawy - kupi mnóstwo
najnowocześniejszych i najdroższych czołgów typu Abrams, bo – Jarosław Kaczyński
pozwolił sobie przytoczyć zdanie rzymskiego historyka z IV wieku – jeśli
chcesz pokoju, przygotowuj się do wojny. Dokładniej,
po łacinie, brzmi to jeszcze dramatyczniej: si vis pacem, para bellum.
Para bellum to znaczy: przygotowuj wojnę.
Mało kto potraktował wypowiedź Kaczyńskiego poważnie, jako że jego kompetencje
wojskowe są, powiedziałbym, bezobjawowe i pochodzą wyłącznie z doświadczeń jego
rodziców w Armii Krajowej. Bo jakoś nie przypuszczam, żeby obecny wicepremier
obronny odbył szkolenie w studium wojskowym i sądzę, że był z owego studenckiego
wojska zwolniony. Z jakiego powodu? No, pewno był chory… I dlatego teraz
opowiada o przygotowaniach do wojny. Można ów deklarowany zakup amerykańskich
czołgów potraktować jako chęć zadośćuczynienia za ewentualne skasowanie
telewizji TVN, finansowanej przez amerykańską sieć Discovery, bo zapewne prezes
PiS-u nie orientuje się, że zarówno czołgi, jak i telewizja to w USA są biznesy
prywatne: czołgi produkuje firma General Dynamics Land System, a Discovery Inc.,
oczywiście nie otrze łez po TVN-ie lufą czołgu Abrams z wmontowanym na pokładzie
urządzeniem, którego akronim na pewno zjednał dla nich sympatię Jarosława
Kaczyńskiego. Chodzi tu o system ochrony w terenie zabudowanym – Tank Urban
Survival Kit, czyli TUSK. Memy o tym, że Abramsy załatwi dla Kaczyńskiego były
minister zdrowia w tej samej firmie, w której załatwiał respiratory mało mnie
śmieszą. Ze względu na sympatię dla górali, a zwłaszcza góralek wolę wersję, że
czołgi z TUSK-iem na pokładzie da się kupić w podgubałowskim straganie z
oscypkami.
Groźniej wygląda owo para bellum w odniesieniu do wojny z Unią
Europejską. Ostatnio twarzą tej wojny stała się marszałek Sejmu Elżbieta Witek
wykrzykując na wiecu publicznym, że tu – czyli w Otyniu w województwie lubuskim
– jest Polska, a nie Unia. Co prawda, od kobiety, która opowiadała, że o zbrodni
katyńskiej uczyła się z przedwojennych książek za wiele wymagać nie można, a już
na pewno nie wiedzy o tym, że tam gdzie jest Polska, to jest i Unia Europejska,
której jesteśmy członkiem. PiS-owska nominatka po prostu używa skrótu myślowego:
według niej Polska to PiS i jej zwolennicy. Więc reszta to nie Polacy, tylko
Europejczycy. Te ciągłe deklaracje o niezależności pisowskiej Polski od Unii
Europejskiej każą myśleć o tym, że dalsze trwanie tego rządu skieruje nas do
Wspólnoty Niepodległych Państw, gdzie będziemy gwiazdą obok Białorusi,
Uzbekistanu, Kazachstanu, Armenii, Tadżykistanu, Kirgizji i Mołdawii. Być może w
przyszłości także Węgier, choć cwany Viktor Orban będzie zapewne nadal grał na
dwa fronty.
Kaczyński wyraźnie prowokuje Europę. Zbigniew Ziobro jak zawsze przelicytowuje
wicepremiera mówiąc, że Trybunał Sprawiedliwości działa pod polityczne dyktando
władz Unii. Każdy sądzi według siebie – to Ziobro działa pod dyktando władz i
sam żąda takiego działania od niezależnych sądów… Otwarte deklaracje o
niepodporządkowywaniu się decyzjom Unijnego Trybunału zapewne wywołają represje
finansowe. Jak Polska nie otrzyma obiecanych 700 miliardów złotych z funduszu
odbudowy, albo kwota ta będzie pomniejszana o kary, jakie Trybunał na Polskę
nałoży – państwowa szczujnia podburzy suwerena tak, że decyzja o wystąpieniu z
Unii będzie jedynym możliwym rozwiązaniem, jaki ten rząd będzie mógł podjąć. A
dodajmy, że do wystąpienia z Unii nie trzeba koniecznie przeprowadzać referendum
– wystarczy ustawa, podjęta przez Sejm zwykłą większością głosów.
A wtedy – hulaj dusza! Wybory będą mogły odbywać się według dowolnej ordynacji,
albo mogą się wcale nie odbyć, można będzie uchwalić co się chce, powoływać
trybunały ludowe dla zniszczenia przeciwników… Oczywiście, brukselski bankomat
przestanie wtedy zasilać polski budżet, zniknie swoboda ruchu transgranicznego
na podstawie traktatu z Schengen, rolnicy przestaną dostawać unijne dopłaty za
samo posiadanie gruntu… To byłoby bolesne, ale to przecież dla PiS-u żadne
problem: dodrukuje się trochę pustego pieniądza i dosypie na wsi tej sałaty tak,
jak teraz pięćsetpluski. Nie ma takiej ceny, której Kaczyński nie zapłaci
za to, żeby się utrzymać przy władzy. Zapłaci oczywiście nie ze swoich, tylko z
naszych pieniędzy.
Ale, jak pokazują ostatnie dni, żywioł jest nieokiełznany.
Można mieć tysiąc czołgów Abrams i pięciuset dygnitarzy jeżdżących do każdego
Otynia w każdym województwie – a wzbierająca fala zmiecie wszystko. Lepiej
jednak by było, gdyby nie trzeba było siłą niszczyć tych wszystkich tam, które
burzowy klimat może napotkać na swojej drodze. Ewolucja i demokracja są
bezpieczniejsze niż rewolucja, która zawsze rodzi swoich jakobinów. Porządna
burza, huragan i wzbierająca woda powodują większe szkody, niż tylko rozbita
doniczka. Gdybyśmy mieli z kim, powinniśmy o tym rozmawiać. Jednak powinniśmy
też pamiętać starożytnego Rzymianina – si vis pacem, para bellum.