Tygodnik Podhalański nr 35, 29 sierpnia 2019
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2019)
Maciej Pinkwart
Arywizm
Kiedyś na porządnym uniwersytecie obroniłem pracę na
całkowicie nieużytkowy temat, więc nie rozumiem ludzi, którzy w swoich wyborach
zawodowych, politycznych, czy osobistych kierują się koniunkturalizmem. Jeszcze
mniej zrozumiałe jest dla mnie to, że ktoś, kto jest filarem jednej opcji
politycznej, staje się z dnia na dzień podnóżkiem innej, a katalizatorem tej
reakcji chemicznej w jego umyśle jest fakt, iż poprzednia opcja straciła władzę,
a nowa – zyskała. Przechodzenie na drugą stronę barykady bywa bolesne dla
pewnych części ciała, chyba że osoba wykonująca woltę poprzedza ją treningiem w
postaci siedzenia na barykadzie okrakiem. Da się zrobić, ale jeśli barykada
umocniona jest tłuczonym szkłem lub drutem kolczastym, można przy takim
działaniu stracić nie tylko twarz.
Jako zwolennik pracy systematycznej,
w dodatku kompletny dyletant w kwestiach giełdowych – nie lubię słowa akcja. A
właśnie to słowo, w odniesieniu do działalności ratowników TOPR i
współpracujących z nimi służb powtarzało się w mediach ostatnio najczęściej, w
kontekście dwóch tragedii, jakie działy się ostatnio w Tatrach. Mówiono, że
dramat na Giewoncie był niewyobrażalną tragedią – i to sformułowanie jest
niewłaściwe: każdy zdrowo myślący człowiek powinien przewidzieć, że tragedia
taka może się zdarzyć. Więcej – że wcześniej czy później zdarzy się na pewno –
zwłaszcza, precedensy takich spraw już były. Ale mówiąc o akcji TOPR w rejonie
Giewontu mało kto używał – a powinien! – określenia „akcja perfekcyjna”. Bowiem
to, co po burzy działo się w okolicach szczytu było absolutnym mistrzostwem:
gdyby nie opanowanie i profesjonalizm ratowników, służb medycznych, pilotów i
policji – ofiar byłoby więcej. Niezwykle pięknie zachowały się też władze
Zakopanego, miejskie i powiatowe, które były zarazem delikatne, jak i skuteczne,
dzięki czemu poszkodowani i ich rodziny znaleźli kompetentne wsparcie i pomoc w
mieście, które przecież było akurat w trakcie wielkiej zabawy festiwalowej. Może
tylko miejscowa prokuratura nieco przesadziła, ogłaszając wszczęcie śledztwa w
sprawie nieumyślnego spowodowania
śmierci w Tatrach. Komu tu
można postawić zarzuty? Ofiarom? Panu Bogu? Krzyżowi na Giewoncie?
I w tym samym czasie całe Podhale
zostało obanerowane
hasłem akcji Nie czas na euro,
którym reklamuje się jeden z kandydatów do Sejmu. Pełna zgoda – nie czas i nikt
o przyjęciu euro nie mówi, tak jak nikt nie mówił o prywatyzacji lasów
państwowych w poprzedniej kampanii wyborczej, z którym to widmem walczyła obecna
opcja polityczna pana sprzeciwiającego się przyjęciu euro. Kandydat zresztą
świetnie wie, że ostatni czas na Euro
był w 2012 r., kiedy to ówczesny zwierzchnik partyjny pana kandydata – Donald
Tusk organizował mistrzostwa UEFA EURO 2012, a i to na spółkę z Ukrainą. Co do
mnie – chętnie przyjmę euro, nawet większą ilość, ale jakoś nikt się z takim
honorarium nie kwapi.
A ten nieużytkowy temat mojej pracy
dotyczył etymologii niektórych słów w późnych fazach języka egipskiego. Chętnie
więc zajmuję się słowami dziś zapomnianymi, choć dotyczącymi spraw aktualnych.
Tytułowy arywizm to
chęć zrobienia kariery i zdobycia pozycji za wszelką cenę, nawet za cenę
śmieszności.