Tygodnik Podhalański nr 33, 14 sierpnia 2019
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2019)
Maciej Pinkwart
Odloty
Spojrzałem na kalendarz i doszedłem do wniosku, że z uwagi
na datę zajmę się czymś wzniosłym, czymś co wzlatuje nad poziomy. Jest zresztą
po temu ostatnio wiele okazji, dość spojrzeć na pustoszejące w Waksmundzie,
Podczerwonem czy na Orawie gniazda, klekoczące entuzjastycznie posiedzenia
sejmików i rozpościerające skrzydła bociany. Młode podskakują i podlatują na
niewielkie odległości, ale prawdziwa szkoła życia dla podlotków zacznie się
dopiero podczas emigracji na południe – do Maroka, Egiptu, Turcji, Izraela,
Kenii czy RPA. Dojrzałe ptaki, co już z niejednym jajem miały do czynienia,
wrócą do nas na wiosnę, niosąc w węzełkach setki dzieci plus. Młodziaki jeszcze
przez cztery lata będą odbierać wykształcenie seksualne w gorących klimatach, po
czym wrócą, wygonią starych na emeryturę lub zostawią na następną kadencję – w
zależności od tego, czy dieta będzie atrakcyjna i czy w okolicy będzie dużo
siana dla bociana.
Niechętni obecnej władzy (pozostało jeszcze kilku i będą
bruździć do października, potem polecą na Madagaskar) mówią, że przy większości
prominentów można śmiało pozostawić otwarte okna: nie wylecą. Podaje się tu jako
typowy przykład posła i ministra Marka S., który jakoby nie wiedział, kim była
Katarzyna W. oraz namawiał Polaków, by do Egiptu latali z Radomia, położonego
dalej na południe niż Warszawa, bo z Radomia do Egiptu jest bliżej. No co, może
nie jest? Wie to każdy bocian – większość z nich będzie teraz wybierać Radom
jako miejsce startu. Nadzieję na możność odbycia wysokiego lotu dla Marka S. i
jego towarzyszy partyjnych stwarza wynalazek Frankiego Zapaty, który zaopatrzy
każdego posła partii rządzącej w latającą deskę – deski są dostępne w każdej „Castoramie”
– i loty krótkiego zasięgu będą w zasięgu najmniejszych nawet polskich orłów w
koronie, nie mówiąc już o orłach przywódcach i jednej orlicy: oni już dawno nam
wszystkim pokazali, że pełen odlot jest ich specjalnością. Jak wiadomo,
prawdziwym odrzutowym odlotem cechuje się pan premier, który niewątpliwie do
swojej piątki przybije jeszcze produkcję miliona latających desek Zapaty,
kupowanych przez szczęśliwych obywateli łącznie z milionem elektrycznych
samochodów, co umożliwi szybkie i ekologiczne przemieszczanie się pomiędzy
kopalniami a elektrowniami węglowymi, głównie po to, by zrealizować kolejny
odlotowy (żeby nie powiedzieć: odleciany) punkt programu rządowego: posadzenie w
ciągu pół roku 500 milionów drzew. Pół roku to 15 724 800 sekund, więc trzeba
będzie się nieźle nalatać, żeby wkopać prawie 38 drzewek na sekundę… Zupełny
odlot! Deska Zapaty przyda się jak znalazł.
Niestety, nowo wynaleziony przyrząd ma jedną wadę: choć lata wysoko i szybko, to jednak na krótkie dystanse. Z Sejmu do Rzeszowa się nie doleci. Zresztą, decyzją wysokiego chorału z ul. Nowogrodzkiej pan Kuchciński został odpiłowany od laski i poleciał bez deski. Flyboardy przydadzą się kierownictwu TVP, które tylko odlatując wyżej spełni rozkaz wodza i wypatrzy z góry, w jaki sposób wina Tuska latającego 10 lat temu do Gdańska usprawiedliwia niewinnego rzeszowianina, który wszak latał zgodnie z prawem i sprawiedliwością, a odleciał ze stołka tylko dla potrzeb wyborczych.