Tygodnik Podhalański nr 12, 21 marca 2019
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2019)
Maciej Pinkwart
Czasownik
Czasem mi się wydaje, że z teorii
względności Einsteina rozumiem coś więcej niż E=mc2.
Ale potem mi przechodzi i biorę z niej tylko to, co mnie dotyczy – zależność
między czasem, masą i grawitacją. Dla Einsteina to była teoria: dożył 75 lat,
zdobył sławę prawie taką jak Elvis Presley, chodził w swetrze, był chudy i miał
dużo włosów, o których pewna 9-letnia dziewczynka napisała mu do Princeton:
Gdy będzie
pan w najbliższym czasie u swojego fryzjera, proszę mu powiedzieć, aby pana
ostrzygł jak się należy, bo ta obecna pana fryzura jest bardzo nieładna.
Zazdroszczę takich problemów.
Moje doświadczenia z czasem są bardzo
praktyczne, a przez to – frustrujące. Rok za rokiem mija tak szybko, że w
zasadzie nie warto rozbierać choinki, bo co chwilę są święta, ale nie warto
ubierać choinki, bo co chwilę się kończą. Miesiąc mija tak szybko, że ledwo
nadążam z wykupywaniem lekarstw, ale od emerytury do emerytury jest coraz
dłużej. Tygodni nawet nie zauważam, codziennie jest czwartek, ale z drugiej
strony codziennie jest niehandlowa niedziela. Czas mija z prędkością c2,
a może i szybciej, jeśli uwzględnić efekty splątania kwantowego – ale kiedyś na
ogolenie się potrzebowałem trzech minut, dziś i kwadrans nie wystarcza, zakupy w
„Biedronce” zajmują mi pół godziny, a kiedyś ani sekundy.
Tę względność czasu tłumaczę sobie za
błogosławionej pamięci Albertem: czas jest nieciągły i wcale nie dzieli się –
jak za czasów Newtona - na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, bo pod
wpływem grawitacji zwalnia, jakby składał się z cząstek, na które działa prawo
ciążenia, albo przyspiesza jakby budowały go
kwarki poddane
oddziaływaniom silnym. A praktyka
jest taka, że staję się coraz starszy, co mi zwiększa masę, która wyprawia z
czasem dziwne figo-fago. Ale
nauczyłem się, że mój czas i czyjś czas są to czasy różne: brytyjski fizyk Paul
Davis (starszy ode mnie o 2 lata, ale chudszy i ma tak jak Einstein sporo włosów
na mądrej głowie) pisze: Pacjent na
fotelu dentystycznym i meloman słuchający symfonii Beethovena w zupełnie
odmienny sposób doświadczają upływu tego samego, odmierzanego zegarem atomowym
czasu.
Oddziaływanie zasady względności
czasu i przestrzeni w aspektach rzeczywistości grawitacyjnej widzimy na co
dzień, obserwując działanie pewnego elektronicznego gadżetu. Włączając go o
19.00 obserwujemy zupełnie inną rzeczywistość, niż włączając o 19.30.
Przestrzeń, w jakiej przebywa przywódcę partii jeszcze rządzącej w zasadzie jest
całkowicie odmienna od tej, którą wypełniają pozostali ludzie. Co więcej –
rządząca kultowa jednostka o sporej masie, choć zajmująca niewielką przestrzeń –
wywiera tak silne oddziaływanie grawitacyjne, jakby zajmowała nie skromny
gabinet przy ul. Nowogrodzkiej, tylko dwuwieżową rezydencję w czarnej dziurze.
Jego czas, podobnie jak i cała jego rzeczywistość w coraz większym stopniu
zmienia się w osobliwość, zamkniętą horyzontem zdarzeń. Chcąc pozostać w czasie
zbliżonym do realnej rzeczywistości, musimy trzymać się jak najdalej od
pochłaniającej wszystko czarnej dziury. Inaczej władca osobliwości utworzy
stanowisko
Narodowego Czasownika, który w imieniu partii
będzie zarządzał twoim i moim czasem.