Tygodnik Podhalański nr 43, 25 października 2018

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)

Maciej Pinkwart

Demokracja na świńskim ryju

 

W komiksie Papcia Chmiela (dziś wielbiciela PiS) jest słynna scena, kiedy A’Tomek (nie, to nie jest skrót od Agenta Tomka) w średniowiecznej restauracji składa zamówienie: Proszę trzy razy parówki z musztardą, kakao, rurki z kremem, lody Bambino, chałwę czekoladową, coca-colę. Po chwili kucharz przynosi szaflik z żarciem i powiada: Proszę, u nas to wszystko nazywa się kapuśniak na świńskim ryju, specjalność zakładu.

No i jesteśmy po wyborach samorządowych – na następną okazję będziemy czekać cztery lata. Ale po drodze będziemy mieli znów festiwal plakatów z kandydatami do Parlamentu Europejskiego (warto kandydować, bo nie wiadomo, czy druga taka okazja się trafi!), do parlamentu oraz do żyrandola i długopisu. Różne urny, różne kolory i formaty kart do głosowania, twarze przeważnie te same co zawsze. Co jest w tej władzy, nawet na najniższym szczeblu, że wszyscy się do niej pchają, mimo że kompromitowali się już przez kilka kadencji, a my ich i tak wybieramy na zasadzie: lepszy znany pustak, niż nieznany geniusz? Przecież nie pieniądze, bo chyba można bardziej się wzbogacić, pozostając pielęgniarką, nauczycielem, kierownikiem jednoosobowego sklepu czy nade wszystko emerytem? W hasłach wyborczych najbardziej popularną ofertą była „zmiana” (zmienić tych innych, mnie zostawić), działalność razem (nie mylić z partią „Razem”, której zasadą jest bycie osobno), dobro Polski, Nowego Targu, Parzęczewa i nade wszystko narodu. Naród to jesteśmy my, narodowa drużyna biało-czerwonych, narodowy sylwester, narodowe grillowanie, narodowe czytanie, narodowa klęska (to o narodowej piłce nożnej), narodowi narodowcy, narodowi przywódcy i narodowi błaznowie. Ci inni to są wrogowie, komuchy, Żydzi, pedały, imigranci. Kiedy ktoś się śmieje jak premier opowiada dowcipne historyjki, to narodowi policjanci spisują wyśmiewaczy w narodowych notesach. Z ostatnich dowcipów pana premiera najbardziej podobała mi się opowieść o tym, że nasze krokwie są niedoinwestowane i między tymi niedoinwestowanymi powstaną nowe. Albo żarciki Marka Suskiego - szefa gabinetu politycznego pana premiera, który kiedyś śmieszył nas tym, że pytał kogoś publicznie o adres Katarzyny, pseudonim Wielka, a ostatnio dowodził, że skoro Polacy najczęściej latają na południe, to wielką przyszłość ma lotnisko w Radomiu, które jest położone 100 km na południe od Warszawy.

Przed wyborami premier kupił zakopiańczykom Narodowe Koleje Linowe, które teraz, w polskich rękach na pewno będą szybsze, większe, bardziej dostępne i tańsze, radomianom port lotniczy, który i tak już mieli, a jego ludzie zapowiedzieli, że rząd będzie współpracował, także finansowo, tylko z życzliwymi sobie samorządami. Szczerość się liczy! Opozycja zarzuca premierowi, że kłamie, ale mówi, że jak premier klnie na taśmach Sowy, drwi z głupiego społeczeństwa, załatwia kasiorę dla znajomków i zachowuje się jak pracownik Vita Corleone – to mówi prawdę. Dziwaczna logika.

I po co te całe wybory, te parówki z musztardą, te lody Bambino… Cokolwiek byśmy nie wybrali z karty demokratycznych dań – i tak rządzący zaserwują nam kapuśniak na świńskim ryju. Specjalność zakładu.

 

Poprzedni felieton