Tygodnik Podhalański nr 6, 8 lutego 2018

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)

Maciej Pinkwart

Po ludzku

 

Na śmietniku, w który zmienił się podczas zimy mój przyblokowy ogródek, zakwitła prymulka. Cherlawa, żółta, trochę dziwnie wyglądająca wśród papierów, szkła i produktów przemiany materii. Pierwsza prymulka wiosny nie czyni, więc dziś już wróciła luta zima, a moja prymulka wraz z otaczającymi są śmieciami została przykryta grubą warstwą śniegu. Ale i tak jest coraz bliżej do wiosny, a potem – do lata, kiedy zaczniemy wyjeżdżać na urlopy, a okoliczne lasy, łąki i wysypiska śmieci zapełnią się niechcianymi psami, których nie zabierzemy ze sobą do Grecji, na Malediwy czy do cioci Kloci pod Radomiem. Zresztą wzięliśmy te psy ze schroniska z łaski, a one nie umieją się odwdzięczyć odpowiednio, poza tym zamiast bullteriera wyszedł foksterier, a nasz Tadeuszek, jak już się znudził biciem psa kijem baseballowym i przekonał się, że do sterowania zwierzątkiem nie ma odpowiedniej aplikacji na smartfonie, odmówił wyprowadzania go na spacer, a my przecież nie mamy czasu, więc niech nam nie zawraca głowy i ten pies, i ci, co uważają, że ponosimy za niego odpowiedzialność. Nie ponosimy. Tej rzeczy już dziękujemy. Nie ma duszy, nie chodzi do kościoła ani na wybory, nie załatwia się do kibelka a nawet do kuwety i ciągle chce jeść. Wczoraj nawet szczekał w czasie „Wiadomości” w telewizji.

Dopóki ludzie nie staną się wobec zwierząt ludźmi, musimy zwierzęta chronić. Podpisałem niedawno petycję w sprawie budowy w Nowym Targu porządnego schroniska dla psów, bo to które jest nie spełnia żadnych standardów, ma wielokrotnie mniej miejsc niż wynika z potrzeb, a jego byt finansowy wisi na cieniutkim włosku. Oczywiście wiem, że potrzebne jest też schronisko dla bezdomnych ludzi, ale to jest dylemat w rodzaju: czy umyć ręce czy szyję. Człowieczeństwo polega na tym, by wszystkie żyjące istoty – zwłaszcza słabe i samotne – mogły poczuć w nas człowieka, a nie bydlę. Nie, złe określenie – żadne bydlę nie będzie się znęcać nad słabszym dla samej frajdy i wykazania swojej wyższości, dla przyjemności wynikającej z krzywdzenia drugiej istoty, która tak samo widzi, słyszy, czuje i cierpi, jak my. Schronisko dla zwierząt powinno być w każdym większym mieście, z odpowiednim zapleczem kadrowym i finansowym. Finanse mogłyby pochodzić także z działalności komercyjnej, jaką prowadziłby usytuowany w pobliżu hotelik dla tych psów, których właściciele jadą na te swoje wakacje bez czworonożnego członka rodziny i chcą mu w tym czasie zapewnić bezpieczeństwo i zabawę, a sobie przekonanie, że ulubieniec ma dobrą opiekę.

A poza miastem, w jakimś spokojnym i dobrze ogrodzonym miejscu musimy stworzyć cmentarz dla zwierząt. Pewno też komercyjny, ale estetyczny i ważny. Nie dla nich, których duszyczki odleciały już do naszego wspólnego (na pewno!) nieba, tylko dla nas – którzy żyjemy, pamiętamy, kochamy i nie chcemy przyjaciół zakopywać w śmietnikach i oddawać do weterynaryjnych krematoriów.

Jesienią są wybory samorządowe, a elektorat miłośników zwierząt jest wart zachodu.

 

Poprzedni felieton