Tygodnik Podhalański nr 36, 7 września 2017
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)
Maciej Pinkwart
Chamstwo jako zasada ustrojowa
Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek
mi będzie wstyd za władze polskie. Stary anarchista, który we mnie siedzi,
zawsze podpowiadał, że każda władza jest zła. Zwłaszcza władza narzucona przez
suwerena, nie ważne, czy siedzi on w Moskwie, czy w Pacanowie. Więc nie trzeba
się nią przejmować. Ale jeśli stanowisko tej władzy przekazywane jest światu
jako stanowisko Polski – czyli moje też – to mi zwyczajnie wstyd. Bo chamstwa
jako formy dyplomacji żaden kulturalny człowiek nie może zaakceptować. Niezbyt
śmieszny bon
mot sprzed lat określał dyplomatę, jako
człowieka który potrafi powiedzieć „spier…!” w taki sposób, żeby rozmówca poczuł
dreszczyk podniecenia przed zbliżającą się podróżą… Teraz dyplomacja polega na
tym, żeby na każdego, kto ma inne zdanie, wylać pełny nocnik, ogłosić idiotą,
niekompetentnym bufonem, pijakiem czy pieskiem szczekającym według wskazań
zdradzieckiej polskiej opozycji. Wg rządzących ta sama opozycja, która nie
potrafi dogadać się nawet między sobą, umie zmusić do krytyki PiS-u prezydenta
Francji, kanclerza Niemiec, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Trybunał
Wenecki czy Trybunał Sprawiedliwości. Władze reprezentują nasz kraj, więc
krytyka działania rządzących jest przez Zachód formułowana jako krytyka mojego
kraju…
Premier Szydło, skądinąd budząca we
mnie na raz sympatię i zażenowanie - jak każdy niedoświadczony aktor, postawiony
na scenie przez dyrektora teatru, zmuszony do gry przeciwko własnemu emploi i
skazany na wieczną pomoc suflera - ostatnio
pojechała
cudzym tekstem informując społeczeństwo o tym, że
niedawne protesty przeciw planowanym ustawom sądowym były
dobrze
wyreżyserowaną i dobrze opłaconą akcją. Czyli,
że te setki tysięcy ludzi w całym kraju zostały przez kogoś na miejsca akcji
dowiezione i dostały za to Judaszowe srebrniki… Cóż – każdy sądzi według siebie.
Można by nad tym z politowaniem pokiwać głową, jak nad wypowiedzią senatora PiS
Waldemara Bonkowskiego, który demonstrujących nazwał
starymi upiorami
bolszewickimi, ubeckimi wdowami i
pożytecznymi idiotami. Przedtem, jak wiemy,
minister spraw wewnętrznych twierdził, że to nie były żadne demonstrację, tylko
parę osób w pogodny wieczór wyszło sobie na spacerek. Teraz do tego chóru
oszczerstw i głupot dołącza swój głos premier polskiego – czyli chciał nie
chciał – mojego rządu i sporej części społeczeństwa, które ją na tym stanowisku
zatrudnia, pluje w pysk.
Jestem pewien, że ci wszyscy ludzie (no, nie
wszyscy – o senatorze Bonkowskim nigdy wcześniej nie słyszałem…) nie są na tyle
głupi, żeby wierzyć w to, co mówią, widząc 18-letnie dziewczyny niosące kartki z
napisem
ubecka wdowa… Ale takiej postawy oczekuje od
nich i wódz, krzyczący do przeciwników „won” i nazywający ich zdradzieckimi
mordami, i elektorat, dla którego chamstwo stało się wyznacznikiem godności.
Próba kreowania innych na obraz i podobieństwo swoje jest stara jak świat, ale nie udała się nawet za tym pierwszym razem, skutkiem czego był potop.