Tygodnik Podhalański nr 30, 27 lipca 2017
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)
Maciej Pinkwart
Na receptę
Po wykończeniu caracali przez doktora Berczyńskiego,
najbardziej efektowną destrukcją wydaje się być zaoranie polskiego sądownictwa
przez ministra Ziobrę, z którą może tylko konkurować wykaszanie Puszczy
Białowieskiej przez ministra Szyszkę. Liczba tych bomb powoli zbliża się do masy
krytycznej, która zapewne może wysadzić w powietrze obecny rząd PiS-u, czego nie
chcę absolutnie: nie tylko dlatego, że to idealne paliwo dla felietonisty, ale
także dlatego, że obalenie go przez to, że się zaplątał we własne sznurówki
gwarantuje, że epigoni Jarosława Kaczyńskiego na pewno do władzy powrócą. A on
sam i jego sztandarowi współpracownicy zostaną beatyfikowani przez jedną trzecią
społeczeństwa.
Dlatego też władza powinna iść dalej tą drogą. Głównym
argumentem za przejęciem władzy sądowniczej przez partię było to, że jeden
sędzia ukradł pendrive, drugi – batonik, a wszyscy pracują tak opieszale, jakby
byli Trybunałem Konstytucyjnym pod rządami pani magister Przyłębskiej. Na proces
czeka się długo, wyrok nie zawsze jest po naszej myśli, a wynik postępowania
niepewny: weźmy na przykład sprawę pana Dubienieckiego - zięcia prezydenta
Kaczyńskiego, Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, albo zabójstwa w
Egipcie Magdy Żuk. W pierwszym przypadku po dłuższej odsiadce pan D. wyszedł na
wolność i czekając na proces, doskonale prosperuje. W drugim – finansujący
partię rządzącą SKOK nadal ma nad sobą polityczny parasol ochronny i nawet na
wszczęcie postępowania się nie zanosi. W trzecim – mimo, że minister
sprawiedliwości deklarował osobistą opiekę nad śledztwem – do dziś nie ogłoszono
nawet wyników sekcji zwłok pięknej Polki, a i o samym śledztwie coś cicho. Teraz
na pewno wszystko ruszy z kopyta.
Jednak znacznie bardziej dokucza nam
długie czekanie na wizytę u lekarza-specjalisty. Jak się już doczekamy – często
nie jesteśmy zadowoleni z diagnozy, a wyniki leczenia bywają kiepskie. Na razie
największe sukcesy ministerstwo zdrowia ma w dziedzinie utrudniania dostępu do
środków antykoncepcyjnych i tabletek „dzień po”. W porywie krucjatowym jedna z
działaczek podobno wniosła do laski pana Kuchcińskiego projekt ustawy
nakazującej sprzedawanie na receptę nawet antyperspirantów. W tej sytuacji
należy zastosować ten sam schemat co w sądach: ochotnicy z Klubów Gazety
Polskiej znajdą lekarzy, którzy kradną batoniki i wynoszą z gabinetów spinacze,
że są sitwą to wiadomo, w dodatku
procedowanie lecznicze
się ślimaczy. Więc Naczelną Izbę Lekarską i jej pochodne należy rozwiązać i
wyposażyć ministra zdrowia w uprawnienia do wyznaczania każdemu obywatelowi
sprawdzonego
sumiennie lekarza
rodzinnego. Specjaliści urzędować będą w komisariatach policji, pozbawionych
monitoringu dla zachowania ochrony danych osobowych. Osoby mające zdrowie do
protestów antyrządowych lecznictwem otwartym nie będą objęte, biznesmeni spoza
SKOK będą się mogli leczyć tylko w zakładach zamkniętych.
W kolejnym etapie zlikwiduje się ZNP, TOPR, ZASP, ZAiKS,
Gazetę Wyborczą i TVN.